separateurCreated with Sketch.

Czy to się skończy? – myślałam, próbując nie zasnąć przy dzieciach. Dostałam odpowiedź

MATKA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Marta Wolska - 25.10.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Macie określoną wizję swojej rodziny? Swoiste rodzinne quo vadis – wartości bliskie wszystkim i kierujące was w tę samą stronę?
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Słowo Boże zawsze w punkt

Był kolejny wieczór, kiedy resztkami sił walczyłam ze sobą, aby nie zasnąć w towarzystwie moich usypiających synów. „Czy to się kiedyś skończy?” – pomyślałam. „Mam wrażenie, że nigdy. Choć mówią, że to mija, że nawet jeszcze kiedyś za tym zatęsknię... Ale dzisiaj po prostu idę spać” – monolog wewnętrzny trwał dalej.

Jakimś heroicznym wyczynem wstałam na wieczorną toaletę. Jeszcze na dobranoc choć fragment Pisma Świętego, już w piżamie. Czytam tak osłuchany już cytat, który tym razem wydał mi się całkiem inny, świeży, idealny na moje tu i teraz:

Macierzyństwo: to ma sens

Chwała Panu – pomyślałam. Przecież ciągle dawałam, ciągle daję. Nawet gdy brakuje siły, cierpliwości, staję na głowie, próbuję to znaleźć. Jak każda mama. Niby wiem, że każdy najzwyklejszy dzień wcale nie jest bez znaczenia, że to kręcenie się wkoło jest tylko pozorne… Ale czasem chciałabym usłyszeć potwierdzenie od kogoś: TO MA SENS. I tym razem tak było.

To ma sens, mamo. To codzienne dawanie. Przekraczanie siebie, swoich lęków, słabości, nierzadko potrzeb. Wiem, że bywa trudno. Najtrudniej na świecie. Wtedy zwykle przychodzi moment na zaopiekowanie się sobą. O tym zapominać nam nie wolno! Przecież, aby dawać, musimy najpierw uzupełnić własne zasoby.

Dobrze też wtedy się zatrzymać, wziąć głęboki oddech i pomyśleć o tym, dokąd w tym wszystkim zmierzamy. Jak widzimy swoją rodzinę za „x” lat? Jakie są nasze dzieci? Czy patrząc na nie, mówimy: „Uf, nareszcie koniec tej mozolnej pracy, jakoś poszło!”, czy raczej: „Jestem taka dumna z siebie, z nich!”.

Rodzina z wizją końca

Stephen R. Covey w książce Siedem nawyków szczęśliwej rodziny pisze o tym, że warto zaczynać z wizją końca. W tym przypadku chodzi o rodzinę:

Autor zachęca do stworzenia swego rodzaju zarysu, spójnego planu na rodzinę. Za zalążek takiej wizji odpowiedzialni są rodzice – z biegiem lat i kształtowania się rodziny swoje cegiełki mogą dokładać dzieci. Ważne, aby były to poglądy spójne dla wszystkich członków rodziny. Chodzi o ustalenie naszego rodzinnego quo vadis, o odpowiedzenie sobie na pytanie, dokąd zmierzamy jako wspólnota. Jakimi wartościami chcemy się kierować? Co jest dla nas najważniejsze?

Plan nieidealny

Nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć, zaplanować od A do Z. Nasz plan musi być elastyczny. Przecież każdy członek rodziny jest inny. Przecież przyjdą burze, nieoczekiwane zwroty akcji, mniej lub bardziej cieszące nas niespodzianki. Przecież jest Ktoś, kto „nasze” plany rewiduje i ulepsza.

Jednak trwanie w jedności myśli może być wówczas dla nas i naszych dzieci źródłem bezpieczeństwa. Nierzadko motorem napędowym do działania. Pomocą w podejmowaniu decyzji. Nam, mamom, taka wizja może dawać ukojenie w trudach codzienności. Myślenie, że pewnego dnia zacznę obficiej zbierać to, co dziś – czasem z wielkim trudem – przychodzi mi oddawać, przynosi ulgę i nadzieję.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.