Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Przy jednej z ulic w niedużym mieście jest przystanek autobusowy, a przed nim przejście dla pieszych. Pewnego dnia przez ulicę w tym miejscu chciała przejść starsza pani. Autobus stał na przystanku, z prawej strony nikt nie nadjeżdżał, weszła na pasy. W tej samej chwili usłyszała pisk opon, trąbienie autobusu i krzyk…
Gdy zorientowała się o co chodzi, okazało się, że w tym samym czasie, w którym ona weszła na pasy, jadąca za autobusem kobieta postanowiła stojący autobus ominąć. Śpieszyła się, dodała gazu i wtedy zobaczyła starszą panią… Hamulce zadziały, samochód był nowy, sytuacja zakończyła się bez tragedii.
Ale czy ten manewr był konieczny?
Św. Ignacy Loyola nie był kierowcą a w jego czasach nikt nawet nie śnił o podróży z miasteczka Azpeitia, gdzie się urodził, do Madrytu w ciągu zaledwie 4 godzin. Ale założyciel jezuitów znał się jak nikt na rachunku sumienia.
Dużą wagę przykładał do „rachowania” nie tyle swoich grzechów, by wymierzyć sobie karę i żyć w poczuciu dręczącej winy, ale do „rachowania” dobroci Bożej, którą negujemy albo lekceważymy.
Zachęcał do spotykania się z Bogiem w swoim sumieniu, by pod czułym spojrzeniem Ojca zobaczyć, co mogłoby nas od Niego oddalać. Jako katolicy jesteśmy zobowiązani do praktyki rachunku sumienia i kojarzymy ją zazwyczaj z przygotowaniem do spowiedzi.
A gdybyśmy czułemu spojrzeniu Ojca podsunęli nasz sposób bycia kierowcami pojazdów dużych i małych? I sprawdzili, czy aby to, jak jeździmy, nie naraża innych na utratę zdrowia, lub życia?
Kierowców i pojazdów przybywa. W 2020 r. policja zarejestrowała ich aż 32 991 083, w tym motocykle, samochody ciężarowe i osobowe. Tego samego roku kierowcy spowodowali aż 23 540 wypadki drogowe.
W wyniku tych zdarzeń, powstałych z różnych przyczyn, aż 2 491 osób poniosło śmierć. Aby sobie uzmysłowić jak duża to liczba, wyobraźmy sobie, że znika nagle nadmorska wieś Stegny – dziś mieszka tam prawie 2400 osób.
Dlaczego – mimo nowoczesnych udogodnień, pasów bezpieczeństwa, poduszek powietrznych, regulacji trakcji, systemów nadzorujących odstęp od poprzedzającego pojazdu, ostrzegających o zagrożeniu zderzeniem, czujników zmierzchu i deszczu – na drogach wciąż giną ludzie, a w skali roku jest to tak zatrważająca liczba?
Z danych policji wynika, że w Polsce w zeszłym roku odnotowano ponad 111 tysięcy osób prowadzących samochód pod wpływem alkoholu. Był to najwyższy wynik w naszym kraju od dekady.
Statystyki pokazują też, że spożycie alkoholu przez Polaków stale rośnie, a w 2019 roku było największe od 25 lat. Statystyczny Polak wypił wtedy 9,78 litrów alkoholu w przeliczeniu na czysty spirytus. Szczególnie niepokojący jest okres świąteczno-sylwestrowy oraz Nowy Rok, kiedy nietrzeźwi na drogach to prawdziwa plaga.
Z raportu NIK wynika, że korzystający z dróg w Polsce są ponad trzy razy bardziej narażeni na utratę życia w następstwie wypadku niż podróżujący po drogach Szwecji czy Norwegii. My, polscy kierowcy, w większości ochrzczeni, jeździmy tak, że dzięki nam Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc w Unii Europejskiej pod względem bezpieczeństwa.
Kierowcy nie spotykają się w duszpasterstwach. Nie ma osobnych katechez dla posiadaczy prawa jazdy. Zwykle kilka słów dotyczących odpowiedzialności, nie tylko karnej, ale również moralnej kierowcy pojawia się z racji wspomnienia św. Krzysztofa, patrona kierowców. Ale warto małe zestawienie zrobić, aby sięgać do niego w czasie rachunku sumienia.
Jak jeżdżę? Czy przestrzegam przepisów ruchu drogowego? A może wyjeżdżam na ostatnią chwilę i potem notorycznie je łamię, aby mimo wszystko zdążyć na umówione spotkanie?
Czy nie nadużywam alkoholu, albo innych środków odurzających a potem, pod ich wpływem nie wsiadam za kierownicę? Może uznaję, że „po jednym piwie wzrok nie ucieka”?
Jak reaguję, gdy ktoś szarżuje na drodze i stanowi zagrożenie? Czy otwieram szybę i posyłam stosowną wiązankę wulgaryzmów? A może zdarzyło mi się wstawić rękę za okno i pokazać środkowy palec?
Co robię w czasie długiej drogi, gdy czuję zmęczenie? Zatrzymuję się, by odpocząć, czy mimo wszystko jadę dalej, aby jak najszybciej osiągnąć cel? Z jaką prędkością jeżdżę? Czy zatrzymuję się przed przejściem dla pieszych?
Co robię, gdy jednak dochodzi do kolizji, albo sytuacji niebezpiecznej, zagrażającej czyjemuś życiu? Czy jestem w stanie wziąć odpowiedzialność i przyznać się do winy? A może uciekam, licząc na to, że uniknę kary, mandatu, więzienia?
Czy na moim samochodzie wożę naklejoną rybkę, imię Jezus, albo mam różaniec doczepiony do lusterka? Czy kiedy jeżdżę, zastanawiam się nad tym, że naklejka, która ma być świadectwem i wyznaniem wiary może ośmieszać Jezusa, gdy jego uczeń jeździ niezgodnie z przepisami i naraża bezpieczeństwo innych ludzi?