separateurCreated with Sketch.

„Należycie do koła wędkarskiego?!” O rybce na samochodzie, autostradowej ewangelizacji i antyświadectwie

RYBA NA SAMOCHODZIE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jarosław Kumor - 23.11.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jedni na jej widok mówią: „Nasi jadą!”. Inni podejrzewają, że jest to logo jakiegoś koła wędkarskiego (i trzeba przyznać, że dwa tysiące lat temu nie byłoby to tak dalekie od prawdy). Jeszcze inni wypatrują dzięki niej okazji do ewangelizacji, a niektórzy nie chcą jej przyklejać, by nie być antyświadectwem. Jedna mała rybka, a tak wiele reakcji.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Znak pierwszych chrześcijan dziś bardzo często – jeśli nie najczęściej – spotykamy w przestrzeni publicznej… na szosie. Bez wątpienia obecność znaku ryby na samochodach przyczyniła się do jego ogólnego renesansu wśród katolików. Jest to wieloznaczny symbol, za którym kryje się chrzest, Eucharystia, ale przede wszystkim sam Jezus Chrystus.

A to dlatego, że słowo ryba” po grecku oznacza ichthys”. Ten wyraz to akrostych – jego poszczególne głoski są pierwszymi literami słów tworzących jakieś wyrażenie. I w przypadku głosek w wyrazie ichthys” mamy pierwsze litery greckich słów: Iēsoûs, Christós, Theoû, Hyiós, Sōtér. W języku polskim będzie to wyrażenie: Jezus Chrystus Boga Syn Zbawiciel. Prawda, że proste?

Z jednej strony patrzę na głębię tego symbolu i zastanawiam się, czy brudna nieraz klapa z tyłu samochodu jest dla niego dobrym miejscem. Z drugiej rozumiem, że jeżeli komuś na tym zależy, lepiej przykleić na karoserii rybkę niż krzyż, który jest symbolem daleko bardziej głębokim i sakralnym.

Przeczytajcie, co o symbolu wiary na samochodzie sądzą moi rozmówcy.

SYLWIA I MARIUSZ: Rybka na samochodzie to świadectwo

Mariusz i Sylwia Margasowie spod Warszawy są małżeństwem, które uznało, że chce poprzez rybkę na swoich samochodach sygnalizować światu wiarę.

– Sylwia kupiła, więc głupio było nie przykleić – żartuje na wstępie Mariusz. Odwlekali kupienie rybek bardzo długo, ale w końcu wykonali ten krok – niby prosty, a jednak tak łatwo o nim zapominać. Jeżeli jednak komuś naprawdę zależy, w końcu się postara. Dlaczego dla nich umieszczenie rybek było tak ważne? – Podchodzimy do tego jak do świadectwa. Jest to drobna rzecz, ale bliski jest nam fragment Ewangelii, w którym Jezus mówi, że kto przyzna się do Niego przed ludźmi, do tego On przyzna się przed Ojcem – dzielą się Sylwia i Mariusz.

Co ciekawe i zabawne, nie wszystkim, którzy zwracali uwagę na symbole na ich autach, ten znak kojarzył się z chrześcijaństwem. Jeden z moich znajomych myślał, że to logo jakiegoś koła wędkarskiego” – śmieje się Mariusz.

Jakie uczucia wzbudzają w nich takie znaczki na innych autach? – Nasz znajomy ksiądz, widząc rybkę, często mówił: "O, znowu nasi jadą!". Oczywiście robi się cieplej na sercu, kiedy widzi się ten symbol u kogoś na samochodzie. To nam pokazuje, że jako ludzie przyznający się do Jezusa, nie jesteśmy sami – kończą Sylwia i Mariusz.

JAREK: Rybka na samochodzie – wersja norweska

Nieco inne i rzadko spotykane jest doświadczenie pracującego w Norwegii Jarosława Pędraka. Jego przykład pokazuje, że naklejenie rybki na samochód bywa swego rodzaju odpowiedzią na inne samochodowe naklejki.

– Często widywałem bardzo dobrze znane w Skandynawii znaczki łosia albo napisy czy symbole sygnalizujące pasje kierowców. Muszę powiedzieć, że zazdrościłem trochę tym ludziom. Widać było, że mogą się z czymś utożsamić, mają jakieś poczucie przynależności. Sam zatem chciałem opieczętować swój samochód, ale nie wiedziałem, co mogłoby się na nim znaleźć – opowiada Jarek.

