Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Z bp. Krzysztofem Zadarką, biskupem pomocniczym diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, doktorem teologii, delegatem KEP ds. imigracji, rozmawia Małgorzata Bilska.
Małgorzata Bilska: 2 listopada w kurii warszawskiej odbyło się spotkanie z przedstawicielami organizacjami pozarządowych zaangażowanych w pomoc uchodźcom i imigrantom przy białoruskiej granicy – z udziałem księdza biskupa jako delegata KEP ds. migracji. Jak przebiegało spotkanie i jakie zapadły ustalenia?
Bp Krzysztof Zadarko: Spotkanie, w którym uczestniczyło ponad 20 osób. odbyło się na zaproszenie kilku organizacji pozarządowych. Nie jestem jego organizatorem – ani nawet inicjatorem. Wolontariusze pomagający uchodźcom i imigrantom bardzo chcieli się wymienić doświadczeniami, ponieważ jako katolicy czują powołanie do pomagania...
Pomagają zresztą nie tylko migrantom ale też ludziom ubogim, bezdomnym itd. Jednym z celów spotkania było sformułowanie oczekiwań wobec Kościoła hierarchicznego – czego brakuje tym organizacjom z naszej strony.
Gospodarzem był kard. Kazimierz Nycz.
Udostępnił pomieszczenia u siebie w kurii. Większość uczestników była z jego diecezji. Przyszedł na początku, był na spotkaniu i pobłogosławił nas na koniec. Był zainteresowany tym, do jakich wniosków dojdziemy.
I do jakich doszliście?
Wszyscy widzimy, że mamy w Polsce dysonans poznawczy wobec sytuacji na granicy z Białorusią. Z badań wynika, że rośnie odsetek Polaków (w tym katolików), którzy są przeciwni pomaganiu migrantom. Myślę, że wynika to z powodów emocjonalnych. Jest to efekt przekazu medialnego - głównie telewizji publicznej, bo jest to dziś prawie jedyne źródło informacji. Dziennikarze nadal nie mają dostępu do strefy przygranicznej objętej stanem wyjątkowym.
Organizacje katolickie współpracują jednak z innymi organizacjami pomocowymi (w wielu z nich działają zresztą katolicy) a ich doświadczenia są zupełnie inne niż obraz znany z mediów.
Bardzo ważnym uczestnikiem spotkania był Caritas Polska, reprezentowany przez dyrektora, ks. Marcina Iżyckiego, jednego z jego zastępców, o. Cordiana Szwarca OFM oraz dyrektora Caritas Archidiecezji Białostockiej, ks. Jerzego Sęczka. Ludzie z Caritasu (jest to oficjalna organizacja Konferencji Episkopatu Polski) są na miejscu, mają bezpośredni kontakt z ludźmi przekraczającymi granicę, ze Strażą Graniczną itd. itp. Doskonale wiedzą zatem co naprawdę się dzieje.
Wszyscy podkreślali, że obecnie istnieje pilna potrzeba głośnego przypominania, jaka jest nauka Kościoła jeśli chodzi o stosunek do uchodźców i migrantów. Głos chrześcijański niestety w wielu miejscach się nie przebija. Jest dziwnie marginalizowany – i to nawet w niektórych mediach katolickich.
A dla osób zaangażowanych w pomoc i dla społeczności mieszkającej wzdłuż granicy jest to bardzo ważne. Wyznanie katolickie jest tam w mniejszości – to przykładowo 1 parafia katolicka na 4 parafie prawosławne. Najważniejszy nasz wniosek dotyczył konieczności mocnego wyrażenia głosu Kościoła hierarchicznego. Do czego w tej sytuacji wzywa nas Jezus i Ewangelia?
Jakie jeszcze tematy pojawiły się na spotkaniu?
Dyskutowaliśmy m. in. o działaniach służb medycznych. Potrzebne jest wsparcie rządu dla koordynacji działań pomocowych. Wolontariusze, w tym medycy, są przy granicy absolutnie niezbędni. Padły liczne słowa wyrażające żal i poczucie zawodu, gdyż konkretna pomoc polegająca na interwencjach w sytuacjach szczególnie trudnych, zagrażających zdrowiu i życiu, jest teraz przez państwo odrzucana.
Trzeba umieć pogodzić pomoc humanitarną z zachowaniem przepisów chroniących polską granicę. Jest dla nas rzeczą oczywistą, że mamy do czynienia z bardzo poważnym kryzysem jeśli chodzi o bezpieczeństwo państwa. Konieczna jest obrona integralności naszych granic. Mamy tego pełną świadomość. Tak samo jednak jak i tego, że nie można przejść obojętnie obok ludzi chorych, głodnych, przemoczonych, zziębniętych i będących skrajnie wyczerpanych! Nawet, jeśli próbują przekraczać granicę nielegalnie…
Tego dylematu nie da się łatwo rozwiązać. Tym bardziej, że spora część migrantów naszej pomocy nie chce, bo warunkiem jej otrzymania jest pozostanie w ośrodkach dla uchodźców w Polsce. A oni chcą dotrzeć do Niemiec.
Rolą Straży Granicznej jest obrona granicy, co podkreślał ostatnio w wywiadzie dla „Przewodnika Katolickiego” jej kapelan, ks. płk Zbigniew Kępa. Każdy przyjęty do tej służby w rocie ślubowania mówi: „Ślubuję stać nieugięcie na straży niepodległości i suwerenności oraz strzec nienaruszalności granicy państwowej Rzeczypospolitej Polskiej, nawet z narażeniem życia”. Natomiast Caritas (i inne organizacje) pełnią własne zadania, bo na tym polega ich rola. Jak pomaga? Co tam konkretnie robi?
