Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Potrzebujemy teraz mnóstwa zasobów, by na różne i dostępne nam sposoby ogarniać sytuację kryzysową, w jakiej uczestniczymy z powodu wojny w Ukrainie. To znaczy, że potrzebujemy sprawdzać, co te zasoby pomnaża, a co sprawia, że wyciekają jak woda na pustyni wylewana w piach. Kiedy spędzasz dzień na śledzeniu bieżących doniesień, to przeznaczasz swoje siły fizyczne i psychiczne na zmarnowanie, chyba że pracujesz jako publicysta. Choć nawet wtedy po trzech dniach wynieśliby cię sprzed biurka w stanie bliskim obłędu, bo nasze mózgi mają ograniczoną pojemność.
Dieta informacyjna
Do nowych nawyków w obecnej rzeczywistości potrzebujemy wprowadzać od zaraz tzw. dietę informacyjną. To nie znaczy, że mamy się nie orientować, co się dzieje – bo możemy zafundować sobie kolejny rodzaj trwałego stresu, spowodowanego udawaniem, że wszystko jest w porządku. Każdy z nas jednak posiada jakąś własną miarę odporności psychicznej. I to ten moment, w którym określenie tej miary bardzo nam pomoże w funkcjonowaniu.
Możemy ulegać złudzeniu, że nasze czuwanie przy serwisach informacyjnych zapewni nam bezpieczeństwo. Owo stanie na warcie jednak nikomu nie służy, za to zalewa nasz mózg hormonami stresu. Przyszłość świata nie zależy od tego, czy z dokładnością do 10 minut sprawdzimy pasek wiadomości albo odświeżymy stronę w przeglądarce. To myślenie magiczne, przez które sobie szkodzimy. Zajęci śledzeniem newsów mamy wrażenie, że robimy coś ważnego; w rzeczywistości marnujemy siły, które moglibyśmy przeznaczyć na twórczy wkład w rzeczywistość.
Zachodzi tu mechanizm podobny jak w martwieniu się: osoba, która się zamartwia, wierzy, że pracuje na rzecz własnego (lub czyjegoś) bezpieczeństwa. W trwającej wieczność próbie generalnej najgorszych scenariuszy zużywa siły i czas, który mogłoby wypełnić karmiące, wartościowe życie. „Hiperczujność” może być w nas śladem po wczesnych doświadczeniach, gdy nic od nas nie zależało (np. gdy byliśmy dziećmi), a działo się wiele zła (czyli po traumie). Wtedy tym bardziej potrzebujemy siebie chronić przed nawałem złych wiadomości. Śledzenie doniesień może oznaczać, że wpadliśmy w zamrożenie. To strefa regulacji emocjonalnej, w której lądujemy, gdy to, co się dzieje, przerasta nas. Pomaga z niej wychodzić kontakt z innymi ludźmi, natomiast ekspozycja na dramatyczne doniesienia wzmacnia znieruchomienie i bezsilność.
Ewakuacja
Warto w tym czasie mieć jedno sprawdzone źródło informacji, jednen serwis. Ja wybrałam oficjalną stronę jednej z bardzo dobrych gazet – jest rzeczowa, w czarno-białej szacie graficznej; w odróżnieniu od wielu serwisów nie epatuje tabloidową czerwienią i nie serwuje dramatycznych zdjęć, krzyczących od pierwszej strony. Znam już trochę swoją wrażliwość (wysoką) i zauważyłam, co się dzieje w moim ciele, gdy zaglądam w różne miejsca w sieci. Gwałtowny spadek energii, panika, ból brzucha – to dla mnie sygnały, że potrzebuję siebie ewakuować z danego miejsca.
Bardzo nie polecam oglądania wojny „live” – w sieci pojawia się mnóstwo filmików kręconych przez żołnierzy czy cywilów z miejsc walk. Nigdy nie wiadomo, co nasze oczy ostatecznie zobaczą, a również obraz może działać traumatyzująco. Gdy tyle już wokół nas dzieje się tragedii, dokładanie sobie obciążenia psychicznego jest nieodpowiedzialne. Trauma to stan zalania emocjami nie do przepracowania, nie do przeżycia. Nie ma najmniejszego sensu fundować sobie czegokolwiek w tym rodzaju na własne życzenie.
Na miarę możliwości
Nasza psychika w tym czasie potrzebuje wsparcia i ochrony, byśmy mogli podejmować wyzwania związane z tym wyjątkowym czasem. Robić to, co możemy i od czego zależy nasze zwykłe, fizyczne życie. Dawać oparcie naszym bliskim. Pomagać osobom w kryzysie migracyjnym. Angażować się w działania pomocowe na miarę naszych możliwości. Nie zrobimy tego wszystkiego z paliwem, które wycieka na obsługiwanie setek strasznych obrazów i analizowanie map wojskowych.
Dobrze obserwować siebie, napięcie, jakiego doświadczamy, spadki i przyrosty energii. Co nam jej dolewa, a co ją upuszcza. Wyznaczyć porę, kiedy zaglądamy do wiadomości i co ważne – cezurę, kiedy zakańczamy śledzenie informacji i idziemy spać. Nasz organizm, by poradzić sobie z tym, co się dzieje, może się domagać więcej snu. A to zawsze dobry sposób na regenerację i zbieranie sił na wszystko, co przed nami.