separateurCreated with Sketch.

Wierzę, że Helena Kmieć przyczyniła się do uzdrowienia mojego znajomego [świadectwo]

HELENA KMIEĆ
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Redakcja - publikacja 22.01.22, aktualizacja 22.01.2024
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Wierzę, że te dwie wiadomości w jednym czasie to sygnał od Heleny. Na pewno jeszcze odwiedzę Helenę, żeby podziękować, a w razie pogorszenia zdrowia Andrzeja – z reklamacją. Jestem przekonany, że ona już ogląda Boga twarzą w twarz”. Oto świadectwo kleryka Pawła.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Odkąd usłyszałem o śmierci Heleny, byłem zainteresowany jej postacią, przekonany, że nieprzypadkowo Bóg pozwolił, żeby zginęła w ten sposób. Bo sam mam doświadczenie, że Bóg jest bardzo dobry i nie robi nic przypadkiem. Trochę poczytałem, czasem sobie o niej przypomniałem i tyle.

Jednego dnia, około pół roku temu, dowiedziałem się, że mój bliski znajomy, dobroczyńca, ojciec kilkorga dzieci i bardzo fajny człowiek, ma czerniaka. Czerniak był na nodze, wycięli go. Jego żona, którą też dobrze znam, była zmartwiona bardzo.

Tego dnia był jakiś dzień misyjny i na stronie „Gościa Niedzielnego” mignęła mi Helena. Pomyślałem, że poproszę ją o wstawiennictwo dla uzdrowienia Andrzeja. Tak więc w najbliższe ferie, kiedy wypuścili nas z seminarium, w okolicy Paschy, wziąłem kolegę i pojechaliśmy pielgrzymować na grób Heleny, modląc się w drodze.

Parę dni potem Andrzej miał biopsję i sprawdzane węzły chłonne (bo to się szybko tam przenosi) i okazało się, że jest zupełnie czysty. Myślę, że Helena pomogła. Nie mam na to dowodów, ale myślę, że tak było. Była wielka radość, kiedy się okazało, że Andrzej jest zdrowy. A zwykle z czerniakiem nie jest tak łatwo.

Przyznam, że motywacją, żeby w końcu napisać, było spotkanie z żoną Andrzeja dziś. Powiedziała, że na miejscu wyciętego czerniaka pojawiały się jakieś „pieprzyki”, znowu się martwi. Tak więc napisałem, żeby załatwić to, co zaniedbałem, może Helena chciała się przypomnieć, a ja dalej będę prosił ją o pomoc.

Odpowiedź na moją wiadomość przyszła z fundacji po dłuższym czasie, praktycznie równocześnie z wiadomością od żony Andrzeja, że Andrzej nie ma żadnych przerzutów i został wylosowany do nowatorskiej terapii. Bo okazuje się, że czerniaka nie można chyba całkowicie wyeliminować.

Jednak jest zupełnie dobrze, a wierzę, że te dwie wiadomości w jednym czasie to sygnał od Heleny. Na pewno jeszcze odwiedzę Helenę, żeby podziękować, a w razie pogorszenia zdrowia Andrzeja – z reklamacją. Jestem przekonany, że ona już ogląda Boga twarzą w twarz.

kl. Paweł z Warszawy

Zobacz archiwalne zdjęcia Heleny Kmieć:

24 stycznia mija kolejna rocznica śmierci polskiej wolontariuszki. Świadectwo publikujemy dzięki uprzejmości Fundacji im. Heleny Kmieć.