Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Anna Gębalska-Berekets: W wieku 18 lat marzyłeś o tym, aby trafić do więzienia! Jak to możliwe?
Artur Balcerak: Imponowali mi kryminaliści, uważałem ich za silnych ludzi o mocnych zasadach. Byłem przekonany, że jeśli trafię do więzienia, to będę taki jak oni. Gdy pracowałem w zakładach mięsnych w Rawie Mazowieckiej, dokonywałem wielu kradzieży. Zostałem złapany. W końcu dostałem wyrok – 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Ucieszyłem się, że byłem w sądzie, ale jednocześnie poczułem ogromną złość, że nie znalazłem się wtedy za kratkami.
Pamiętasz dzień, kiedy pierwszy raz sięgnąłeś po alkohol?
Byłem w piątej klasie szkoły podstawowej. Kolega poczęstował mnie dwoma „pięćdziesiątkami” czystej wódki. Alkohol dał mi „powera”, stałem się kimś zupełnie innym – tak mi się przynajmniej wydawało. Poczułem się odważny, otwarty, dojrzalszy i pewny siebie.
Po wypiciu alkoholu stawałem się duszą towarzystwa. Nie pamiętam ósmej klasy, bo nauka przestała mnie już interesować. Dwa razy nie zdałem z klasy do klasy.
W twoim domu rodzinnym były alkohol i przemoc.
Nie miałem w nikim wsparcia. Ojciec był tylko „na papierze”.
Co to znaczy?
Często jeździł w delegacje, wracał pijany i był agresywny. Mama, chcąc odreagować stres i frustrację, biła mnie czym popadnie. Wyzywała i krzyczała. Po tych aktach przemocy stawałem się coraz bardziej zamknięty w sobie. Zadawałem sobie pytanie, po co się urodziłem, skoro nikt mnie nie kocha.
Trudne dzieciństwo, alkohol i brak akceptacji
Żyłeś w melinach, piłeś w bramach i pod śmietnikami, inicjowałeś bójki.
Kiedy trafiłem na melinę, wybrałem jedną z najgorszych rzeczy, jaką mógł zrobić młody człowiek. Chciałem poznać, jak się tam żyje. Ci ludzie byli dla mnie wzorem. Szukałem u nich akceptacji. Widziałem, że się okaleczali i robiłem to samo. Myślałem, że w ten sposób stanę się silniejszy i bardziej charakterny.
Jak wyglądała wówczas twoja relacja z Bogiem?
Chodziłem do kościoła, ale głównie dla babci. Bardzo ją kochałem. To była wierząca i bardzo religijna kobieta. Jako młody chłopak byłem nawet ministrantem, ale nie miałem osobistej relacji z Bogiem. Wielokrotnie wołałem do Niego, pytałem, dlaczego mam takie, a nie inne życie.
Wierzyłem, że gdyby On naprawdę istniał, to zmieniłby moją sytuację. Byłem pyszny i pełen egoizmu. Przyszedł czas, że całkowicie odwróciłem się od Boga i nie chciałem o Nim słuchać i brzydko się o Nim wyrażałem.
Znalazłeś się na dnie i chciałeś popełnić samobójstwo!
To było już po zakończeniu drugiej terapii i po bardzo destrukcyjnej dla mnie walce z alkoholem. Zdałem sobie sprawę, że nie mam po co żyć. Stwierdziłem, że nikt mnie nie kocha, a ja także nie potrafię okazać bliskim miłości i empatii. Poszedłem na dworzec kolejowy w Skierniewicach. Stanąłem na peronie i chciałem skoczyć. To, co działo się w mojej głowie, było nie do opisania!
Mimo wszystko znalazłeś w sobie siłę, aby zawalczyć o siebie i zgłosić się po pomoc. Dlaczego?
