separateurCreated with Sketch.

89-latek czekał 2,5 godz. na kolędę, ksiądz odmówił. Abp Ryś opowiada o wspólnocie Kościoła

Arcybiskup Grzegorz Ryś
Redakcja - 13.02.23
„Można kogoś wywalić ze wspólnoty, nawet nie wiedząc kogo się wywala. I to jest straszne” – ubolewa abp Ryś, odwołując się do niezwykle przykrego doświadczenia jednego z parafian.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

W trakcie niedawnego posiedzenia IV Synodu Archidiecezji Łódzkiej abp Grzegorz Ryś podzielił się poruszającą historią starszego parafianina, do którego ksiądz nie chciał przyjść z wizytą duszpasterską:

Ksiądz nie chciał przyjść po kolędzie

"Powiem Wam taką historię, którą przeżyłem, i która mi pokazuje, o jak poważnych rzeczach mówimy. Bo można ciągle rozmawiać o praktycznych decyzjach i pytać: czy nam to jest potrzebne?

Byłem ostatnio po kolędzie. Nie powiem gdzie. A to, co powiem, uzasadnia, dlaczego nie powiem gdzie. Napisała osoba maila, że w parafii, w której żyje jej tata, lat 89, kolęda odbywa się za zgłoszeniami internetowymi. 89-letni człowiek nie zgłosił się, że chciałby księdza przyjąć po kolędzie, ponieważ nie ma dostępu do internetu.

Poprosił sąsiadów, wiedząc, że w tym dniu ksiądz chodzi po jego bloku, żeby mu powiedzieli, żeby do niego zaszedł. Po czym tego dnia, kiedy się kolęda odbywała, ubrał się w garnitur, białą koszulę, krawat, siadł w korytarzu przy drzwiach, żeby natychmiast otworzyć drzwi i siedział dwie i pół godziny, ponieważ ksiądz, który chodzi po kolędzie, powiedział, że w ten sposób się księdza nie zaprasza i minął te drzwi.

Pan powiedział, że żaden więcej ksiądz do tego domu nie wejdzie. Odpisałem do tego pana (...), że jestem gotów przyjść po kolędzie nawet dzisiaj, najpóźniej jutro albo w terminie, który mi wyznaczy. Umówiliśmy termin i poszedłem na tę kolędę.

89 lat, człowiek, któremu rok wcześniej zmarła żona po 63 latach życia wspólnego, więc możecie sobie wyobrazić, jaki jest jego stan też duchowy, psychiczny... Na ścianie, oprócz świętych obrazów, są tylko zdjęcia żony.

Człowiek, który w latach młodości i życia aktywnego pracował w szkole katolickiej jako nauczyciel. W czasach stalinowskich to chyba nie było łatwe, kiedy pracował jako nauczyciel w szkole katolickiej.

Oczywiście, że go przeprosiłem. Powiedział mi, że to nie ja go powinienem przepraszać. Mieliśmy bardzo piękną rozmowę, pomodliliśmy się wspólnie. Była też jego córka, która tę informację przekazała.

Jaka jest rola nadzwyczajnych szafarzy komunii świętej?

Jak wyszedłem stamtąd, pomyślałem sobie tak naprawdę jedno: «Przecież do tego człowieka, który ma 89 lat i jest ewidentnie człowiekiem blisko Kościoła, przez całe życie taki był, to ksiądz powinien chodzić przynajmniej raz na miesiąc. A jeśli nie może, to tam powinien chodzić nadzwyczajny szafarz komunii świętej. I nie raz na miesiąc, ale raz na tydzień, dwa razy w tygodniu».

I gdyby taka funkcja była w tej parafii, gdyby był ten szafarz, który tam zachodzi, to w ogóle by się to nie miało prawa wydarzyć, bo ten proboszcz nie miałby pytania, czy tam wchodzić czy nie. Wiedziałby doskonale, że tam ma jednego z najbliższych sobie ludzi i sam by poszedł po kolędzie, nawet gdyby nie dostał tego zaproszenia.

No ale tam się to nie dzieje. Tam nie ma tych ludzi, którzy pójdą, jeśli trzeba to raz, jeśli trzeba to dwa razy w tygodniu, i są w stałym kontakcie z kimś, kto przecież... Jak on ma iść? On mieszka na drugim piętrze, po domu chodzi w oparciu o balkonik, jak ma iść do tego kościoła?

Więc my się będziemy spierać o to, czy potrzebujemy nadzwyczajnych szafarzy, bo przecież mogę na mszy rozdać komunię. Słuchajcie, gdy chodzi o mszę świętą, to przepisy są takie, że nie potrzebujesz nadzwyczajnego szafarza, żeby ci pomógł rozdawać komunię.

I znowu, żeby nie było, że mówi to jakiś liberał czy nie wiadomo jaki rozrabiaka w Kościele. Otwórzcie sobie wprowadzenie do Mszału Rzymskiego, podpisane: Jan Paweł II, papież. We wprowadzeniu do Mszału Rzymskiego jest napisane... Każdy ksiądz się tego uczy, na egzaminy zdaje. Potem jakoś każdy zapomina.

Masz tłum ludzi w kościele, wiesz, że jak będziesz sam rozdawał komunię, to ci zejdzie trzy kwadranse. To weź poproś człowieka, którego widzisz – w pierwszym rzędzie, w drugim, znasz go, poproś go, udziel mu błogosławieństwa ad casum [łac. "stosownie do danego przypadku" – przyp. red.] na ten moment i on może z tobą rozdawać komunię.

Nie potrzebujecie nadzwyczajnych szafarzy, żeby rozdawać komunię w czasie mszy! Przepisy Kościoła na to dawno pozwalają! Nadzwyczajnych szafarzy potrzebujemy po to, żeby poszli do chorych z komunią. I ideał jest wtedy, kiedy do nich idą jak się da, to i codziennie. A czemu nie?

Jaki model wspólnoty obierze Kościół?

A efekt końcowy jest taki, że powstaje wspólnota. (...) To, co tam [we wspomnianej parafii – przyp. red.] się wydarzyło, jest dowodem na brak wspólnoty. A samo wydarzenie jest takie, że można kogoś wywalić ze wspólnoty, nawet nie wiedząc kogo się wywala. I to jest straszne. Nawet nie wiedząc kogo sie wywala, można wywalić za drzwi raz na zawsze, skutecznie.

Mówimy o historii jednostkowej, superpoważnej, która bardzo wiele pokazuje. Albo mamy taki właśnie acies bene ordinata [łac. "obóz dobrze zarządzany" – przyp. red.]: tu jest pułkownik, oczywiście dowodzi, tam na końcu są ciury obozowe i zasadniczo na tyle są mu potrzebne, żeby mu wyczyścili siodło; albo mamy wspólnotę, w której są rzeczywiste relacje, jest wiedza wzajemna o sobie, jest znajomość wzajemnych potrzeb i wychodzimy im naprzeciw po Bożemu. To o tym tak naprawdę rozmawiamy, mówiąc o Kościele".

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl. Całość wypowiedzi abp. Rysia do odsłuchania poniżej: