separateurCreated with Sketch.

Świadectwo Hiszpanki pielgrzymującej pieszo do Jerozolimy. „Bóg wzywa nas do czegoś więcej”

Hiszpanka pielgrzymuje pieszo do Jerozolimy
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Łukasz Kobeszko - 20.08.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Lubiłam swoją pracę, miałam pełno przyjaciół i radosne życie, które wyglądało na spełnione. Ale wciąż czułam, że Bóg wzywa mnie do czegoś więcej” – tak rozpoczyna swoją historię 29-letnia Hiszpanka, która wyruszyła samotnie w wędrówkę o długości ponad 6 tys. km.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Pieszo do Jerozolimy

Pochodząca z Granady, ale pracująca na co dzień w Madrycie Carlota w sierpniu br. przebywa na terenie Chorwacji, skąd wyruszy dalej, przez Bałkany, w kierunku południowo-wschodnim. Finałem pielgrzymki będzie Jerozolima. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem – chociaż w działaniach Carloty widać dużo spontanicznego, iberyjskiego ducha – w Adwencie dotrze do Ziemi Świętej.

Ważną zasadą wędrowania Carloty jest to, że – poza wyjątkowymi sytuacjami – nie korzysta z żadnych środków współczesnego transportu. Głównym narzędziem przemieszczania się pozostaje piesze pielgrzymowanie, podobnie jak przez wieki na szlakach pątniczych.

Wzięłam roczny urlop, spakowałam podstawowe rzeczy

W Madrycie Carlota oprócz pracy i normalnego życia towarzyskiego regularnie uczęszczała na Eucharystię. Wspomina, że jej umysł był jednak pełen obaw i trosk o sprawy codzienne, co jest dzisiaj powszechne wśród młodych ludzi w całej Europie, wchodzących dopiero w dorosłe życie.

Wciąż jednak wyraźnie odczuwała, że coś ją ogranicza, a Bóg oczekuje od niej czegoś zdecydowanie większego. Latem 2021 roku podczas rozmyślania i adoracji doznała dość wyraźnego uczucia, że Chrystus pyta ją, czego w życiu poszukuje. Pierwsza odpowiedź, która pojawiła się w jej świadomości brzmiała dość prosto – „szukam Jezusa”.

Chwilę później przyszły kolejne pytania: „W jaki sposób mam go szukać?”. I pierwsza odpowiedź, która pojawiła się w myślach Carloty, brzmiała: „Pójść do Jerozolimy”. Równie szybko nadszedł kolejny zamysł: warto udać się tam w pielgrzymkę pieszą, przez inne najważniejsze miejsce dla Kościoła – Rzym.

Młoda kobieta miała możliwość wzięcia w pracy rocznej przerwy i rozpoczęła przygotowania. Początkowo myślała, aby rozpocząć pielgrzymkę w Santiago de Compostela, gdzie kończą i zaczynają się drogi tysięcy pielgrzymów z całego świata. Po krótkim namyśle stwierdziła jednak, że rozpocznie szlak z przylądka Fisterra, najbardziej na zachód wysuniętego punktu w Hiszpanii, gdzie często goszczą pielgrzymi idący do Santiago.

„Wydało mi się to symboliczne. Moje pielgrzymowanie, fizycznie i duchowo rozpoczęło się od końca ziemi i zmierza tam, gdzie się wszystko zaczęło. To powrót do fundamentów i środek do tego, abym lepiej poznała Boga” – tłumaczy Carlota.

Młoda kobieta zabrała ze sobą tylko najbardziej potrzebne rzeczy. Nie było to podyktowane tylko względami praktycznymi – aby na szlaku pieszym nosić jak najlżejszy plecak, ale też, aby maksymalnie skoncentrować się na modlitwie i samym pielgrzymowaniu.

Spontanicznie, ale z Bożym planem

Carlota zatrzymuje się w jednej miejscowości najczęściej tylko na jeden nocleg. Wiele z nich udało się jej zarezerwować nie przez aplikacje noclegowo-turystyczne, ale przez sieć kontaktów, które powstały dzięki temu, że założyła na Instagramie profil, dzięki któremu stała się rozpoznawalna.

Jak twierdzi, w 80 procentach przypadków udało się w ten sposób załatwić nocleg – niekiedy przy zwyczajnych rodzinach, innym razem przy parafiach, dzięki reakcji duchownych i wiernych. Ale bywają dni, że nie ma odzewu. Warunki pogodowe również bywają różne.

„Przybyłam do małej wioski na południu Francji, gdzie nikogo nie znałam i nie wiedziałam, gdzie spędzę noc. Martwiłam się i zaczęłam się niepokoić. Płakałam: Boże, robię to dla Ciebie, pomóż mi. Niedługo potem przechodziło obok starsze małżeństwo, zobaczyli mnie i zapytali, czy mam gdzie spać. Odpowiedziałam, że nie mam, po czym zaprosili mnie do przenocowania. Od razu powiedziałem Bogu: Ok, rozumiem, masz wszystko pod kontrolą, nie będę się już martwić” – wspomina Hiszpanka.

Podczas pielgrzymki, w czerwcu br. Carlota trafiła również do Watykanu i co ciekawe, udało się jej to w środę, gdy odbywają się papieskie audiencje ogólne. Po audiencji miała okazję na chwilę podejść do papieża Franciszka.

„Byłam bardzo szczęśliwa, że go poznałam, ale też byłam zdenerwowana. Zaplanowałam całą przemowę z góry, ale kiedy stanęłam przed nim, nic z tego nie wyszło. Zaczęliśmy się spontanicznie śmiać, jak starzy znajomi. To był radosny i szczery moment, który uświadomił mi, że życie to znacznie więcej niż sobie wyobrażamy” – tak opisywała spotkanie z Ojcem Świętym.

Spotkałam dobro

Carlota przyznaje, że piesza pielgrzymka pozwala jej dostrzec w świecie dobro i życzliwość ludzi, o których tak często zapominamy w codzienności pełnej lęku, bólu i nienawiści.

„Ludzie, których nigdy nie widziałam na oczy, otwierali przede mną drzwi swoich domów, dzielili się ze mną jedzeniem, pomagali mi… Czuję wielką odpowiedzialność, by świadczyć, że ludzie nie są okropni, ale hojni i dobrzy” – zaznacza.

Na podst. alfayomega.es, bitno.net

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.