separateurCreated with Sketch.

Wstrząsająca relacja biskupa Charkowa o posłudze na krwawiących terenach Ukrainy [zdjęcia]

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
CREDO - 01.04.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Biskup Pawło Honczaruk jest ordynariuszem rzymskokatolickiej diecezji charkowsko-zaporoskiej, która najbardziej cierpi z powodu rosyjskiej inwazji. Oto jego bezpośrednia relacja z terenów niezwykle mocno doświadczonych wojną.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Od pierwszego dnia szerokiej inwazji Rosji na Ukrainę bp Pawło przebywa w Charkowie, służąc wszystkim potrzebującym, bez względu na wyznanie. Biskup organizuje pomoc humanitarną, wspiera wojskowych i ich rodziny, modli się na pogrzebach młodych obrońców Ukrainy, schodzi do metra w Charkowie, by pobłogosławić ludzi, którzy ukrywają się przed bombami i pociskami. I od ponad miesiąca nie widzieli słońca…

Rozmowa odbyła się 34. dnia wojny, mimo ciągłego rozłączania i odgłosów ostrzału w pobliżu samochodu biskupa. „Jestem do tego przyzwyczajony, po prostu słucham charakteru ostrzału. Myślę, że ci, którzy tu mieszkają, wszyscy już słyszą: skąd, dokąd i co” – mówi bp. Pawło.

Rosjanie ostrzeliwują świątynie

Na początku wojny biskup powiedział, że nie zamierza uciekać z Charkowa. A miesiąc później potwierdza: „Jestem w Charkowie, jestem na miejscu”. Charków stał się jednym z kluczowych obszarów ataków okupantów. Rosjanie przeprowadzają ataki rakietowe i bombowe na centrum miasta, strategicznie niszcząc dzielnice mieszkalne i zabijając zwykłych cywilów. Od początku inwazji rosyjskiej na mieszkańców Charkowa i obwodu charkowskiego spadają pociski manewrujące, rakiety balistyczne Iskander, bomby próżniowe i kasetowe.

W ciągu miesiąca wojny w Ukrainie zniszczonych i uszkodzonych zostało około 60 kościołów i budynków sakralnych. Jak na ironię, jest wśród nich wiele kościołów Kościoła prawosławnego patriarchatu moskiewskiego. Trafiało także w kościoły katolickie. Na Sałtowce (osiedle na wschodzie Charkowa) w kościele św. Wincentego a Paulo po eksplozji wybito drzwi i kilka okien. Uszkodzona została również katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny — pojawiły się pęknięcia i wybito kilka witraży.

„I poleciał nam prezencik na dach tak, że posiekał całą blachę” – mówi biskup Pawło (przypomnimy, że na początku marca w kurię diecezji charkowsko-zaporoskiej uderzyła rakieta). Początkowo msze w katedrze charkowskiej trwały nawet pod ostrzałami, ale teraz w katedrze nie ma mszy publicznych. „Modliliśmy się do końca z wiernymi w kościele, na ile było to możliwe, ale już zaczęło uderzać bardzo blisko, a ty nie będziesz przerywać nabożeństwa. Zdaliśmy sobie sprawę, że może to być śmiertelne” – powiedział bp Pawło.

Zobaczcie zdjęcia biskupa, jego posługi oraz z sytuacji na Ukrainie:

W mieście pozostało niewielu parafian — większość z nich wyjechała. Transport publiczny nie kursuje. Niebezpiecznie jest chodzić daleko czy też jeździć samochodem. Dlatego wiernych zachęca się do modlitwy w domu – wyjaśnia ksiądz biskup. W innych miastach – Zaporożu, Dnieprze, Kamiańsku – życie parafialne trwa i ludzie przychodzą na Eucharystię. W Pokrowsku też zbierają się na mszę, a w Kramatorsku i Słowiańsku jest już niebezpiecznie.

Klasztor w Mariupolu został doszczętnie splądrowany, mówi biskup: „Nie wiem, czy jest cały, ale tam nie ma okien i już wszystko jest wyniesione. Z Mariupola został przeniesiony jedynie mszał — to wszystko, co pozostało z kaplicy”.

