Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jedynie w Ewangelii św. Jana znajdujemy zwrot „uczeń, którego Jezus miłował”. W ten sposób sam autor dyskretnie określa samego siebie. Zapewne Jezus darzył życzliwością i zwykłą ludzką przyjaźnią także innych apostołów. W końcu spędzali oni razem bardzo wiele czasu.
Wędrując przez Palestynę, uczniowie byli świadkami nauczania Mesjasza i z bliska widzieli Jego cuda. Ale zapewne spędzali też wspólnie wiele zwykłych, codziennych chwil. Przy tamtejszych upałach pewnie nie raz kąpali się w Jeziorze Galilejskim i po prostu wspólnie odpoczywali, jadali posiłki itp. Łączyły ich naturalne, braterskie więzi. Nie tylko relacja mistrz–uczeń, ale także zwyczajna przyjaźń. I wydaje się, że to właśnie Jan, młodszy syn Zebedeusza, był jedną z osób, którą Jezus darzył szczególnym zaufaniem.
„Spoczywał na Jego piersi”
W Ewangelii św. Jana czytamy, że podczas ostatniej wieczerzy to właśnie Jan był najbliżej Jezusa i dosłownie „spoczywał na Jego piersi” (J 13,23). To pokazuje, jak swobodnie i naturalnie czuł się w Jego obecności, jak dobra relacja ich łączyła. Warto w tym miejscu wyjaśnić, że w starożytnej Palestynie nie zasiadało się do stołu podczas posiłków. Wówczas nie używano krzeseł. Przy jedzeniu dosłownie leżało się na podłodze z ewentualnym podparciem łokciem.
Tak też wyglądała ostatnia wieczerza Jezusa na tym świecie. We fragmencie, który mówi o tym, jak Jezus umył nogi apostołom, dalej jest mowa, że „przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole” (J 13,12). Jednak, jak wyjaśnia biblijny przypis, w oryginalnym tekście są tam słowa: „ponownie położył się” – zgodnie ze starożytnym zwyczajem ucztowania (tak więc słynny obraz Leonarda da Vinci Ostatnia Wieczerza, ukazujący Jezusa i uczniów za stołem w pozycji siedzącej, jest jedynie uwspółcześnioną wizją artystyczną.
To właśnie Jan, w ten ostatni wspólny wieczór Mistrza z uczniami, leżakował bark w bark z Jezusem, a nawet głowa Jana spoczywała na Jego piersiach.
Ujawnienie zdrajcy
Kolejnym znakiem potwierdzającym ich szczególną relację jest opis ujawnienia zdrajcy Jezusa. To Janowi, na prośbę Piotra, Jezus dyskretnie ujawnia, kto Go niebawem zdradzi: „Jeden z uczniów Jego – ten, którego Jezus miłował – spoczywał na Jego piersi. Jemu to dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: «Kto to jest? O kim mówi?». Ten oparł się zaraz na piersi Jezusa i rzekł do Niego: «Panie, kto to jest?». Jezus odparł: «To ten, dla którego umaczam kawałek chleba, i podam mu»” (J 13,23-26).
„Ów drugi uczeń”
Po ostatniej wieczerzy, kiedy już rzymscy żołnierze pojmali Jezusa w Getsemani, jedynie dwóch uczniów poszło za Nim dalej: „A szedł za Jezusem Szymon Piotr razem z innym uczniem. Uczeń ten był znany arcykapłanowi i dlatego wszedł za Jezusem na dziedziniec arcykapłana, podczas gdy Piotr zatrzymał się przed bramą na zewnątrz. Wszedł więc ów drugi uczeń, znany arcykapłanowi, pomówił z odźwierną i wprowadził Piotra do środka” (J 18,15-16).
Według biblistów „ów drugi uczeń” to właśnie Jan. W pewnym sensie to jemu Piotr „zawdzięcza” dramat, który chwilę później tam się rozegrał. To na tym dziedzińcu Piotr nie zdał pierwszego poważnego egzaminu z wierności Panu i trzykrotnie się Go zaparł (J 18,17.25-27).
