Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Do tragedii doszło 11 listopada, w godzinach wieczornych. Nieprzytomnego zakonnika znaleźli przechodnie w parku Aleksandria. Z poważnymi obrażeniami głowy został on przewieziony do szpitala. Niestety, mimo udzielenia natychmiastowej pomocy, duchownego nie udało się go uratować. Według informacji z otoczenia parafii o. Maksymilian Adam Świerżewski wyszedł w czwartek wieczorem na spacer.
W wieku 35 lat, w 16 roku życia zakonnego i dziewiątym roku życia kapłańskiego, w Siedlcach odszedł do Pana nasz Współbrat z Prowincji Warszawskiej o. Maksymilian Adam Świerżewski OFMConv. Został pobity ze skutkiem śmiertelnym w Siedlcach. Świeć, Panie, nad jego duszą - poinformował 12 listopada fanpage „Niebo”.
Jak zginął o. Maksymilian Adam Świerżewski?
Cały czas trwają poszukiwania sprawcy lub sprawców pobicia. Z poczynionych ustaleń wynika, że 11 listopada, ok. 19.30, kapłan wyszedł na spacer do parku. Tam doszło do zdarzenia, w wyniku którego doznał obrażeń ciała. Po 20.00 leżącego mężczyznę znalazły dwie osoby, które poinformowały służby ratunkowe. Zakonnik został przewieziony do szpitala. Mimo podjętych działań medycznych, po północy, 12 listopada zmarł - informuje prokurator Jarosław Wardak z Prokuratury Okręgowej w Siedlcach, która nadzoruje śledztwo w tej sprawie. Prokuratura wszczęła je w kierunku art. 156 paragraf 3 Kodeksu karnego, tj. spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym.
Trwają przesłuchania osób, które mogą mieć wiedzę odnośnie szczegółów tragicznego zdarzenia. Prowadzone są również inne czynności zmierzające do wyjaśnienia okoliczności sprawy i ustalenia sprawcy bądź sprawców przestępstwa - zapewnia prok. Wardak.
W niedzielę, 14 listopada, eksperci medycyny sądowej przeprowadzili sekcję zwłok o. Maksymiliana Adama Świerżewskiego. Prokuratura nie chce jednak informować o jej szczegółach, tłumacząc to dobrem śledztwa. Ze wstępnej opinii wynika, że śmierć była bezpośrednim skutkiem odniesionych przez zakonnika obrażeń. Obecnie nie jest możliwe precyzyjne ustalenie narzędzia, za pomocą którego doszło do popełnienia czynu zabronionego - informuje Wardak.
Na razie nie doszło do zatrzymania nikogo w związku z tą sprawą. Policja zbadała ślady z miejsca zdarzenia, przejrzała zapisy kamer monitoringu z okolicznych budynków oraz przepytała osoby obecne tamtego wieczora w parku.
Apelujemy o zgłaszanie się do świadków zdarzenia oraz osób, które posiadają jakiekolwiek informacje na jego temat. Prosimy o niezwłoczny kontakt z oficerem dyżurnym siedleckiej komendy pod nr. tel. 47 707-23-60 lub o telefon pod numer alarmowy 112 - wzywa nadkom. Agnieszka Świerczewska, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Siedlcach.
Parafia w żałobie
Śmierć zakonnika poruszyła mieszkańców miasta, a zwłaszcza wiernych franciszkańskiej parafii przy ul. Kazimierzowskiej, gdzie posługiwał on od czterech lat. To był święty człowiek. Wszyscy, którzy go znali, doświadczali od niego tylko dobra - podkreśla łamiącym się głosem organistka Wioletta Skup. Nigdy na nic nie narzekał. Bardzo dużo się modlił. Najczęściej wieczorami, spacerując. Chodził, odmawiając różaniec - dodaje.
O. Maksymilian był m.in. opiekunem ministrantów w swojej parafii. Mój syn był jednym z nich, więc wiem, jakie relacje panowały między chłopcami a o. Maksymilianem. Każdego z nich zakonnik traktował indywidualnie, z zainteresowaniem. Zdarzyło nam się być dwa razy na wspólnym wyjeździe wakacyjnym z ministrantami i scholą. Tam widziałam, jak np. o. Maksymilian nawiązywał kontakt z dziećmi, które czuły się nieco osamotnione. Robił to zawsze z wielkim taktem i dyskrecją - opowiada W. Skup.
Kobieta przyznaje, iż bardzo trudno było jej przekazać informację o śmierci kapłana synowi. - Odważyłam się dopiero następnego dnia. Franek to dziecko, które rzadko płacze. Teraz jednak przeżywa trudne chwile - dodaje organistka, stwierdzając, że parafianie są zdruzgotani tym, co się stało. Dziwna i straszna ta śmierć. Nie możemy tego zrozumieć. Spotykamy się w parafii na różańcu, który odmawiamy za duszę ojca i płaczemy - mówi W. Skup, dodając, iż cała parafia pogrążona jest żałobie.
Odczuwam wielki ból i wielką stratę. Trudno mi mówić o o. Maksymilianie w czasie przeszłym - przyznaje parafianka Renata Korneluk. To był bardzo rozmodlony, cierpliwy i ciepły człowiek. Potrafił zauważyć każdego, z każdym porozmawiać. Jeździliśmy razem na wyjazdy wakacyjne. Bardzo zależało mu na tym, by jak najwięcej ludzi, rodzin było jak najbliżej Pana Boga - opowiada.
Z tego, co wiem, 11 listopada o. Maksymilian miał spotkanie kręgu Domowego Kościoła. Trwało ono do ok. 17.00. 12 listopada rano otrzymałam telefon z pytaniem, czy to prawda, że o. Maksymilian nie żyje. Odpowiedziałam, że to na pewno jakaś plotka. Niestety, kolejne wiadomości potwierdziły tę straszną prawdę. To tragedia, która nie powinna była się wydarzyć - dodaje kobieta.
Przebaczamy i prosimy o nawrócenie
Śmierć tak gorliwego i dobrego kapłana napełnia nasze serca ogromnym bólem - napisali oo. franciszkanie w specjalnym komunikacie. Na cześć świętego założyciela Niepokalanowa o. Świerżewski przyjął zakonne imię Maksymilian. Chciał go naśladować. Czynił to przez gorliwą pracę apostolską, zarówno w Polsce, jak i na Białorusi. Chcąc pełniej poznać Matkę Bożą, rozpoczął studia w Instytucie Studiów Mariologicznych UKSW «Kolbianum» w Niepokalanowie - czytamy.
Ojcowie franciszkanie proszą o modlitwę za pogrążoną w żałobie rodzinę o. Maksymiliana, a także za braci z klasztoru w Siedlcach i parafian cierpiących po stracie duszpasterza i katechety. Niech ta śmierć kapłana stanie się ziarnem dla nowych powołań kapłańskich i zakonnych - piszą franciszkanie. Zakonnicy przebaczają też sprawcom zbrodni i proszą dla nich o nawrócenie i powrót do Boga.