Przed wojną mieszkali tam i służyli ojcowie paulini: Paweł Tkaczyk OSPPE i Paweł Tomaszewski OSPPE. Nie było z nimi kontaktu od 2 marca i sytuacja była całkiem niejasna. Ale po kilku dniach księżom i niektórym parafianom udało się wyjechać. Obecnie znajdują się w klasztorze parafii św. Mikołaja w Kamieńcu Podolskim.

Trudna sytuacja jest w okupowanych miastach i tam, gdzie trwają walki — okupanci zastraszają księży. Jedynym okupowanym miastem, w którym obecnie posługują księża rzymskokatoliccy, jest Konotop. Kapłani zajmują się pracą duszpasterską i wolontariacką, rozdają pomoc humanitarną. Udzielają także schronienia ludziom – ukrywają się w piwnicy przed ostrzałem.

W Sumach nie ma księdza. Wyjechał na spotkanie i nie mógł już wrócić. Ksiądz z Berdiańska też już pojechał do Polski, ale kiedy wszystko się zaczęło, nie mógł wrócić. Wyprowadził się także ksiądz z Melitopola. Okazało się, że okupanci zaczęli go szukać i jego powrót był niebezpieczny. Kościół w Melitopolu jest nadal nienaruszony, ale nie ma o tym wiarygodnych informacji.

Na terenie tzw. ŁRL i DRL nie ma księży rzymskokatolickich. Ksiądz Mykoła Pilecki TChr, który służył w Doniecku, wyjechał do Polski i nie mógł wrócić. „Miał przyjechać do mnie w piątek, ale wszystko zaczęło się w czwartek… Poproszono go, by już nie jechał, bo to było niebezpieczne” – powiedział bp Pawło.

Dodaje, że utrudniony jest kontakt z wiernymi, którzy tam pozostali. „Ludzie się modlą, martwią się, ale nie mogą nic powiedzieć, ponieważ wszystko jest przesłuchiwane”.

Niebezpieczna misja Kościoła

Okupanci ostrzeliwują miejsca pomocy humanitarnej, jest to teraz niebezpieczna misja, z której Kościół katolicki nie rezygnuje. W końcu miejscowa ludność często nie ma już gdzie kupić lekarstw, żywności i środków higienicznych.

W czasie wojny Kościół katolicki rozdaje dużo pomocy humanitarnej. Istnieje lokalny Caritas-Spes, na którego czele stoi dyrektor ks.Wojciech Stasiewicz. Pomagają też o. Anatoli Klak MIC i ks. Rafal Szkopowiec, który przyjeżdża z Merefy, a także kanclerz diecezji charkowsko-zaporoskiej i proboszcz katedry, ks.Grzegorz Semenkow. Kapłani podzielili między sobą obowiązki i wszystko działa jak należy.

Z Polski, a także z parafii ukraińskich: Dunajowców, Baru, Chmielnickiego, Poninki, Kamieńca Podolskiego, Gródka, Lwowa itd. przyjeżdża dużo ładunków, które na miejscu są sortowane przez wolontariuszy. „Mamy wielu wolontariuszy: wierzących i niewierzących, katolików, prawosławnych, protestantów – wszyscy tworzymy jeden organizm” – mówi biskup.

Pomoc jest dokładnie dystrybuowana w różnych miejscach miasta, które ciągle się zmieniają, aby magazyny nie stały się celem ataku. W Charkowie kilkakrotnie okupanci celowo strzelali do kolejek cywilów do ośrodków wolontariatu i często ostrzeliwali magazyny, w których przetrzymywana jest pomoc humanitarna.

Według niego w Charkowie nie ma kryzysu humanitarnego. Natomiast większy kryzys jest na terytoriach okupowanych, gdzie Rosjanie nie dopuszczają pomocy humanitarnej. „Mam nadzieję, że miasta zostaną wyzwolone, a ludzie w końcu będą mogli wrócić do normalnego życia” – mówi.

