separateurCreated with Sketch.

Uzależnienie – rozpaczliwa próba poradzenia sobie z cierpieniem

UZALEŻNIENIE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jeśli chcemy pomagać ludziom wychodzić z uzależnień i zapobiegać im, nie wystarczy opowiadanie o tym, że narkotyki wciągają, pornografia niszczy mózg, a telefon może działać jak pompa dopaminowa w kieszeni. Co zatem robić?
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

O uzależnieniach przez całe dekady mówiło się jak o nieszczęściu, które ludzie na własne życzenie sprowadzają na siebie z powodu słabej woli. Za uzdrawiające uznawano stygmatyzację i kary. Powoli rozumienie natury uzależnień się zmienia. Dziś już mówimy o „chorobie alkoholowej” albo że narkomania jest chorobą – nadal jednak widząc ją jako stan daleki od zdrowia, a nie skutek wcześniejszego procesu, który ją spowodował.

Uzależnienie rozwija się bowiem na gruncie osobistej historii, w której zabrakło zaspokojenia fundamentalnych potrzeb.

Trauma a uzależnienie

Gabor Maté, kanadyjski terapeuta i autor książki In the Realm of Hungry Ghosts, która niebawem ukaże się w języku polskim (Bliskie spotkania z uzależnieniem. W świecie głodnych duchów), opisuje doświadczenia ze swojej pracy na ulicach Vancouver. Jego pacjentami jako lekarza rodzinnego byli często heroiniści, a ich historie niezwykle rzadko kończyły się happy endem. Wszyscy, których spotkał, mieli w swojej historii doświadczenie traumy – przemocy domowej, porzucenia, bardzo często także wykorzystania seksualnego w dzieciństwie. Z perspektywy lat pracy jako terapeuta w nurcie Compassionate Inquiry (dosłownie: „poszukiwanie pełne współczucia”), który stworzył, stwierdza: trauma nie zawsze powoduje uzależnienie, ale u podłoża uzależnienia zawsze leży trauma.

Ludzie nie popadają w uzależniania z głupoty ani lenistwa. Zanim człowiek uzależniony rozwinął zachowania kompulsywne albo zaczął nadużywać substancji psychoaktywnych, stanął twarzą w twarz z bólem, na który nie znalazł lekarstwa. Ten ból może mieć oblicze „pustki”, bliżej nieokreślonego, intensywnego cierpienia psychicznego, natrętnych myśli, napięcia, którego nie sposób rozładować. Owo cierpienie albo poczucie zobojętnienia i odcięcia od życia może być skutkiem traumy. Trauma to konfrontacja z czymś przerażającym, co przekracza możliwość wewnętrznego „przerobienia”, przeżycia i zrozumienia. Nie ma też z nami nikogo, kto by nas wsparł, więc czujemy się całkowicie bezbronni wobec tego, co się wydarza.

Społeczeństwo świadome

Szczególną odmianą traumy jest trauma zaniedbania. To powtarzająca się dla dziecka sytuacja braku reakcji na jego podstawowe potrzeby, czyli emocjonalnego opuszczenia. Doświadczenia traumatyczne w dzieciństwie upośledzają zdolność do radzenia sobie z trudnymi emocjami – uczucia stają się niemożliwą do zrozumienia gmatwaniną, bo nikt nie pomógł ich przeżyć. Po to, by mały człowiek mógł przetrwać, odcięta została złość, zamrożone potrzeby, stłumiony płacz. Dorosły potem nie rozumie w sobie oceanu smutku, przepaści osamotnienia, lawiny gniewu, pustyni bezradności.

Jeśli chcemy pomagać ludziom wychodzić z uzależnień i zapobiegać im, nie wystarczy opowiadanie o tym, że narkotyki wciągają, pornografia niszczy mózg, a telefon może działać jak pompa dopaminowa w kieszeni. Po pierwsze, potrzebujemy stawać się społeczeństwami świadomymi złożoności ludzkiej psychiki oraz skutków traumy. Człowiek, który zmaga się z uzależnieniem, potrzebuje głębokiej terapii, polegającej najpierw na zrozumieniu własnego cierpienia i możliwości przeżycia niedostępnych, zamrożonych uczuć z towarzyszeniem specjalisty, który się na tym zna.

Więzi

Johann Hari w poruszającym wystąpieniu o uzależnieniach powiedział:

Przeciwieństwem uzależnienia nie jest trzeźwość, ale więzi.

Uzależnienie ma uśmierzyć ból dojmującego osamotnienia. By młodzi ludzie nie przepadali w czeluściach gier i pornografii, potrzebujemy stawiać na pełne akceptacji i wspierające więzi, zaczynając od rodziny. Więzi zwiększają odporność psychiczną i dają poczucie przynależności. W dorosłym życiu łatwiej potem sami je budujemy i sięgamy po nie, gdy jest trudno. Jeśli wzrastamy w świecie zaburzonych więzi, uczymy się, że bezpieczniej jest zbudować relację z substancją czy niosącym chwilową ulgę działaniem – niż z sobą samym czy drugim człowiekiem.

Rodzina potrzebuje stawać się miejscem zauważania uczuć i potrzeb dzieci oraz szacunku wobec nich. Rozmowa o nich, bez oceny i prawienia kazań, znaczy o wiele więcej niż pytania o sprawdziany i zadania domowe. Tylko człowiek widziany i słyszany ma szanse rozwinąć emocjonalny dobrostan.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.