Był to czas przed jego nawróceniem. Kiedy tą najważniejszą relacją jego życia stała się relacja z Bogiem, pytanie o znaczek, z jakim mógłby się utożsamić, okazało się oczywiste.

Rybka na samochodzie – symbol, który dyscyplinuje

Trzeba powiedzieć, że ten symbol na samochodzie zobowiązuje. Lubię szybką jazdę. Miałem z tym problem i muszę przyznać, że gdy na tylnej klapie pojawiła się rybka, często łapałem się na tym, że trzeba zdjąć nogę z gazu. Zaczęło do mnie docierać, że ludzie postrzegają mnie jako chrześcijanina i nie mogę być antyświadectwem – stwierdza.

Z drugiej strony znak ryby pomaga Jarkowi pamiętać, że Ktoś się nim opiekuje i towarzyszy mu w trakcie jazdy.

Z jego obserwacji wynika, że w Norwegii symbol wiary na samochodzie to rzadkość. – Zdarzają się sporadycznie, ale dostrzeżenie tego znaku jest bardzo miłe, zwłaszcza w kraju, gdzie katolików jest tylko 2%. Mamy tu pewne multikulti – bardzo różne poglądy, wyznania, podejścia do życia. Kiedyś pewnie bym się wstydził wyjechać na drogę, gdzie spotykam tak zróżnicowanych kierowców i przyznawać się poprzez znaczek na samochodzie do swojej wiary. Dzisiaj jest mi o wiele łatwiej – dzieli się.

Jarek zwrócił też uwagę na charakterystyczną naklejkę z rybką (jako symbolem chrześcijaństwa) i atakującym ją rekinem. – Traktuję to jako coś z jednej strony niepokojącego, ale z drugiej nawet humorystycznego. Jeżeli ktoś zadaje sobie trud, żeby ten nasz znaczek ryby obśmiać czy zaatakować, to znaczy że obecność takiego symbolu na samochodach ma sens – podsumowuje Jarek.

REKIN RYBKA

MICHAŁ: Jestem wierzący, ale nie naklejam

Zupełnie inne podejście do symbolu wiary na samochodzie prezentuje Michał Durski, mąż, ojciec, pracownik korporacji. Nie kryje, że brak znaku jego wiary na tylnej klapie auta jest związany z pewną jego słabością.

– Dla mnie rybka na aucie to jak np. noszenie flagi. To, co oznacza symbol, z którym się afiszuję, powinno być zbieżne z moim postępowaniem – mówi. – Zdarza mi się często przekraczać prędkość, więc wolę być spójny – precyzuje. Przypuszcza poza tym, że może to być też pewna pozostałość po jego rodzinnym Poznaniu, gdzie panuje powszechna opinia, że wiara to sprawa prywatna.

– Jeśli nie jestem w stanie czegoś przestrzegać, to nie piszę nigdzie, np. w social mediach, że przestrzegam. Analogicznie nie naklejam rybki, która w moim odbiorze jest zobowiązaniem. Mam kolegę, z którym kiedyś jechałem w trasę i on, ruszając, odmówił jakąś modlitwę do św. Krzysztofa, a potem jechał jak wariat. Kompletnie nie kleją mi się takie zachowania – kontynuuje Michał.

Również on odniósł się do rekina, który na niektórych samochodach ma zapędy do połknięcia ryby. – Jesteśmy bardzo spolaryzowani jako społeczeństwo, więc ten rekin nie dziwi. Jest jakąś formą wyrazu i nie oburza mnie tak bardzo, jak np. osiem gwiazdek, które są zdecydowanie wulgarne. Na rekina patrzę jak na jakąś pomysłową formę sprzeciwu. Każdy ma do tego prawo – puentuje.

Ryba na karoserii: można, ale nie trzeba

Zapadły mi w pamięć słowa Jacka Borusińskiego z grupy teatralnej Mumio, który powiedział mi kiedyś w wywiadzie, że wiara to nie tylko rybka na autku. Trudno się z tym nie zgodzić. Liczy się to, jak żyjemy (i jeździmy), a symbol wiary może to najwyżej podkreślać. Wspaniale, jeżeli okaże się to jeszcze przyczynkiem do rozmowy z drugim człowiekiem o Bogu.

Słuchając moich rozmówców i patrząc na własne doświadczenie, daleki byłbym od stwierdzenia, że każdy szanujący się katolik powinien się identyfikować na drodze symbolem swojej wiary. Grunt, by identyfikowała nas za kierownicą rozwaga i uprzejmość. Przy tych cechach rybka może być dodatkowym atutem.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.