separateurCreated with Sketch.

Dlaczego w Kościele mamy spowiedź dzieci? Młody człowiek: najbardziej wymagający penitent

spowiedź dzieci
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Niektórzy księża nie powinni spowiadać dzieci? Z pewnością. Tylko jak to zorganizować? Licencje? Egzaminy? Może.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Dziecko, młody człowiek na progu dorastania to najbardziej wymagający penitent. Wymagający twojej mądrości, delikatności, wrażliwości, życzliwości, cierpliwości, pokory. A jednocześnie to ta właśnie grupa penitentów potrzebuje ciebie najbardziej.

Dziecko u spowiedzi

Do spowiedzi przychodzą z reguły stadnie, zazwyczaj w pierwsze piątki, lub wmieszane w niedzielną kolejkę do konfesjonału. A to oznacza, że najczęściej spowiedź dziecka trwa około 5 minut, nie więcej. W przeciwnym wypadku tym razem nie uda mi się wyspowiadać tych z końca kolejki.

Spowiedź dziecka nie przytłacza więc czasem swojego trwania. Tak naprawdę dłużej trwa przygotowywanie się do niej i oczekiwanie na nią, niż sam akt sakramentalny. Tu dużo zależy od rodziców i katechetów. Jeśli w domu chodzenie do spowiedzi jest czymś naturalnym, podejmowanym regularnie i na dodatek wspólnie, to dziecko będzie przeżywać ją zupełnie normalnie.

W idealnej sytuacji dziecko idzie do spowiedzi razem z rodzicami, rodzeństwem. Jeśli najpierw widzi któreś z nich u kratek konfesjonału, samo podejdzie tam znacznie mniej zestresowane. Ale różnie bywa.

Stres jest, ale można go redukować

Nie ma co ukrywać, że choć spowiedź dziecka trwa zazwyczaj dość krótko, to owe 5 minut zawiera duży ładunek emocjonalny. Nawet wówczas, gdy dziecko ma dobre rodzinne „zaplecze”, samo podejście do konfesjonału generuje w każdym z nas zrozumiałe emocje. W dziecku tym bardziej.

Tu już gros odpowiedzialności spoczywa na spowiedniku, który małoletniemu penitentowi powinien możliwe ułatwić spowiedź, redukując elementy stresogenne. To oznacza na przykład, że nie będzie fukał na dziecko, które zapomniało „formułki”, ale pomoże mu przez nią przebrnąć, zadając odpowiednie pytania: kiedy ostatnio się spowiadałeś? W której jesteś klasie? Ile masz lat? Etc.

To oznacza, że umie operować głosem i mówić do dziecka spokojnie i życzliwie. W ten sposób zbuduje atmosferę spokoju i zaufania, w której dziecku będzie znacznie łatwiej skupić się i otworzyć serce. Krótko mówiąc, ostatecznie nie chodzi o nic nadzwyczajnego. Jedynie o to, by spowiednik nie był pedagogicznym i emocjonalnym analfabetą.

Niektórzy księża nie powinni spowiadać dzieci? Z pewnością. Tylko jak to zorganizować? Licencje? Egzaminy? Może. Tak czy owak to kwestie techniczne. Szalenie ważne, ale techniczne. Przejdźmy do samej spowiedzi.

Po co dziecku spowiedź?

Czy to potrzebne? Jak najbardziej. Po pierwsze dlatego, że każdemu człowiekowi potrzebne jest miłosierdzie i przebaczenie. Jasne, że dziecko zazwyczaj nie przychodzi do konfesjonału z brzemieniem nie wiedzieć jak ciężkich obiektywnie zbrodni. W niczym nie zmienia to faktu, że obciążenie sumienia odczuwa i przeżywa jak każdy człowiek, a może jeszcze dotkliwiej ze względu na swoją dziecięcą wrażliwość.

Nie należy lekceważyć owego „odbarczającego” wymiaru spowiedzi, który – zwłaszcza dla dziecka – może być ważnym doświadczeniem pewnej wyraźniej cezury między popełnionym złem a nową szansą.

Po drugie (i chyba najważniejsze) dlatego, że sakrament pokuty i pojednania nie jest jedynie sakramentem „wyczyszczenia konta” z popełnionych grzechów. W tej samej mierze, w jakiej jest sakramentem przebaczenia, jest też sakramentem umocnienia łaską, która w sposób nadprzyrodzony uzdalnia człowieka do nawrócenia. Do nawrócenia rozumianego nie tylko jako odwrócenie się od zła i przeciwdziałanie mu, ale również (a może przede wszystkim) jako wzrastanie w dobrem. Nie ma powodu, by odmawiać dzieciom tej nadprzyrodzonej pomocy w rozwoju ich człowieczeństwa.

