separateurCreated with Sketch.

Janeczek żyje, bo uratowali go lekarze. Ale pomógł nam Bóg i ludzie

SERCE DZIECKA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Katarzyna Matusz - 16.12.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
– Pamiętam tamten dzień, jakby to się wydarzyło wczoraj. Pierwsze emocje, które mi wtedy towarzyszyły to: niedowierzanie, smutek, szok, żal, rozczarowanie. Nie mogłem uwierzyć, że to jest tak poważne – mówi Piotr Nepelski.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Diagnoza, którą usłyszeli, brzmiała: wielowodzie, postępująca niewydolność sercowo-krążeniowa i kurczliwość lewej komory na znikomym poziomie, krytyczna stenoza aortalna, dysfunkcja lewej komory serca, wada zastawki mitralnej, liczna fibroelastoza. Lekarze nie dawali Jankowi większych szans na przeżycie porodu, operacji – tych wewnątrzmacicznych, jak i kolejnych, gdy był już na świecie. A potem nie dawano mu szans na opuszczenie szpitala. A on doszedł do siebie w błyskawicznym tempie, rozwija się tak, jak jego rówieśnicy, a lekarze na każdej kontroli są w szoku, że z tak krytyczną wadą serca można funkcjonować w taki sposób.

Lekarze nie dawali mu szans

Katarzyna Matusz: Jak przetrwać informację o poważnej chorobie dziecka?

Natalia Nepelska: Przez długi czas byłam w ogromnym szoku. Dopiero jak Janek wyszedł ze szpitala, to zaczęło się wyrzucanie z siebie emocji, niedowierzania, nieporozumienia między nami. Zawsze byłam blisko Boga, więc nie ukrywam, że dużo się modliłam. I teraz wiem, że bez różańca w ręku nie udźwignęłabym tych wszystkich spotkań z lekarzami w szpitalu, tych informacji, jak jest źle.

Piotr Nepelski: Nie ma co ukrywać, że to był trudny okres i czasami nieporozumienia się pojawiały. U mnie też był kryzys, chyba na każdym możliwym polu.

Jakie w takiej sytuacji pojawiają się pytania?

N.N.: Ja myślałam przez długi czas: co zrobiłam nie tak? Teraz mamy wiedzę, że w naszych rodzinach zdarzały się problemy z serduszkami, ale na tamten moment nie mieliśmy tej świadomości, więc głównie to było oskarżanie siebie, zwłaszcza, że przez siedem miesięcy ciąży mieliśmy informację, że wszystko jest dobrze. A nagle nie jest dobrze. I to krytycznie nie jest dobrze. Potem pojawiały się takie myśli, że nie chcę, żeby moje dziecko cierpiało, a z drugiej chcę, żeby było z nami.

P.N.: Może to inaczej by przebiegło, gdyby lekarze potrafili z nami rozmawiać. Uważam, że tu nie potrzeba jakiś wielkich umiejętności, po prostu rozmowa i normalna komunikacja, na zasadzie: nie jest dobrze, ale to nie znaczy, że na pewno umrze, że na pewno będzie źle. Znamy przypadki takich rodzin, które się poddały po informacjach przekazanych w taki sposób. A trzeba przeogromnej siły, żeby wziąć te informacje na klatę i walczyć.

SERCE DZIECKA

Do końca życia będziemy wdzięczni

Mają państwo jeszcze córeczkę. W jaki sposób informacja o chorobie Janka była jej przekazywana?

N.N.: Wprost, normalnie, bardzo często jej mówię, że Janek ma chore serce i musi iść do szpitala, raz idzie mama, raz idzie tata. Nigdy nie robiliśmy tajemnicy przed nią, przed nikim. Staramy się nie chować tej sprawy pod dywan, no i oswajać z myślą, że Janek jest chory.

O czym chcieliby państwo powiedzieć innym rodzicom?

N.N.: Że jest coś takiego, jak echo serca, które można wykonać jeszcze będąc w ciąży. Ja nie miałam takiej świadomości. Poprzestaliśmy na badaniach połówkowych i zapewnieniach lekarzy, że wszystko jest dobrze, a tak nie było. Każdej mamie, która oczekuje dziecka, radziłabym wybrać się na echo serca, najlepiej w połowie ciąży, by mieć spokój sumienia, że z dzieckiem jest wszystko dobrze. I żeby słuchać siebie. Ja miałam takie przeczucie, że coś jest nie tak, ale to moje wewnętrzne przekonanie zostało zagłuszone, a teraz wiem, że trzeba słuchać własnego głosu i podążać za nim.

P.N.: Spotkaliśmy się z wielkim wsparciem naszej rodziny, przyjaciół, znajomych, ich znajomych, a nawet ludzi, z którymi jesteśmy tylko w relacjach służbowych, biznesowych. Każdy nas wsparł, a my za to bardzo dziękujemy i pewnie do końca życia będziemy wdzięczni.

Janeczek jest podopiecznym Fundacji Serce Dziecka.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!