Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Choć było ich w terenie nawet dziesięć razy więcej niż księży, ich rola nadal nie jest wystarczająco doceniona. W imię swojej wiary i z zamiłowania do wyzwań opuściły klasztory i ruszyły w nieznane, by nieść Chrystusa tym, którzy nie mieli szansy Go spotkać. Oto prawdziwe bohaterki – zakonnice, które w XIX wieku całymi tysiącami wyruszyły na podbój świata.
Francuska specjalność
W połowie stulecia, w szczytowym okresie wyjazdów, ponad połowa misjonarek na świecie pochodziła z Francji. W całym wieku XIX liczbę młodych kobiet wstępujących do nowicjatu szacuje się na dwieście tysięcy. To entuzjazm, który dzisiaj trudno sobie wyobrazić. Zakonnice masowo odpowiadają na apel papieża, by wyjeżdżać na misje i wspomóc będących już na posterunku pierwszych misjonarzy.
Kardynał Lavigerie, ewangelizator Afryki Północnej, szuka „chrześcijanek zdolnych do pójścia tam, gdzie misjonarz nie może przeniknąć, blisko kobiet i dzieci, by je katechizować pod jego kierunkiem i stopniowo doprowadzać do prawdziwej wiary”. Najbardziej energiczne i niezależne z nich widzą w odległej misji szansę na przeżycie niezapomnianej przygody – i w dodatku w słusznej sprawie.
Osiem kobiet, jedna misja
Zakonnice pracowały na wszystkich krańcach świata, od Nowej Zelandii, przez Brazylię, Senegal, aż po Chiny. Losy ośmiu spośród tych wyjątkowych sióstr opisały Agnès Brot, specjalistka od historii Kościoła w XIX i XX wieku, oraz Guillemette de la Borie, dziennikarka. Z korespondencji, dzienników i zapisków, do których autorki dotarły, wyłania się obraz nieprzeciętnych kobiet, które z godną podziwu pokorą i niezłomną wiarą musiały się zmierzyć z samotnością, niepowodzeniami, niedostatkiem i wojną.
Były bardzo różne: Lucile wychowywała się w lyońskiej socjecie pod kloszem rodziny, a potem trafiła do chatki z bali wśród amerykańskich Indian; Suzanne, której rodzice ostro sprzeciwiali się jej pragnieniu i nawet znaleźli jej zalotnika, ostatecznie uciekła z domu i znalazła się w Nowej Zelandii; Marie-Françoise zdecydowała się na wyjazd w wieku prawie pięćdziesięciu lat, prosząc przez kilka miesięcy pewnego kapitana, by zabrał ją na statek płynący do Oceanii…
Wszystkie te kobiety łączyło jednak niepohamowane pragnienie głoszenia Dobrej Nowiny i – mówiąc językiem tamtych czasów – ratowania biednych dusz.
„Aby jedna mogła dotrzeć, muszą wyjechać trzy”
Jak piszą autorki książki Bohaterki Boga, z ludzkiego punktu widzenia zakonnice już na wstępie wykazują uroczą nieświadomość, z czym przyjdzie im się zmierzyć, oraz całkowitą nieznajomość krajów, w których spędzą resztę życia, połączoną z ówczesnymi uprzedzeniami na temat „dzikich”. To w żaden sposób nie umniejsza ich zapału do pracy i ufności w plany Boga wobec nich. Jednocześnie doskonale wiedzą, że szanse na ponowne zobaczenie ojczyzny i rodziny są nikłe.
Opuszczając na zawsze Francję, podejmowały długie podróże z narażeniem życia, jak Marie-Françoise i Jeanne-Marie, które przez jedenaście miesięcy płynęły do Oceanii. Na statkach siostry muszą stawić czoła burzom, sztormom, piratom i chorobie morskiej. Po wyczerpującej podróży i zejściu na ląd wcale nie jest lepiej – misjonarki czekają przeprawy wzdłuż przepaści, jazda na koniach w upale, noclegi w sąsiedztwie poszukiwaczy złota. Jeśli sama droga przynosi takie trudności, to co zastaną na miejscu?
Kronika codzienności
Dla Philippine szok po przybyciu do Nowego Orleanu był ogromny: odkryła tam społeczeństwo zupełnie odmienne od europejskiego, została skonfrontowana z wysokimi kosztami utrzymania, obojętnością religijną i kwestią niewolnictwa. Dla Marie-Françoise, przebywającej na wyspach Wallis i Futuna, najtrudniejszy nie był ani klimat, ani noce spędzane na ziemi wśród komarów, ani nawet absolutna nędza, w której żyła. Przede wszystkim cierpiała z powodu izolacji – przez długi czas była tam jedyną kobietą z Zachodu.
Dla Agnès, mieszkającej w Chinach, barierą nie do pokonania okazał się język, który uznała za barbarzyński, ale „dla dobra Boga i dusz” mimo wszystko chciała się go uczyć. Dla wszystkich sióstr ustawicznym problemem był zaś brak pieniędzy i nierzadko niezrozumienie ze strony lokalnych władz kościelnych. Wszystkie te trudności znosiły dzielnie i w pokorze, często z niezwykłym poczuciem humoru, starając się nie poddawać zniechęceniu.
Dzieła, które trwają
Te nieustraszone, inteligentne, odważne i szlachetne kobiety całe swoje życie poświęciły służbie Bogu i ludziom. Stworzyły szkoły, szpitale, sierocińce, struktury pomocy społecznej. Mimo braku przygotowania opiekowały się, szkoliły, leczyły, a przede wszystkich kochały mieszkańców swoich przybranych ojczyzn. Przyczyniły się do emancypacji kobiet, z powodu których tam przybyły. Pozostały po nich listy, dzienniki, opowiadania, a także wciąż żywe ślady w pamięci ludzi.
*Na podstawie książki Agnès Brot, Guillemette de la Borie, „Bohaterki Boga. Nieznane historie kobiet, które wyszły z cienia krużganków i dotarły na krańce świata”, Wydawnictwo M, Kraków 2022; tytuł, lead, śródtytuły pochodzą od Aleteia.pl