separateurCreated with Sketch.

Modlili się o zdrowie dla synka, a on… zmarł. Ta tragedia uzmysłowiła im coś bardzo ważnego

Beata i Piotr Paszkowscy z dziećmi
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Beata i Piotr stracili swojego 4-letniego synka w 2019 r. Bolesną stratę przeżyli w łączności z Panem Bogiem. To On skierował ich do służby innym małżeństwom. Dzięki Niemu też zrozumieli pewną bardzo ważną rzecz...

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Czteroletni synek Beaty i Piotra Paszkowskich zmarł nagle w październiku 2019 roku. Rodzicom chłopca nie było łatwo się z tym pogodzić. Tym bardziej, że tak wiele osób modliło się w intencji Ignasia.

Utratę dziecka przeżyli jednak w bliskości z Bogiem. To dzięki Jego łasce odnaleźli spokój i pocieszenie. Zrozumieli, że ich synek nie umarł, ale nadal żyje. „Dotarło do mnie, że skoro Chrystus zwyciężył śmierć, to Ignaś wcale nie umarł, że dla niego to nie jest koniec” – mówi Aletei Beata Paszkowska.

Nie wierzyli w złe zakończenie

Trzy lata temu czteroletni Ignaś (nazywany przez nich „Dasiem”) wrócił z przedszkola. Tego dnia nie zdążył jednak pobawić się z rodzeństwem, gdyż dopadł go silny ból głowy. Przerażeni rodzice wezwali karetkę pogotowia. W szpitalu lekarze zdiagnozowali wrodzoną wadę tętnicy mózgowej i pęknięcie tętniaka. Bliscy chłopca bardzo liczyli na cud. W intencji dziecka modlili się przyjaciele, znajomi, księża i wspólnoty zakonne.

„Kiedy usłyszeliśmy diagnozę lekarską, nie byliśmy w stanie przyjąć jej do wiadomości. Był w nas ogrom nadziei. Wierzyliśmy, że Bóg uzdrowi Dasia. Tym bardziej, że akurat kilka dni wcześniej czytałam fragment Pisma Świętego o wskrzeszeniu młodzieńca z Nain" – opowiada Beata Paszkowska, mama Ignacego.

Jednak stało się inaczej – Bóg zabrał chłopca do siebie. Państwo Paszkowscy przyznają, że kiedy dowiedzieli się od pracowników szpitala, że to już koniec, byli w szoku i nie rozumieli tego, co się wydarzyło.

Ignaś nie umarł

„W dniu odłączenia syna od respiratora ustalałam z księdzem z naszej parafii szczegóły dotyczące pogrzebu. Kapłan powiedział, że podczas mszy zaśpiewamy Zwycięzcę śmierci. To był moment, w którym dotarło do mnie, że skoro Chrystus zwyciężył śmierć, to Ignaś wcale nie umarł. On żyje, dla niego nic się przecież nie skończyło” – wspomina pani Beata.

Rodzice chłopca poczuli nagle spokój i radość. Opowiadają, że to było niezwykłe doświadczenie, które bardzo ich przemieniło. Od kilku lat państwo Paszkowscy pomagają innym pokonać trudności, ofiarowując swoje wsparcie. Głoszą zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią i przekonują, że w zwyczajnej codzienności też mogą wydarzyć się cuda. Wystarczy zatrzymać się i zaufać Panu Bogu. A przecież nie takiego zakończenia się spodziewali ani nie na takie "cudowne" wydarzenia liczyli.

Nie ma dnia, kiedy nie myśleliby o Ignasiu. Często wracają wspomnieniami do różnych momentów wspólnego życia. „Jest w nas dużo pogody ducha i wdzięczności za każdy przeżyty razem dzień. Przywołujemy w pamięci wspólne wakacje, ostatnie święta Bożego Narodzenia, a jednocześnie nie mamy żalu i pretensji do Stwórcy” – mówi Piotr.

Prawdziwą wartością są relacje

25 października małżonkowie powitali na świecie córkę – Zuzannę. „To jest nasz kolejny cud, zresztą bardzo długo wyczekiwany. Kiedy Zuzia się urodziła, starsze dzieci mówiły: Szkoda, że nie ma z nami Ignacego, byłoby nas więcej" – opowiadają rodzice.