Po trzecie sakrament pokuty i pojednania może (i powinien) być uprzywilejowanym miejscem formowania sumienia wierzącego człowieka. Każdego wierzącego człowieka, w tym dziecka. Niejedynym miejscem oczywiście. I nie pierwszym. Ale niewątpliwie uprzywilejowanym, przede wszystkim dzięki owemu nadprzyrodzonemu charakterowi czynności sakramentalnej, a także dzięki owej specyficznej relacji zaufania i dobrze rozumianej intymności wyznania czynionego w spowiedzi, jaką Kościół ze wszystkich sił i wszelkimi środkami stara się zagwarantować swoim dzieciom. Zbędne wręcz wydaje się tu powtarzanie, jak wielka odpowiedzialność spoczywa na spowiedniku…

Masz na to 5 minut

Nieraz wygląda to tak: długa na pół nawy kolejka, w niej przejęta dziatwa i kolejny małoletni penitent podchodzi właśnie do konfesjonału: W imię Ojca i Syna…, formułka w takiej czy innej formie i wyznanie:

Nie słuchałem się rodziców… Nie mówiłem modlitwy… Przezywałem się w z kolegami, zezłościłem się na Józka… Nie chciało mi się chodzić do kościoła… Używałem brzydkich wyrazów… – taki dziecięcy standard, można powiedzieć.

Ale okazuje się, że to nie koniec, bo nasz penitent nabiera powietrza i mówi:

Iii… iii… – I jeśli spowiednik nie jest już w stanie wegetatywnym po wysłuchaniu trzydziestu spowiedzi, to w tym momencie również nabiera powietrza, bo słyszy, że w tym małym człowieku toczy się jakaś wielka walka i Bóg jeden wie, co za chwilę powie… Może go uspokoić, spróbować jakoś ośmielić. Aż wreszcie pada:

Iii… I męczyłem kota! (to wersja „grzeczna”. Co Państwo powiedzą na „zasikałem robaka na śmierć”?)

Udało się, penitent znowu oddycha… Ale tylko przez chwilę. Ty (spowiednik) masz dosłownie ułamek sekundy na opanowanie się, żeby nie parsknąć nerwowym śmiechem. Spodziewałeś się już nie wiedzieć czego, a tu takie… – no właśnie: co? Głupstwo?

Może dla ciebie, ale nie dla tego człowieczka za kratką. Musisz dobrze zrozumieć i ocenić sytuację, i odpowiednio zareagować. I masz na to te 5 minut, z których spora część już minęła, a przed tobą sporo pracy…

„Tajemnica niegodziwości” w dziecięcym sumieniu

Po pierwsze zrozumienie i ocena. Jasne, że – obiektywnie – nie miała miejsca zbrodnia. Ale nie wolno ci zignorować, zbanalizować, ani w żaden inny sposób unieważnić tego, co usłyszałeś. Nie tylko ze względu na biednego kota, który najpewniej został po prostu wytarmoszony za ogon (a nie mamy pewności, czy może się spodziewać wynagrodzenia za swoje krzywdy w królestwie niebieskiem).

Nie wolno ci tego zignorować, zbanalizować, ani zlekceważyć, bo zbyt ważne jest to, co wydarzyło się w życiu i sumieniu tego małego człowieka. A co takiego się wydarzyło? Otóż – być może po raz pierwszy – doświadczył w sobie tego, co św. Paweł nazywa mysterium iniquitatis – „tajemnicą niegodziwości”, czyli zdolnością czynienia zła z całkowitą świadomością, że to zło, dla samej „frajdy” jego czynienia.

Oczywiście ty, jako dorosły, wiesz, że nie jest to aż tak proste. Ale dziecko tego nie wie. I nie zrozumie. Ono doświadcza niesłychanie bolesnego i przerażającego przełomu w znajomości i rozumieniu siebie. Jego dziecięce poczucie niewinności zostało rozbite w mak, jak kruchy wazon. I „co gorsza” (z perspektywy dziecka) nie da się tego na nikogo zrzucić. Ono wie, że to ono męczyło kota itp.

Paschalny ekspres

Teraz twój ruch, spowiedniku. Co masz do zrobienia?

  1.  Potwierdzić zło. Potwierdzić, że to było złe. Twój penitent potrzebuje tego „werdyktu”, by formować swoje sumienie i podjąć na przyszłość decyzję o zaniechaniu powtarzania tego zła.
  2. Dobrze by było, gdybyś pomógł mu zrobić krok w kierunku rozróżniania pomiędzy męczeniem kota a męczeniem ludzi. Mimo różnych obecnie panujących trendów różnica jest jednak istotna.
  3. Masz dać nadzieję. Te maksymalnie półtorej minuty, które ci zostało, musisz wykorzystać na ogłoszeniu dziecku kerygmatu: Jezus ci wybacza. Z czymkolwiek kiedykolwiek tu przyjdziesz On ci zawsze wybaczy,  b o   c i ę   k o c h a. Bo jesteś tak ważna/ważny dla Niego. Nic nie jest w stanie tego zmienić.
  4. Masz wskazać drogę. Nie wystarczy, że pomożesz swojemu małoletniemu penitentowi deklaratywnie odżegnać się od zła. Nie wystarczy nawet – choć może w pierwszej chwili brzmi to dziwnie, czy wręcz obrazoburczo – że udzielisz mu rozgrzeszenia. Pokaż mu drogę, która prowadzi dalej. Ku możliwemu dobru. Nie zostaw go z przekonaniem, że życie chrześcijańskie polega na możliwie udanym slalomie między grzechami. Ma się dowiedzieć od ciebie, że jest taki kawałek królestwa Bożego, który może i jest w stanie zbudować.

No i pamiętaj, że zostały ci na to minuta lub dwie.

Wyjaśniać. A dopytywać?

Nieraz naprawdę potrzebne jest, byś pokazał temu małoletniemu penitentowi, że „nie chce mi się” nie jest grzechem. Że liczy się decyzja, uczynek. Że emocje – nawet te najtrudniejsze – są jak pogoda i w związku z tym często nie mamy na nie wpływu, więc także nie niosą w sobie ładunku moralnego. Że ten związany jest – znów – z decyzjami.

Wiesz, jak prosto wytłumaczyć to dziecku? Próbuj, próbuj. Może warto się dokształcić. Dobrze, jak obok masz rodziców dzieci, członków wspólnot, którzy czasem podpowiedzą/podrzucą ci coś sensownego do przeczytania, obejrzenia, posłuchania w tym zakresie.

A co zrobisz, kiedy malec mówi: „oglądałem brzydkie rzeczy/ rzeczy dla dorosłych”? Dopytywanie zawsze jest trudne dla dziecka. Często okaże się, że chodzi o jakieś filmy z przekleństwami (tak, wtedy oddychasz z ulgą). Ale nieraz będzie chodziło o gorsze rzeczy. Nie dopytasz, to zostawisz dzieciaka samego z pornografią.

Wiek, w którym dzieci w Polsce po raz pierwszy się z nią stykają jest przerażający. Jeśli dopytasz, masz szansę reagować i jakkolwiek pomóc, ochronić. Nieraz to właśnie ty, spowiedniku, usłyszysz o tym jako pierwszy i jedyny. Nieraz jako pierwszy i jedyny usłyszysz o budzącej się seksualności młodego człowieka. Nie ruszysz tematu – zostawiasz go z tym samego. Ruszysz? Nie bez drżenia (o ile nie jesteś imbecylem), kiedy wiesz jak delikatna to struna.

Najbardziej wymagający penitent

Dziecko, młody człowiek na progu dorastania to najbardziej wymagający penitent. Wymagający twojej mądrości, delikatności, wrażliwości, życzliwości, cierpliwości, pokory. A jednocześnie to ta właśnie grupa penitentów być może potrzebuje ciebie najbardziej. Jeśli mają coraz dojrzalej wchodzić w realną relację z żywym Bogiem (a po to tu są!), to tu – w konfesjonale – ty, spowiednik, możesz zrobić dla nich ogromnie dużo. Dobrego albo złego.

Jeśli postąpisz niedelikatnie, albo nie zrobisz nic, poza zadaniem pokuty (ta musi być prosta i łatwa do wykonania dla dziecka) i rozgrzeszeniem, to za niedługo zarzucą praktykę spowiedzi w ogóle lub w wieku trzydziestu lat będą się spowiadać z niesłuchania mamy i niemówienia paciorka, nie uważając za stosowne przy wyznaniu o kradzieży sznurka dodać, że na drugim jego końcu przywiązana była krowa sąsiada.