Z jednej strony ktoś mi mówił, żebym jednak skoczył, uwolnił się od tego cierpienia. Z drugiej zaś, słyszałem głos, który przekonywał mnie, że mam żonę, dzieci i mam dla kogo walczyć z nałogiem. Poszedłem do lekarza, a on skierował mnie do szpitala psychiatrycznego. Spędziłem tam dwa miesiące. Brałem leki, zależało mi na tym, aby złapać równowagę duchową i psychiczną. Szukałem informacji na temat uzależnienia od alkoholu, próbowałem zrozumieć ten stan, w którym się znajdowałem.
Spotkanie z Bogiem
Kiedy spotkałeś na swojej drodze Pana Boga?
Napisałem do kolegi wiadomość na Messengerze. Wytłumaczyłem, że, po raz kolejny, po ośmiu latach abstynencji, zacząłem pić i nie mogę sobie z tym poradzić. Byłem wtedy w sześciomiesięcznym ciągu. Później nawet żałowałem, że się do niego odezwałem.
Dlaczego?
To był mój kolega „od kieliszka”. Nie widzieliśmy się ponad 20 lat, utrzymywaliśmy sporadyczny kontakt na Facebooku. Po odczytaniu wiadomości ode mnie on zadzwonił, ale ja nie odebrałem. Przyjechał do mnie. Kilka lat temu zakończył terapię. Opowiedział mi, jak Jezus zmienił jego życie. Dał mi Pismo Święte, a ja nie wiedziałem jak się za nie zabrać. Przeczytałem kilka psalmów i tak to się skończyło.
Co było dalej?
Kilka dni później jedna z fundacji organizowała dni trzeźwości. Pomyślałem, że pojadę, nie miałem nic do stracenia. To było 1 grudnia 2017 r. Kiedy był czas modlitwy, ja zawołałem: „Jezu, zmień moje życie!”. I zacząłem płakać. Płakałem trzy dni, a całe moje życie przemknęło mi przed oczami. Byłem już wtedy pewny, że więcej się nie napiję. Zapragnąłem przeprosić moją żonę. Zadzwoniłem, aby do mnie przyjechała.
Co ona na to?
Przyjechała, usiadła w fotelu i nie wiedziała, o co chodzi. Prosto z serca przeprosiłem ją za całe zło. Myślałem, że ona zignoruje moje słowa. Tak się nie stało. Przytuliła mnie i powiedziała, że też mnie przeprasza. Od tamtej pory nie wracamy do tego, co było. Świadczymy o tym, jak Bóg zmienił nasze życie. Kocham swoją żonę bardziej niż kiedykolwiek. Po wielu latach, po raz pierwszy, powiedziałem dzieciom, że je kocham i usłyszałem to słowo także od nich.
Droga do wolności
Jak dbasz o relację z Bogiem?
Codziennie czytam Pismo Święte. Dzień zaczynam i kończę rozmową z Bogiem. Uczestniczę w spotkaniach biblijnych i nabożeństwach.
Jesteś też instruktorem ds. terapii uzależnień. Jak poradzić sobie z uzależnieniem?
Osoba uzależniona musi przyznać się przed sobą, że nie daje sobie rady z nałogiem. Powinna zwrócić się z prośbą o pomoc, nie tylko terapeutyczną, ale i duchową. Trzeba przezwyciężyć wstyd i strach.
Jestem jednym z liderów grupy „Teen Challenge” w Skierniewicach, która wspiera osoby uzależnione, współuzależnione i bezdomne. Wożę ludzi na terapie, na detoks. Nie wszyscy chcą uwierzyć, że nowe życie, bez alkoholu, może być wartościowe. Ale to prawda. Jestem szczęśliwym człowiekiem i czuję się bogaty – i nie chodzi tu o kwestie finansowe.
Jeśli ktoś przyjmie Jezusa do swojego serca, to już nigdy nie będzie sam. To nie znaczy, że nie napotka w swoim życiu problemów, ale Bóg pomoże mu przez nie przejść. Trzeba tylko zawierzyć i nie bać się prosić o pomoc!