Tylko Jan był pod krzyżem
Św. Jan był jedynym z grona dwunastu apostołów, który dramat Wielkiego Piątku przeżył do końca jako naoczny świadek. Tylko on, choć był najmłodszy, okazał się najwierniejszym i najdzielniejszym uczniem w chwili tak straszliwej próby. Z pewnością pomogła mu w tym wyjątkowa relacja przyjaźni, jaką wcześniej zbudował ze swoim Mistrzem.
Widząc ukrzyżowanie Jezusa, musiał przeżyć straszliwy szok. On też nie wiedział, jak to się wszystko skończy. Sam dopiero później, widząc pusty grób, napisze: „Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, które mówi, że On ma powstać z martwych”(J 20,8-9).
Opiekun Maryi
Ten, który wytrwał do końca, otrzymał od Jezusa szczególną misję. Tuż przed śmiercią Pan zlecił mu niebagatelne zadanie – opiekę nad swoją Matką. Jedynie w Ewangelii św. Jana znajduje się ten słynny opis: „Kiedy Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19,26-27).
Jako pierwszy pobiegł do grobu
Młodzieńczy zapał i energia Jana widoczna jest również w dniu zmartwychwstania. Kiedy Maria Magdalena wróciła od grobu, „przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do nich: «Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono». Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu” (J 20,1-5).
W gronie wybrańców
Warto przypomnieć, że św. Jan był w elitarnej trójce wybieranej przez Jezusa do zadań specjalnych. Jako jeden z trzech uczniów był na górze Tabor podczas przemienienia (Łk 9,28-36). Był także poproszony, aby czuwać i modlić się w Getsemani tuż przed aresztowaniem Jezusa. Jednak ta misja niezbyt mu się udała (Mt 26,36-46).
Wpadka z mamusią
Nie da się ukryć, że Jan wraz z bratem Jakubem zaliczyli też sytuację dość niezręczną, żeby nie powiedzieć „obciachową” w oczach Jezusa i innych uczniów. Ich mama próbowała im „załatwić” najlepsze miejscówki w królestwie Mesjasza – po Jego lewej i prawej stronie. Jezus subtelnie zgasił te zapędy, odpowiadając: „nie wiecie o co prosicie”. Cała ta sytuacja bardzo zdenerwowała pozostałych apostołów, którzy wówczas również nie rozumieli istoty Bożego królestwa (Mt 20,20-28).
Jedyny „nie męczennik”?
Według Tradycji, Jan był jedynym z grona dwunastu apostołów, który nie zaznał męczeństwa, ale zmarł śmiercią naturalną. Pod koniec życia doświadczył jednak karnego zesłania na wyspę Patmos na Morzu Egejskim. Tam, około roku 95., otrzymał od Jezusa kolejną misję specjalną. Doznał niezwykłych wizji mistycznych, które dotyczyły przyszłych losów Kościoła, aż do ostatecznego przyjścia Pana. Swoje tajemnicze objawienia pozostawił przyszłym pokoleniom w księdze Apokalipsy.
Apostoł miłości
Umiłowany uczeń dużo pisał o Bożej miłości i przyjaźni. To właśnie w jego Ewangelii znajdują się te przepiękne zdania: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali” (J 15,12-17).
Także w Liście św. Jana padają słynne słowa, które stały się kluczem do rozumienia Bożego działania: „Miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością” (1 J 4,7-8).
Jedynie ten, kto doświadczył Miłości, potrafi o Niej tak pięknie opowiadać. Jan pokazał, jakże warto budować dobrą, naturalną relację przyjaźni z Jezusem. Dzięki niej można bez lęku i skrępowania wtulić się w Niego oraz prosto i szczerze rozmawiać. Jedynie taka bliskość pomaga wytrwać do końca, także w chwili próby.