separateurCreated with Sketch.

Cmentarz jak park, a nagrobek jak list miłosny? Czy polskie nekropolie potrzebują metamorfozy? [wywiad]

Ewa Smuga
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Czy na zalanych kiczem cmentarzach jest miejsce na dobry smak i minimalizm? O zniczodzielniach, łąkach pamięci, ekologicznej świadomości oraz nagrobkach z zaszyfrowanymi historiami rozmawiamy z artystką i projektantką – Ewą Smugą.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Coraz droższe, barwniejsze i bardziej wymyślne nagrobki. Plastikowe wieńce i grające znicze w kształcie mapy Polski, choinki lub wielkanocnego jaja. Czy na zalanych kiczem nekropoliach jest jeszcze miejsce na dobry smak i minimalizm?

O łąkach pamięci, cmentarnej ekologii oraz grawerowaniu historii miłosnych rozmawiamy z Ewą Smugą – projektantką nagrobków.

Magdalena Prokop-Duchnowska: Projektując nagrobki pracuje pani blisko śmierci. Codzienna styczność z cierpieniem i umieraniem bywa przytłaczająca?

Ewa Smuga: Temat śmierci jest trudny, ale to nie oznacza, że rozmowy z klientami są smutne i przygnębiające. Wręcz przeciwnie – polegają przede wszystkim na przywoływaniu dobrych wspomnień. Uwielbiam to, co robię i wbrew pozorom czerpię z tego mnóstwo pozytywnych emocji, w tym też radości. Choć moja praca dotyczy bezpośrednio śmierci, jest w niej przestrzeń nawet na... żarty.

Na przykład?

Projektując nagrobek dla zmarłego, który był wielkim pasjonatem wędkarstwa, postanowiłam umieścić na nim rybaka, który złowił i „wyjął” poza wers jedną z literek swojego imienia.

Kicz i chaos na polskich cmentarzach

Na polskich cmentarzach króluje kicz i chaos. Jakie popełniamy błędy?

Najczęstszy dotyczy liternictwa i skrótu „Śp.”, który na dziewięćdziesięciu procentach nagrobków widnieje w niepoprawnej formie, czyli: „Ś.p.". A tak poza tym, to staram się nie traktować gotowych już realizacji w kategorii błędów. Tym, czego nie jestem w stanie zaakceptować, jest społeczne przyzwolenie na kopiowanie autorskich nagrobków. Obecny wygląd cmentarzy wynika często z tego, że w procesie tworzenia nie uczestniczył projektant. Jest to chyba jedyna branża, w której produkty nie są projektowane przez wykwalifikowanych specjalistów, a prawa autorskie są nagminnie łamane. Na szczęście to się powoli zmienia – jest coraz więcej świadomych klientów i zakładów kamieniarskich, którzy wykupują licencję na wzór. Zauważają oni potrzebę wprowadzania nowego wzornictwa, ale są też świadomi konsekwencji wynikających z tworzenia nielegalnych kopii. Poszanowanie wzajemnej pracy wpłynęłoby korzystnie na estetykę cmentarzy, bo ludzie mieliby możliwość wyboru poza narzuconym schematem.

A może my właśnie oczekujemy gotowych rozwiązań? Śmierć bliskiej osoby to nie jest czas, w którym mamy głowę do pogrzebowych formalności. Przeciwnie – często chcemy mieć je jak najszybciej z głowy.

Nie mogę się z tym zgodzić. Zwróćmy uwagę, że decyzji dotyczących wyglądu i charakteru nagrobka nie podejmuje się na początku żałoby, a tym bardziej na etapie załatwiania formalności. Zaleca się wręcz, by robić to po upływie co najmniej kilku miesięcy od śmierci bliskiego. Inna sprawa, że stawianie komuś mogiły jest bardzo ważnym procesem psychologicznym, który pomaga domknąć jeden z etapów żałoby. To nie jest oczywiście łatwe, ale po wszystkim pojawia się ulga, ukojenie i satysfakcja, że zrobiło się dla bliskiej osoby coś wyjątkowego. Uważam, że powinniśmy mieć możliwość wyboru zarówno gotowych rozwiązań, jak i tych spersonalizowanych, które zwierają w sobie cząstkę osobowości zmarłej osoby.

List miłosny zaszyfrowany w nagrobku

Jak wyglądają takie „skrojone na miarę” nagrobki?

Robiąc projekt dla reżysera Tadeusza Chmielewskiego i jego żony, wkomponowałam w pomnik napis: „Kocham Halinę”. Otoczona sercem dedykacja od męża dla spoczywającej obok żony nawiązuje do debiutanckiego filmu pana Chmielewskiego Ewa chce spać. Przed laty kolega Tadeusza zrobił mu „psikusa” i wplótł w fabułę identyczny mural z wyznaniem dla ukochanej Haliny, która była wtedy jeszcze jego dziewczyną. Tak powstał swoisty dialog między artystą, jego małżonką, a odwiedzającymi go pośmiertnie fanami, którzy zresztą doskonale ten słynny kadr pamiętają.

W projekcie nagrobka dla dziennikarza Tadeusza Mosza również ukryłam pewien osobisty detal. Jego żona, pani Ewa, wyznała mi, że mąż każdego dnia zostawiał jej miłosne liściki (w formie serca), w których szyfrował krótkie myśli. Wspólnie wybrałyśmy karteczkę, której treść będzie wiadomością dedykowaną zmarłemu ukochanemu i subtelnie wygrawerowaliśmy ją na nagrobku.

W innych pani realizacjach pojawiają się symbole nawiązujące m.in. do winylowej płyty i słodkich ażurków.

