separateurCreated with Sketch.

Przyjeżdża Wojtyła do Wyszyńskiego na urodziny. I śpiewają piosenkę o starym kowboju

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Pewnego razu, gdy kard. Wojtyła jechał na urodziny prymasa, zdecydował, że podwiozą starszą kobietę. Przez to zastała ich noc i dom, w którym przebywał kard. Wyszyński, już był zamknięty. Wojtyła skoczył przez płot i skaleczył dłoń. „Tak to jest, jak się wozi stare babki” – skomentował kierowca kardynała. Ten zaś odparł: „Ale za to mam stygmaty”…
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Trzeci sierpnia to wyjątkowa data w życiu bł. Stefana Wyszyńskiegodzień urodzin, imienin i przyjęcia święceń kapłańskich. Przez wiele lat w tym właśnie dniu z serdecznymi życzeniami „wpadał” do prymasa Karol Wojtyła.

To były radosne i bardzo wyczekiwane odwiedziny. Zwykle najważniejszy gość, najpierw biskup, a od 1967 r. kardynał Wojtyła, odwiedzał prymasa, by jako pierwszy złożyć mu życzenia. Przyjeżdżał do Stryszawy, Bachledówki i Fiszora, czyli wszędzie tam, gdzie w kolejnych latach spędzał urlop prymas Polski.

Po co prymasowi wakacje?

Po uwolnieniu z komunistycznego więzienia w 1956 r. kard. Wyszyński był bardzo zmęczony. Wychudzony i podupadły na zdrowiu od razu podjął obowiązki, jednak widać było, że wolniej regeneruje siły.

Lekarze uznali za konieczne, aby w roku wypełnionym ogromem pracy wyrwać chociaż miesiąc całkowitego oderwania, by urlop spędzić poza miastem.

Wyszyński na początku nie był przekonany, ale okazało się, że warto wyjechać z Warszawy na całe dwa miesiące i zagospodarować czas na lektury, rozmowy i modlitwę w ciszy gór i lasów. Odkrył, że dobrze zaplanowany wypoczynek pozwala mu wrócić do obowiązków z nowymi siłami, a to uznał za ważne.

Trzy adresy

W 1960 r. Maria Okońska, założycielka Instytutu Prymasowskiego, zaproponowała odpoczynek u sióstr zmartwychwstanek w Stryszawie. I tak zaczęła się „wakacyjna przygoda”, która trwała aż do 1980 r.

W Stryszawie prymas spędzał wakacje w latach 1960–1967, u ojców paulinów na Bachledówce od 1967 do 1973 r., u sióstr benedyktynek samarytanek krzyża w Gaju koło Wyszkowa, w domku zwanym „Fiszorkiem”, w latach 1974–1978.

Wakacje 1979 i 1980 r. spędził w Studzienicznej koło Augustowa. Miejsce wskazali lekarze, gdyż stan zdrowia Wyszyńskiego mocno się pogarszał. Pod każdym z tych wakacyjnych adresów – oprócz Studzienicznej, bo już mieszkał w Rzymie – 3 sierpnia meldował się Karol Wojtyła.

Stryszawa

W lipcu 1962 r. w kapelanówce, drewnianym domu przy klasztorze sióstr zmartwychwstanek na Siwcówce, odwiedził Wyszyńskiego także abp Baraniak. Siostra Zofia, matka prowincjalna, razem z ponad czterdziestką sióstr przebywających na wakacjach, urządziła akademię domową na cześć potrójnych uroczystości Ojca – jak nazywano prymasa.

Kiedy do Stryszawy „wpadał” kard. Wojtyła, zwykle obaj spędzali czas na wspólnym brewiarzu albo rozmowach o bieżących sprawach Kościoła. Zdarzały się im długie spacery, a nawet wędrówki zielonym szlakiem z Siwcówki na wierzchołek Jałowca.

Bachledówka

Pod Tatrami prymas mieszkał w drewnianej, piętrowej willi w stylu zakopiańskim, nazywanej „Tebaidą”. I tu na 3 sierpnia wpadał Wojtyła. Odwiedzali górali, pomagali w grabieniu siana, Wojtyła organizował mecze siatkówki i sam był głównym zawodnikiem.

Prymas nazywał kard. Wojtyłę „Gospodarzem tych terenów”. Śpiewano, muzykowano i czytano w góralskiej gwarze.

