Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Za swoje uskładane pieniądze kupiła farby i płótna. Od tego czasu namalowała już około 200 obrazów. Można je oglądać na jej profilu w mediach społecznościowych „Obrazy malowane sercem”. Ale nie tylko, bo przez te trzy lata miała już ok. 10 wernisaży swoich prac, m.in. w zeszłym roku na Niewidzialnej Wystawie w Warszawie. Środki ze sprzedaży obrazów przeznaczone są na rehabilitację Wanessy i jej rodzeństwa z niepełnosprawnościami.
„Mam na imię Wanesska – mam rodziców, którzy kochają mnie ponad życie, kochanego brata, młodszą siostrę i mam bonusik od życia, jakim jest zespół Downa” – tak młoda artystka sama przedstawia się w mediach społecznościowych.
Potrzeba serca
– Początkowo myśleliśmy, że to będzie chwilowy zapał, bo wcześniej była już nauka baletu, tańca, gry na keyboardzie, ale okazało się, że nie w tym przypadku – mówi Karolina Bąkowska, mama Wanessy.
Dziewczynka zawsze lubiła kolorowanki, w związku z czym w domu była ich niezliczona ilość. To ją zawsze pochłaniało. Maluje w kuchni – wtedy życie rodzinne musi się przenieść w inne miejsce. Nie maluje codziennie, ale wtedy, gdy czuje taką potrzebę.
– Dziś nie malowałam – mówi Wanessa, gdy rozmawiamy.
– Czasami namaluje trzy obrazy w tygodniu, a czasami nie maluje przez kilka tygodni. Jej obrazy oddają jej emocje: gdy jest smutna, obraz jest smutny, jak np. po śmierci jednego z ulubionych nauczycieli. Gdy jest radosna, taki też maluje obraz – mówi mama Wanessy.
200 obrazów, każdy inny
Spośród tych dwóch setek obrazów, które namalowała, dotąd prawie każdy wykonany jest inną techniką, nie zawsze oczywistą. Dziewczynka ma swój telefon, na którym ogląda filmiki dotyczące malarstwa i nimi się inspiruje w stosowanych technikach. Pomocny okazał się nawet grzebień, plastikowy kubek, folia aluminiowa czy płatki kosmetyczne. Sama dobiera kolory i wykonuje swoje prace.
Na co dzień jest uczennicą szóstej klasy szkoły publicznej, gdzie sobie świetnie radzi.
– Mam tam ulubione koleżanki – mówi Wanessa.
Lubi też jeździć konno, a domowa papuga Koko została nawet bohaterką jednego z obrazów. Oprócz niej w domu Bąkowskich jest mały zwierzyniec. Wanessa na pierwszym miejscu wymienia psa Figę i królika Kumi. Są jeszcze rybki i ptaszki zeberki: Klara i Felek. W wolnym czasie lubi też np. układać puzzle, obecnie ze 180 części. Brała też udział w profesjonalnej sesji fotograficznej jako modelka.
Widzieć sercem
W zeszłym roku Wanessa wpadła na pomysł, że namaluje obraz pt. Ziemia, który wraz z listem wyśle Królowej Elżbiecie II. Jakież było zdziwienie jej samej i rodziców, którzy nie do końca wierzyli w powodzenie tego przedsięwzięcia, gdy przyszła odpowiedź z Pałacu Buckingham. Dama dworu podziękowała w imieniu Królowej za piękny obraz i pracę Wanessy.
„Królowa była bardzo wzruszona, że chciałaś opowiedzieć jej trochę o swoim życiu w Polsce i bardzo doceniła pracę w stworzenie obrazu Ziemia”– napisała Mary Morris.
– W zeszłym roku wiele wydarzyło się wokół osoby Wanessy, ale to jej w ogóle nie zmieniło. Ma wobec tego wiele pokory i dystansu – mówi Karolina Bąkowska.
Przyznaje, że sami z mężem sporo nauczyli się od córki.
– Wanessa ma wiele miłości do ludzi. Nauczyła nas pokory i cierpliwości, postrzegania ludzi nie poprzez ich czyny, ale sercem, po prostu najzwyczajniej w świecie. Dzięki niej widzimy, że szklanka jest do połowy pełna, a nie pusta, i tak żyje się znacznie lepiej.
Ten optymizm na pewno przydaje się w codziennym życiu rodziny Bąkowskich. Oprócz Wanessy rodzice wychowują jeszcze dwójkę dzieci z niepełnosprawnością: Alana z autyzmem i złożoną niepełnosprawnością neurologiczną i Danusię z zespołem Downa.
Zwyczajny dodatek do życia
– Owszem, mamy wiele zajęć. Skłamałabym gdybym powiedziała, że czasami nie jest trudno. Dzisiejszy dzień np. jest trudniejszy, bo spaliśmy tylko dwie godziny, młodsza córka płakała, a jeszcze nie mówi, jest po operacji serca. Wanessa także ma bezdech senny, więc jesteśmy przyzwyczajeni, że od 10 lat śpimy po 4-5 godzin, ale czasami, jak dziś, mniej – mówi Karolina Bąkowska.
Sama jest przewodniczącą Stowarzyszenia Zastępczego Rodzicielstwa. Przyznaje, że w ich domu nie mówi się o niepełnosprawności, ale nie dlatego, że jest to temat tabu, ale dlatego, że jest ona zwyczajnym dodatkiem do ich życia.
– Nie definiujemy jednak siebie i naszej rodziny poprzez niepełnosprawność, po prostu z nią żyjemy – mówi mama Wanessy. – Jeśli jedziemy do okulisty do Krakowa, robimy wypad w góry, jeśli do genetyka do Wrocławia, robimy wycieczki po Dolnym Śląsku, jesteśmy aktywni. Owszem, może czasami możemy zrobić mniej, a może po prostu inaczej – dodaje.