Za pośrednictwem projektu staram się opowiedzieć konkretną historie, którą ukrywam potem gdzieś w detalach nagrobka. W przypadku profesora Wiktora Jędrzejca, rektora Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, kluczem kompozycji była autorska grafika artysty z ukrzyżowanym Chrystusem. Dla Elżbiety Markowskiej – twórczyni i dyrektorki Drugiego Programu Polskiego Radia - zaprojektowałam stelę z symbolem przypominającym radiowe logo i polerowaną płytę winylową. Pamięć profesora fizyki uczciłam dołączając do nagrobka symbol dzieła jego życia, czyli zamknięty w krysztale przestrzenny model przedstawiający tworzenie białka YibK przez rybosom. Z kolei w pomniku właścicielki cukierni umieściłam witraż, w którym znajdowały się zmultiplikowane wzory jej autorskich ażurków.

Cmentarz jak park

Pani zdaniem alternatywą dla tradycyjnych cmentarzy mogłyby stać się parki pamięci. Jak takie miejsce miałoby wyglądać?

Zadziwiające, że projektujemy miasta, domy czy publiczne skwery, ale nie cmentarze. Nekropolie oddzielamy od reszty miasta grubym murem. Zmiany miałyby miejsce już dawno, gdyby właścicielami cmentarzy nie były wyłącznie parafie i gminy, ale też osoby prywatne. O cmentarzach tworzonych na wzór parków, na terenach których ludzie mogą spędzać wolny czas (np. spacerując i kontemplując), pisze dr Anna Długozima z Katedry Sztuki i Krajobrazu SGGW. Takie rozwiązania stosuje się zresztą w wielu krajach. W Polsce jednak – z uwagi na archaiczną ustawę o cmentarzach i pochówku zmarłych – ta zmiana jeszcze niestety nie nastąpiła.

Mamy coraz większą świadomość ekologiczną, a groby w dalszym ciągu obstawiamy dużą ilością zniczy i sztucznych kwiatów. Jakie kroki możemy podjąć, by zmniejszyć ilość odpadów w cmentarnych kontenerach?

Zacznijmy od tego, by nie bać się przełamywania utartych schematów. Zamiast kolejnego znicza można postawić chociażby roślinę. Dobrym pomysłem jest stworzenie zielonej łąki pamięci, na której każdy, kto odwiedza zmarłego, może posadzić np. kwiatek. Taką próbą ograniczenia ilości cmentarnych odpadów jest też projektowanie nagrobków z jednym lub maksymalnie kilkoma miejscami przeznaczonymi na znicze. Niestety z doświadczenia wiem, że to nie zawsze likwiduje problem, bo płyta w końcu i tak zostaje zastawiona kiczem i plastikiem. Problemem jest więc brak sensownych alternatyw nie tyle dla zniczy i plastikowych wieńców, ale dla formy upamiętnienia bliskich. Na tę chwilę nie możemy dysponować prochami, by je rozsypać np. nad morzem, nie możemy zasadzić drzewa w miejscu pochówku, nie możemy zakopać prochów w przydomowym ogrodzie, nie mamy parków pamięci itp.

Zobacz projekty zrealizowane przez Ewę Smugę:

Trafionym pomysłem okazały się zniczodzielnie.

Tak, dzielenie się używanymi lampionami to bardzo dobra koncepcja. Zresztą w ogóle warto przyjąć praktykę stawiania jednego – najlepiej szklanego – lampionu z wymiennymi wkładami.

Albo zastąpić znicz żywym kwiatem.

W swoich projektach często wydzielam przestrzeń na rośliny. Dzięki temu bliscy mogą zmieniać dekorację w zależności od uroczystości czy pory roku. Jesienią sadzą wrzosy, a wiosną żonkile lub bratki. Pielęgnacja żywej rośliny jest kojącym, ale i namacalnym zaangażowaniem w czczenie pamięci o zmarłym. Wiadomo, że takie rozwiązanie nie będzie dobre dla kogoś, kto mieszka daleko od cmentarza i pojawia się na nim kilka razy w roku.

Łąki pamięci i nagrobki w stylu amerykańskim

Monumentalne pomniki, złote akcenty, obfitość dekoracji – nie da się ukryć, że polskie cmentarze nie grzeszą dobrym smakiem. Czy pojawienie się na nich kilku minimalistycznych nagrobków cokolwiek zmieni?

Jako projektant nie mam wpływu na formę całego cmentarza. Mimo że odpowiadam za estetykę pojedynczych nagrobków, to wielu klientów przychodzi do mnie po minimalistyczny wzór, bo mieli okazję zobaczyć efekt mojej pracy na którymś z cmentarzy. Jak więc widać, ta zmiana – choć w małym zakresie – jednak ma już miejsce. Inną sprawą jest gospodarowanie przestrzeni w szerszym znaczeniu, którym powinna zająć się pracownia projektowania krajobrazu. Wiem, że w Polsce – w szczególności w Warszawie – pojawiają się próby kompleksowego podejścia do planowania terenów cmentarzy. Wydzielone zostają chociażby łączki, na których można rozsypać prochy bliskich. Ale w dalszym ciągu są to pojedyncze, niszowe działania. W Warszawie na Wólce i w Częstochowie podjęto kiedyś próbę wprowadzenia ujednoliconych, powtarzalnych nagrobków urnowych. Koncepcja nie cieszy się popularnością i skutecznością – w szybkim tempie niewielkie płyty zostają „zasypane” zniczami i sztucznymi kwiatami. Samo rozwiązanie było ekonomiczne, ale w dalszym ciągu nie zadowalało ludzi świadomych estetycznie.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.