W Pro memoria kard. Wyszyński zapisał: „Przybył kardynał Wojtyła. Właśnie kończyliśmy brewiarz w kaplicy i oczekiwaliśmy nań. Wracał z jakiejś wędrówki. Plecak w aucie i piuska na nim. Błądził, nie mógł trafić do Bachledówki. Wygłosił piękne przemówienie, na które i ja odpowiedziałem: Ciągnijmy wóz ojczystego Kościoła społem”.

W góralskich wspomnieniach zachowało się i takie: „Najbardziej lubimy piosenkę o starym kowboju, a potem Czerwony pas, Góralu, czy ci nie żal, Bando. Śpiewamy piosenki harcerskie, wojskowe, śmieszne i poważne.

To śpiewanie przeciąga się nieraz długo w noc. Później jeszcze stoimy w drzwiach i na schodach, i na korytarzu. Trudno się rozstać. Oto piosenka, w której wspaniale wychodzi solowy śpiew księdza Kardynała”.

Fiszor

Sierpniowe rocznice prymasa świętowano ze śpiewem na ustach. W Fiszorze goście siedzieli na werandzie i śpiewali piosenki obozowo-harcerskie. Wojtyła często śpiewał solo, szczególnie lubił piosenkę o starym kowboju. Zwykle następnego dnia, po mszy i śniadaniu, prowadzili długie rozmowy o najważniejszych i aktualnych sprawach Kościoła.

W 1974 r. Wojtyła przyjechał z życzeniami już pod koniec lipca. „Jestem wierny nabytemu nawykowi i rokrocznie staram się spędzać urlop na wakacyjnych wędrówkach” – mówił. I złożył życzenia urodzinowe, imieninowe, ale też podkreślił znaczenie 50. rocznicy święceń kapłańskich prymasa.

„Zdajemy sobie sprawę – mówił – że Eminencja chce ten dzień przeżywać jak najbardziej w głębi swojej własnej tajemnicy, bo dzień święceń to dzień wielkiej tajemnicy Bożej w życiu kapłana”.

Zachowała się też anegdota z podróży Wojtyły do „Fiszorka”, którą chętnie opowiadają sobie miejscowi. Było lato 1975 r., kardynał, jako metropolita krakowski, jechał do prymasa wieziony przez kierowcę. Zobaczyli starszą kobietę i Wojtyła zdecydował, że ją podwiozą, bo robiło się ciemno.

Po odwiezieniu, kiedy w końcu dotarli do „Fiszorka”, okazało się, że domostwo jest zamknięte. Dzwonka nie było, a domownicy już spali. Wtedy kard. Wojtyła, przeskakując przez płot skaleczył dłoń. Komentując to zdarzenie, kierowca kardynała powiedział: „Tak to jest, jak się wozi stare babki”. Kardynał, odpowiadając mu, zażartował: „Ale za to mam stygmaty”.

Kiedy zaczęła się ta przyjaźń?

Po raz pierwszy spotkali się w sierpniu 1958 r. w Warszawie. Prymas wezwał ks. Wojtyłę, by go poinformować, że papież Pius XII mianował go biskupem pomocniczym w Krakowie. Stefan Wyszyński był już wtedy wielkim prymasem.

O ks. Wojtyle z Krakowa wiedział niewiele – że jest filozofem, że wykłada na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, że jest duszpasterzem młodzieży, że pisze dramaty i poezje. I że lubi górskie wędrówki i spływy kajakowe ze studentami.

I choć różniło ich prawie dwadzieścia lat życia, połączyło ich doświadczenie żywej wiary w Boga, miłość do Kościoła i Maryi oraz intelektualna uczciwość oraz poszukiwanie dróg do serca człowieka, zwłaszcza zniewalanego przez komunistyczny reżim.

Do końca życia prymas stał po stronie Wojtyły, a Wojtyła – choć w niektórych sprawach miał inne zdanie – był wobec kard. Wyszyńskiego serdecznie lojalny.

Korzystałam z książek:
A. K. Zyskowska, „Papieskie i Prymasowskie szlaki świętego Jana Pawła II i kard. Stefana Wyszyńskiego Prymasa Tysiąclecia. Wakacje 1960–1980”;
A. K. Zyskowska, Góralskie spotkania, Bachledówka 1967–1973.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.