Umrzeć jako wolny człowiek lub umrzeć jako niewolnik

"Kościół musi być sobą w czasie wojny i pełnić swoją posługę w różnych charyzmatach" – mówi biskup. Codziennie w Charkowie modli się za Ukrainę, wspiera ukraińskie wojsko, przypominając, że naszym świętym obowiązkiem jest obrona naszej ojczyzny, naszych bliskich. „Jestem wolnym człowiekiem, jestem obywatelem tego kraju, jestem na własnej ziemi” – mówi bp Pawło, dodając, że to wolność i prawda pomagają mu służyć, pomagają kochać, bo to są wartości podstawowe.

Jeszcze przed święceniami biskupimi jako kapelan wojskowy Pawło Honczaruk często jeździł do strefy operacji sił zjednoczonych. Kontynuuje posługę kapłańską, a teraz dużo komunikuje się z żołnierzami. To spotkania duszpasterskie lub po prostu przyjacielskie: „Rozmawiamy o wartościach, nie szukamy tematów planowania strategicznego ani niczego innego. Dla nich ważne jest po prostu porozmawiać, wyspowiadać się” – mówi biskup. Jednak teraz, w czasie wojny, spotkania są często pełne strat i bólu.

Rozmawialiśmy z biskupem, kiedy właśnie wrócił z pogrzebu żołnierza, młodego dowódcy. „Była jego matka, jego ojciec, jego dziewczyna – bardzo trudny pogrzeb. Walczył od 2014 roku. Tracimy kwiat naszego kraju… Módlcie się za chłopców, którzy zginęli” – zachęca hierarcha. Przypomina też, że trzeba się modlić za rannych i za tych, którzy bronią ojczyzny na polu bitwy, aby przeżyli.

„To czas szczególny, choć bardzo niebezpieczny, bo wiele osób umiera, wiele osób cierpi, ale w tym czasie można znaleźć Boga” – dodaje. Opowiada, jak odwiedza ludzi w charkowskim metrze, które teraz służy również jako schron przeciwbombowy. Niektórzy nie wychodzili z metra od ponad miesiąca. „Co zauważyłem, ludzie teraz chcą się przytulać".

"Ludzie są zmęczeni. Cały czas siedzą pod ziemią, a ich stan jest bardzo słaby. Już sama obecność księdza, który będzie z nimi rozmawiał o wszystkim, jest wsparciem. Proszą o błogosławieństwo, proszą o modlitwę za zmarłych, proszą o modlitwę o ich zdrowie. Tak trudna sytuacja to poczucie bezradności, a z drugiej strony docenienie daru wiary, docenienie tego, co Bóg tworzy w sercu”.

„Kościół to my. Mamy wojnę i wszyscy na swoim miejscu niech robią to, co mogą” – mówi bp Pawło i apeluje do mieszkańców spokojniejszych ukraińskich miast, aby byli gościnni dla uchodźców, którzy stracili wszystko: „Mogą być agresywni, mogą być niezadowoleni, mogą być smutni…”.

Biskup apeluje o cierpliwość i zrozumienie. „Osobiście odczuwam ból tych ludzi. Płaczą i mówią, że mieli wszystko, ale teraz nie mają nic”. Według niego modlitwa, wsparcie, a nawet cicha obecność pomagają. Biskup Pawło Honczaruk przyznaje, że fizycznie trudno jest wytrzymać taki stres i życie pod ciągłymi ostrzałami.

„Siły fizyczne się poddają. Ciało bardzo szybko się wyczerpuje. Około czwartej jestem wykończony. Ciało mówi: Wiesz co, miej sumienie!. Ale Pan jest źródłem duchowej siły. Proszę Boga, aby mi pomógł, dał mi siłę. I On daje. Myślałem, że On tylko wyznaczył pewny limit, ale okazuje się, że jest trochę więcej niż jakiś limit” – powiedział, dodając, że bardzo ważne jest, aby nie skupiać się na sobie, ale wspierać innych i służyć ludziom. A także cieszyć się z każdego nowego dnia: „Trzeba żyć, kochać, cieszyć się z tego, że Bóg dał mi ten dzień, że mogę oddychać, że mogę służyć. Trzeba żyć dzisiaj!”.

Tekst i zdjęcia pochodzą z portalu ukraińskiego CREDO i zostały opublikowane na Aleteia.pl za zgodą redakcji CREDO.