separateurCreated with Sketch.

Wbrew pozorom praktyka umartwień jest trudna. Wyjaśniamy dlaczego

POST
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Nieprzyjaciel dobrze wie, że tu musi wygrać… On wie, że na tej drodze dusza musi dojść do załamania, bo nadmiernie naciągnięta struna woli musi się zerwać.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Umartwienia zewnętrzne

Znane jest przechodzenie skrupulatyzmu w zupełny laksyzm, kiedy już skrupulat niczego sobie nie odmawia. Jest to wynik rozpaczy człowieka, który sobie postawił za normę nakazy w praktyce niewykonalne, przynajmniej na dalszą metę.

Problem umartwienia zewnętrznego nie jest wcale łatwy do należytego rozwiązania. Stosunkowo łatwo jest go rozwiązać, gdy chodzi o rzeczy, których można się wyrzec całkowicie. Można zrezygnować z papierosów, można odmówić sobie napojów alkoholowych.

Gdy jednak chodzi o rzeczy, których całkowicie się wyrzec niepodobna, jak pokarm czy sen, czy ciepło, czy odpoczynek – sprawa nie jest tak łatwa. Chodzi tu bowiem nie o zwykłe odrzucenie, ale o znalezienie właściwej miary w tym wszystkim.

Pewne zasady obiektywne są tu pomocą, ale nie można wszystkiego obiektywnie rozwiązać. Ostatecznie jest jakaś subiektywna miara, którą trzeba znaleźć osobiście we współpracy z łaską. Rzecz taka prosta, a jednak nie ustawimy jej należycie bez osobistego dogadania się z Duchem Świętym.

Dlaczego umartwienia są trudne

Otóż zdarza się dość często, że młode dusze gorliwe na tym się właśnie potykają. Dlatego słuszne jest twierdzenie mistrzów życia duchowego, że w tym, co dotyczy umartwień zewnętrznych, wykraczających poza zwyczajne normy, istnieje specjalna potrzeba kierownictwa duchowego.

Jak to się dzieje, że się dusze na tym często potykają? Otóż młoda dusza, która siebie jeszcze dobrze nie zna i nie widzi najgłębiej zakorzenionych i najsubtelniejszych swych wad, łatwo wyrobi sobie to przekonanie, że główną jej wadą jest łakomstwo. Codzienne porażki w refektarzu łatwo zaniepokoją duszę, która nie mając jeszcze cnoty umiarkowania, jest skłonna nastawić się w tej materii na jakieś maksimum.

Wobec tych ciągłych porażek refektarzowych wydaje się jej coraz bardziej, że przełamanie na tym froncie jest jakimś nieodzownym warunkiem jej postępu duchowego. Stopniowo wysiłek ascetyczny coraz bardziej koncentruje się na talerzu. Napięcie wzrasta, bo cała rzecz jest nieprawidłowo ustawiona: na maksimum, a nie na umiar. Tu może dojść i pokusa w kierunku coraz większego skoncentrowania na tej jednej sprawie.

Nieprzyjaciel dobrze wie, że tu musi wygrać, jeżeli będzie pobudzał do wysiłku, a nie do lepszego rozeznania. On wie, że na tej drodze dusza musi dojść do załamania. Bo nadmiernie naciągnięta struna woli musi się zerwać i nastąpi reakcja laksyzmu. Na tej drodze doszedł do załamania się niejeden atleta pustyni.

Kierownictwo duchowe

Głównym błędem tej siostry był brak kierownictwa, że nie szukała światła na tej drodze, ale sama rozstrzygnęła, jaka jest jej wada główna i w jaki sposób ma z nią walczyć. Młoda dusza często jest bardzo mocno przekonana, że tu jest właśnie sedno sprawy, że tego od niej żąda Bóg i że nie pójdzie naprzód bez przełamania tego frontu. Tak mocno jest przekonana, że z niedowierzaniem przyjmuje wskazówki prowadzące ją na drogę umiaru.

W głębi swego przekonania uważa je za nawoływania do rozluźnienia i nie uznaje ich autorytetu. Ale jak przez nieuznanie autorytetu kierownictwa doprowadziła się do tego opłakanego stanu, tak przez poddanie się jemu została uzdrowiona.

Dla uniknięcia tego rodzaju koncentracji na jednym punkcie trzeba pamiętać o nauce katolickiej o powiązaniu cnót między sobą. Postęp w jakiejkolwiek cnocie osłabia wszystkie wady i umacnia wszystkie inne cnoty. To jest tak jak na froncie. Nie trzeba się upierać, aby koniecznie w tym miejscu front nieprzyjacielski przełamać. Gdy się go przełamie w jakimkolwiek miejscu, to cała linia nieprzyjacielska będzie osłabiona.

Dobre kierownictwo nie pozwoliłoby koncentrować się na tym jednym punkcie i uderzać wszystkimi siłami na ten jeden odcinek frontu, ale wskazałoby inne obiekty bardziej pogłębiające i oświecające duszę, np. praca nad skupieniem, nad miłością itd…

Fragment książki o. Piotra Rostworowskiego „Listy do karmelitanki”, Tyniec Wydawnictwo Benedyktynów. Tytuł, lead, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji Aleteia.pl.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.