Beata angażuje się w kobiece spotkania ze Słowem Bożym w Mińsku Mazowieckim. Z kolei Piotr jest jednym z liderów wspólnoty Droga Odważnych. Para prowadzi też na Facebooku profil „Wąska Droga”. Małżonkowie dzielą się tam codziennym życiem, wiarą, doświadczeniem miłości i obecności Boga w rodzinie. Prowadzą też warsztaty dla narzeczonych i małżeństw w ramach Seminarium Małżeńskiego.

Pokazują, jak wygląda codzienność katolickiej rodziny. Opowiadają, jak wychowują dzieci i jak dbają o wzajemne relacje. Czasami zgłaszają się do nich pary z prośbą o radę. „Nie udzielamy gotowych rozwiązań. Relacja małżeńska jest wartością samą w sobie. Zapraszamy wtedy na randki, które prowadzimy w Seminarium Małżeńskim. Opowiadamy na nich o tym, co daje nam radość” – podkreśla Piotr. Spotkania odbywają się raz w miesiącu, w parafii pw. św. Tadeusza na warszawskiej Sadybie. „To bardzo cenny czas i atrakcyjny sposób na skuteczną formację” – tłumaczy Beata.

Formacja małżeństw

W czasie Seminarium małżonkowie mogą usiąść przy stoliku i spokojnie porozmawiać. Państwo Paszkowscy przyznają, że często to mężczyźni boją się takich inicjatyw. Trudno im mówić o swoich emocjach. Odpowiednia atmosfera działa jednak cuda. Pary przypominają sobie o wspólnych marzeniach, aktualizują wiedzę na swój temat i dowiadują się, czego wzajemnie pragną.

„Wydarzenia formacyjne przeznaczone są zarówno dla małżeństw, które mają dobrą relację, jak i dla tych, które dostrzegają u siebie różne problemy i szukają rozwiązań – tłumaczą Paszkowscy. „Wysiłek włożony w budowanie relacji – zwłaszcza w początkowych fazach związku – owocuje w przyszłości. Nie warto czekać z formacją na kryzys. Dziś możemy powiedzieć, że wartościowa relacja jest wynikiem dobrej formacji małżeńskiej, ale też umiejętnego korzystania z odpowiednich narzędzi. Trwałe, osobiste poczucie szczęścia w relacji małżeńskiej jest naprawdę osiągalne i warte każdego wysiłku!” – podkreślają małżonkowie.

Namiastka nieba w małżeństwie i rodzinie

Przyznają, że najlepszą relację mają ci, którzy wiedzą jak o nią zadbać. Nieoceniona jest też wspólna modlitwa. „Szczególnie bliskie naszym sercom jest małżeńskie czytanie i rozważanie fragmentu Pisma Świętego. Na koniec każde z nas dzieli się tym, w jaki sposób to Słowo nas poruszyło" – opowiada Piotr. „Bywa, że po takiej modlitwie czujemy przynaglenie do podjęcia konkretnych życiowych decyzji” – dodaje Beata.

Jakiś czas temu, pod patronatem „Wąskiej Drogi”, ukazała się książka Niedziela w Zuzeli. Śladami Stefka Wyszyńskiego. Rodzina Paszkowskich zdecydowała się na rozpowszechnienie tej historii. To pięknie ilustrowana publikacja, będąca minireportażem z rodzinnej wycieczki do malutkiej wioski, leżącej na styku Mazowsza i Podlasia, w której urodził się przyszły Prymas Tysiąclecia. Opisuje rzeczywistość oglądaną oczami kilkuletniego Julka, który właśnie w bł. kardynale Wyszyńskim odkrywa kogoś podobnego do siebie.

Jak mówi Beata, książka zachęca do stawiania pytań o świętość i może być inspiracją do odbycia własnej wycieczki do Zuzeli. „Dla nas prymas Wyszyński jest wielką inspiracją, zwłaszcza w dziedzinie kształtowania charakteru, niezłomności, znoszenia trudów i radzenia sobie z przeciwnościami losu oraz tego, jak trwać w bliskiej relacji z Panem Bogiem” – wyjaśnia Piotr.

W przygotowaniu jest już kolejna publikacja przeznaczona dla młodszych czytelników, tym razem o stworzeniu świata. Małżonkowie mówią, że wszelkie marzenia i plany uzgadniają z Bogiem, zawierzają Mu codzienność i nie poddają się lękowi. „Doświadczenie szczęścia w małżeństwie i w rodzinie daje nam siłę do pokonywania trudności. Oraz do tego, by w chaosie codzienności nikogo nie pomijać, ale umieć się wzajemnie docenić i poświęcić sobie uwagę” – podkreślają.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!