Caritas jest w pewnym sensie w uprzywilejowanej sytuacji, bo w strefie stanu wyjątkowego ma swoje odziały w parafiach. Wykonuje naprawdę wielką pracę. Członkami lokalnych oddziałów są mieszkańcy miejscowości przy granicy. Zapadła jednak decyzja, będzie tam obecny na stałe wicedyrektor organizacji, o. Cordian Szwarc OFM. To pozwoli sprawnie skoordynować pomoc. Został oddelegowany do tego zadania, z czego bardzo się cieszę, bo on ma ogromną, franciszkańską wrażliwość na potrzebujących.
Zostały ostatnio wzmocnione dostawy żywności i odzieży do oddziałów Caritasu w przygranicznych parafiach. To osobiście nadzorują: dyrektor Caritas Polska oraz abp Józef Guzdek, ordynariusz diecezji białostockiej i administrator apostolski Ordynariatu Polowego. Działania będą także podejmowane na terenie diecezji drohiczyńskiej i siedleckiej.
To dla nas ważny znak solidarności - i odpowiedź na potrzeby uchodźców i imigrantów. Pozostałe organizacje też mają w tym swój udział. Wolontariusze chcą pomagać, bo ich wrażliwość na krzywdę sprawia, że nie mogą się pogodzić z tym, co tam się dzieje. Cierpią dzieci, kobiety; ludzie są wycieńczeni. Im absolutnie trzeba pomagać. Każdy chrześcijanin ma taki obowiązek - jako uczeń Chrystusa.
Abp Stanisław Gądecki zaapelował o ogólnopolską zbiórkę funduszy na pomoc, która odbędzie się we wszystkich kościołach po mszach w niedzielę, 21 listopada. Podkreślił, że „gdy trzeba udzielić przybyszom pomocy, nie wolno nam się od tego uchylać”. Wszystkie te ostatnie decyzje są ze sobą powiązane?
Tak. Żeby pomoc była sensowna, adekwatna do potrzeb, trzeba mieć na nią fundusze. Na spotkaniu pojawił się również wątek współpracy z polskimi ośrodkami dla cudzoziemców – tymi, które prowadzi Straż Graniczna i prowadzonymi przez Urząd do Spraw Cudzoziemców. Tam z kolei trzeba dostarczać odzież, dla dzieci potrzebne są odżywki, zabawki... W standardowym ośrodku rzeczy te są zapewnione w niewystarczającym stopniu. Ośrodki są przepełnione. Wiemy, że część osób z nich ucieka – ale nie wszyscy.
Tu rodzi się następne zadanie. Migranci, którzy zostali przez służby zidentyfikowani i złożyli wnioski o ochronę międzynarodową, chcą zostać na stałe w Polsce (u nas znaleźć schronienie), muszą gdzieś mieszkać. Znaleźć pracę itp. Trzeba im pomóc urządzić przyszłość.
W kraju, w którym groziło im niebezpieczeństwo, zostawili dorobek całego życia - domy, dobytek itd. Są w zupełnie obcym kraju, w obcej dla nich kulturze, obcej religii, nie mając nic. O tym musimy już pomyśleć systemowo, bo nawet przy niewielkiej - na tle innych krajów - liczbie uchodźców i migrantów przekracza to możliwości małej parafii, na terenie której mieści się ośrodek.
Lokalna społeczność nie będzie w stanie wesprzeć osób opuszczających ośrodek. Musimy stworzyć dla nich specjalny, solidarny program. On będzie kosztował. Tego nie da się jednak zrobić bez udziału państwa i samorządów lokalnych, siłami tylko Kościoła.
Od kilku dni obserwujemy próby zorganizowanego przez białoruskie służby, masowego i siłowego przekroczenia polskiej granicy. Konflikt zaczyna eskalować. Wygląda to bardzo niepokojąco. Czy to coś zmienia w ocenie sytuacji przez Kościół hierarchiczny i zwalnia nas z obowiązku pomocy – na przykład w trosce o siebie i swoje bezpieczeństwo?
Bezpieczeństwo państwa jest w gestii służb. I to czynią nasi żołnierze, policja, pogranicznicy, tak ofiarnie, że niektórzy są ranni. Kontrowersje budzi sposób zawracania ludzi na granicę. #murem za mundurem jest hasłem pod którym każdy z nas się podpisuje. Niech nie zamilkną słowa wdzięczności, dzięki nim czujemy się bezpiecznie. Zwłaszcza ludzie żyjący wzdłuż wschodniej granicy.
Mieszkańcy wsi i miasteczek nad granicą, mimo obaw i pytań, są naszymi cichymi bohaterami, od początku pomagali humanitarnie, spontanicznie, bez oglądania się na to, czy to są muzułmanie, legalnie przekraczający granicę czy nie. Fatalnie brzmi propozycja, niestety dosyć znacząco lansowana, gdy ktoś stawia jako alternatywę do obrony granic pomoc migrantom i uchodźcom, wręcz jej przeciwieństwo. Jak czynić jedno i drugie – to nasze obecne wyzwanie.
Dalej aktualny jest postulat dopuszczenia pomocy medycznej i humanitarnej do strefy wyjątkowej. W dalszej perspektywie jest problem tendencji społeczno-politycznych rażąco odbiegających od katolickiej nauki społecznej o państwie, narodzie, patriotyzmie.