Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Tuż przed Wielkanocą tego roku Jan i Monika wzięli ślub w kościele w stolicy Hiszpanii. To, jak zeszły się ich drogi, jest piękną, pełną nadziei – ale i zakrętów – historią, którą warto poznać.
Zanim się spotkali, Jan chorował na depresję. Określa ten czas jako „czarę goryczy, która się przelała”. Nie miał w sobie woli życia. W takim stanie trafił na kilka dni do kliniki psychiatrycznej. Dzięki leczeniu i sportowej pasji odzyskał chęć do życia i od tamtej pory radzi sobie znacznie lepiej.
Pół roku po tym wydarzeniu, 22 października 2013 roku, Jan obudził się w deszczowy poranek. Miał wtedy 24 lata. Wziął motocykl, by pojechać na rozmowę o pracę. Na drodze było mokro. W pewnym momencie Jan wpadł w poślizg. Spadł z motocykla z takim impetem, że „przerzuciło” go na drugi pas. Niestety, jechał tam właśnie samochód. Auto uderzyło w mężczyznę z ogromną siłą...
Nowe życie na wózku
Jan przez dziesięć dni był w śpiączce. Najpierw spędził dwa miesiące w szpitalu uniwersyteckim La Paz w Madrycie, potem kolejne cztery w Toledo w Narodowym Szpitalu dla Paraplegików. Nauczył się tam samodzielności na wózku inwalidzkim. Porównuje doświadczenie z tego czasu do szkolenia wojskowego.
Rodzina i przyjaciele Jana cierpieli razem z nim. Ich niepokój potęgował jeszcze jego wcześniejszy epizod depresyjny. Jednak Jan zdołał potraktować całą sytuację jako wyzwanie. Depresja nie wróciła.
Mężczyzna wspomina także o niezwykłym doświadczeniu, które miało być jego udziałem, kiedy był w śpiączce. Miał zobaczyć wtedy św. Piotra, który zapowiedział mu, że czyściec przeżyje na ziemi, na wózku inwalidzkim. Święty miał go także zapewnić, że Jan w wieku 34 lat zostanie milionerem, a przed czterdziestką... znów będzie chodził. Te słowa pomagały mu – i nadal pomagają – nie tracić nadziei.
Miłość w Ziemi Świętej
Po wypadku chłopak nie miał głowy do myślenia o miłości, o szukaniu żony... Oswajał się ze swoim nowym życiem i skupiał głównie na sobie.
Jednak w 2018 roku, w długi majowy weekend, postanowił pojechać do Ziemi Świętej. Bardzo chciał poznać ten rejon. Niestety, żaden z jego przyjaciół nie mógł mu towarzyszyć w podróży. Szczęśliwie na lotnisku poznał grupę młodych ludzi, którzy również lecieli do Tel-Avivu. Jan do nich dołączył. Jedną z osób w nowo poznanej ekipie była Monika.
Dla Moniki to nie była pierwsza podróż do Ziemi Świętej. Od czasu do czasu wyrywała się, by odwiedzić miasto Betlejem i popracować jako wolontariuszka w Hogar Niño Dios – domu dla dzieci niepełnosprawnych. „To moje ulubione miejsce na świecie” – mówi radośnie. Jan też postanowił zostać tam wolontariuszem. I tak rozpoczęła się ich historia miłosna.
Monika na początku czuła się dziwnie. Nigdy wcześniej nie pomagała komuś na wózku. Ale jednocześnie wcześniejszy kontakt z osobami z niepełnosprawnościami, właśnie tu, w Ziemi Świętej, przygotował ją i otworzył na spotkanie z Janem.
Miała swoje chwile strachu i niepewności, bo choć marzyła o założeniu rodziny, nigdy nie brała pod uwagę tych szczególnych okoliczności. Jej rodzina okazała się wielką pomocą. Na przykład jej ojciec przystosował ich dom tak, by Jan mógł poruszać się po nim bez problemów.
Latem 2021 roku Jan oświadczył się Monice. Pobrali się przed Wielkanocą w tym roku. Prawdziwym „hitem” ich zaślubin był... pierwszy taniec.
Taniec miłości
„Nasz pierwszy taniec jako małżeństwo był niespodzianką” – opowiada Monika. Zdecydowali się na niego dopiero kilka tygodni przed ślubem. Jan chciał spróbować, czy uda im się razem zatańczyć, choć Monice wydawało się to nieco szalone. Przyznaje, że z perspektywy czasu jest jej trochę wstyd, że początkowo spanikowała... Żeby wszystko poszło zgodnie z planem, poprosili o pomoc na parkiecie kilka osób.
Najpierw Monika i jej ojciec zaczęli tańczyć walca do Edelweiss (słynnego utworu z filmu filmu Dźwięki muzyki). Jan w tym czasie siedział na krześle, czekając, aż Monika podejdzie do niego, by mogli zacząć wspólny taniec. Obok pana młodego, trochę w roli dwóch „kul”, stali bracia Moniki. Pomogli mężczyźnie wstać w odpowiednim momencie i podtrzymywali go w pionie, by ten był w stanie oprzeć się na ramionach żony i z nią zatańczyć. Zerknijcie na poniższe wideo :)
„Najlepszy taniec w naszym życiu”
Jak potem relacjonowali nowożeńcy, okazał się to „najlepszy taniec ich życia”. Było w nim tyle emocji, których nigdy nie zapomną! Unikatową pamiątką z tej wyjątkowej chwili jest zdjęcie, na którym oboje stoją...
Oto historia o miłości, która przekracza chorobę i niepełnosprawność. Historia o zaufaniu i nadziei. Życzymy tej parze wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia!