separateurCreated with Sketch.

„Jestem!”: przejmująca medytacja ks. Dolindo i autobiografia mistyka z Neapolu

Dolindo Ruotolo
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Marta Wielek - 16.11.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Ksiądz Dolindo został przymuszony do napisania autobiografii. Posłuszny temu nakazowi spisał wszystko, czego od niego oczekiwano – łącznie z analizą swojego stanu zdrowia fizycznego – ale to nie on jest bohaterem tego dzieła.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Doświadczenie bilokacji

„Pewnego wieczoru po powrocie do domu odmawiałem brewiarz, spacerując po pokoju. Byłem całkowicie rozbudzony. Nagle poczułem, że muszę położyć się do łóżka. Zrobiłem tak i natychmiast zasnąłem. Ten stan z pewnością nie był snem.

Wydawało mi się, że jestem w Ameryce niedaleko stawu, w którym tonął człowiek będący kiedyś moim przewodnikiem, albo, jak się mówiło we Wspólnocie, «aniołem stróżem», kiedy przeszedłem do nowicjatu. Wyciągnąłem go z wody, ocuciłem i jak tylko pojednałem jego duszę z Bogiem, natychmiast się obudziłem. Przeszły mnie ciarki, bo nie wyglądało to normalnie.

Okazało się, że ten mój towarzysz, Federico Santaniello, dokonał apostazji i wyjechał do Ameryki. Prosiłem Pana, aby pozwolił mi przywrócić go do łaski uświęcającej, zanim umrze. Po wspomnianym wyżej zdarzeniu dowiedziałem się, że naprawdę umarł. Co więcej, kiedy pojechałem do Rossano, pewien chłop wracający z Ameryki zarzekał się, że mnie tam widział. Ja nigdy nie byłem w Ameryce […]”.

W ten sposób ksiądz Dolindo Ruotolo opisywał w swojej autobiografii doświadczenie bilokacji, które stało się jego udziałem. To jedno z całego ogromu wydarzeń, przemyśleń, rozmów i niezwykłych przeżyć, które mistyk z Neapolu drobiazgowo relacjonował w dziele zatytułowanym Nazwano mnie Dolindo, co oznacza ból. Autobiografia.

Ksiądz Dolindo zaczął je pisać w 1923 roku pod wpływem usilnych nalegań spowiednika. Z kolejnych stronic wyłania się zaskakujący obraz tego człowieka – zaskakujący nawet dla tych, którzy znają go z innych publikacji.

Zranione dziecko i relacja z Jezusem

Śledząc jego opowieść o dzieciństwie i domu rodzinnym, widzimy zranione głęboko dziecko, które w nim – mimo zawierzenia Jezusowi i wytężonej pracy nad sobą – do końca w jakiejś części pozostaje. Nie zagłusza jego relacji z Bogiem, nie niszczy go wewnętrznie, nie determinuje jego działań i decyzji – jak to często bywa. Przeciwnie, w zdumiewający sposób motywuje do jeszcze głębszego oddania Jezusowi, do postrzegania całego swojego życia w odniesieniu do Jego woli, do zauważania we wszystkim dowodów Jego niepojętej i niezmierzonej miłości.

Kolejne etapy swojej drogi ks. Dolindo opisuje z wielką szczerością i prostotą, nie ukrywając żadnych wątpliwości, słabości ani błędów, które popełnił. Nie szukając usprawiedliwień, przyznaje się na przykład do tego, że dał się nakłonić do zrobienia czegoś, co ocenił potem jako złe, ale nie znalazł w danym momencie siły, by się temu przeciwstawić. Denerwowały go szykany ze strony przełożonego, chociaż znosił je cierpliwie i przyjmował je jako umartwienie.

Równolegle ks. Dolindo relacjonuje w ten sam prosty i bezpośredni sposób wszystkie niezwykłe doświadczenia kontaktu z Jezusem, Matką Bożą, świętymi czy aniołami. To, co pierwotnie odbierał jako chwilę modlitwy, okazywało się być na przykład trzydniowym trwaniem w kontemplacji, a jej owocem – spisane pod dyktando Jezusa stronice modlitw, przekazów, hymnów uwielbienia.

Jestem!

Jednym z nich jest słynna modlitwa zawierzenia, a innym poniższe słowa: „Ja jestem z wami, tak, Ja, dobry Jezus. I przedstawiam się «Jestem», ponieważ Ja jestem, aby być. Amen.

Jestem, a zatem przede Mną znikają ludzkie głupstwa, ulotne plany stworzeń. Jestem, a więc wobec Mnie i w mojej miłości wszystko staje się życiem, nawet zalążki śmierci. Jestem, aby być, czyli aby się ukazywać, aby triumfować. Amen.

Jestem! Rozważcie sens tego słowa. W nim jest zawarta wieczność, w nim moja nieskończona natura, w nim akt mojego nieskończonego istnienia, w nim wszechmoc mojej dobroci, w nim moja nieskończona płodność… Jestem!

A teraz powiedzcie mi, moje dzieci: wobec tego «Jestem» – nieskończonego, absolutnego, władczego, można powiedzieć zupełnego – czym stają się małe ludzkie mrówki, plany wszystkich możnych tego wieku, działania wszystkich geniuszy? Niczym, niczym, niczym!

A Ja jestem, bo jestem, i jestem nieskończony. Jestem, ponieważ działam, i jestem wszechmogący, jestem, ponieważ kocham, i jestem dobrocią. O Trójco życia, Trójco miłości, Trójco działania, Trójco jedyna, jedyna! Jestem! I jestem, aby być”.

Autobiografia ks. Dolindo

Ksiądz Dolindo został przymuszony do napisania autobiografii, posłuszny temu nakazowi spisał wszystko, czego od niego oczekiwano – łącznie z analizą swojego stanu zdrowia fizycznego – ale to nie on jest bohaterem tego dzieła.

Od pierwszych zdań widzimy wyraźnie, że cała „akcja toczy się” wokół Boga i Jego miłości. To On jest w centrum tej opowieści, to Jego miłosierdzie jest wychwalane niemal w każdym zdaniu. Całe ogromne ustępy dzieła księdza Dolindo poświęcone są temu, w jaki sposób Bóg mu się dał poznać. Można je nawet traktować jako osobne utwory poświęcone Bożym przymiotom i Bożemu działaniu w świecie. Nie da się nie ulec urokowi jego słów, gdy pisze o doświadczeniu Bożej miłości.

Zupełnym tłem historii ks. Dolindo, która przewija się na kartach jego autobiografii, jest sytuacja Kościoła. Ksiądz Dolindo doznał wielu niesprawiedliwości od ludzi Kościoła, mimo to nigdy się nie zwrócił ani przeciwko instytucji, ani nawet przeciw tym osobom. Nie jest to jednak tylko opowieść o jego niezłomności i wierności, to także opowieść o tym Kościele, o którym nie zajmują się media – tysiącach wiernych, którzy każdego dnia próbują głosić Ewangelię tam, gdzie żyją.

Bardzo wymownie ujmuje to bp Vittorio Maria Costantini, który we wstępie napisał tak: „Gdy czytam ponownie autobiografię, z blaskami i cieniami wizji człowieka, w tym również osób duchownych, przychodzą mi na myśl liczne strony wypełnione Boską liryką – pełną ciepła i poezji, będącą autentycznym wyznaniem wiary – wplataną przez ks. Dolindo do jego niezliczonych utworów. […]

Historia – ta, która nie pełza po ziemi, lecz z rozmachem ogarnia ludzką wędrówkę – uczciwie potwierdza, że ludzkość mimo wszystko nie jest przesiąknięta niegodziwością, ponieważ w Kościele, pośród wierzących, istnieją setki milionów osób, zdrowych i chorych, które ufają, cierpią oraz są gotowe w każdym momencie oddać życie za przyjaciół… oraz nieprzyjaciół, jak uczy Ewangelia”.

*Ks. Dolindo Ruotolo, Nazwano mnie Dolindo, co oznacza ból. Autobiografia, Wydawnictwo M 2022; tytuł, lead, śródtytyły pochodzą od redakcji Aleteia.pl

** 19 listopada na Jasnej Górze odbędzie się koncert z muzyką sakralną ks. Dolindo (o godz. 18 adoracja w Kaplicy Matki Bożej, godz. 18.30 – msza św.; 19.30 – koncert)