separateurCreated with Sketch.

Jakub ma 23 lata: bez pieniędzy, ale z różańcem w ręku pieszo poszedł do Fatimy

Jakub Karłowicz przeszedł ponad 5 tysięcy kilometrów, wędrując z Łomży do Fatimy
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Nie zabrał na drogę jedzenia i odzieży, nie zabrał też pieniędzy i kart kredytowych. Oddał swoje pielgrzymowanie Maryi. W ciągu 221 dni pielgrzymki nigdy nie był głodny… „Zamierzam wrócić do domu piechotą” – deklaruje.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

221 dni, 5600 kilometrów, 10 państw, z różańcem w ręku – to absolutny rekord pieszego pielgrzymowania. Jakub Karłowicz, 23-letni mieszkaniec Łomży, z zawodu golibroda, 24 lutego dotarł do sanktuarium w Fatimie.

Pielgrzymkę i nieustanną modlitwę w drodze ofiarował w intencji pokoju. Od początku jego pełną ufności wędrówkę można śledzić na Facebooku, gdzie na stronę Pod Opieką Boga każdego dnia zaglądają tysiące osób.

Pod opieką Boga

Wyruszył 17 lipca 2022 r. Nie zabrał na drogę jedzenia i odzieży, nie zabrał też pieniędzy i kart kredytowych. Oddał swoje pielgrzymowanie Maryi, a patronat powierzył św. Janowi Bosko, którego hasło: „smutny święty to żaden święty” jest mu bliskie.

Wierzy, że idzie „pod opieką Boga” i nie martwi się o to, co będzie jadł, ani gdzie położy głowę do snu. W ciągu 221 dni pielgrzymki nigdy nie był głodny, nie spotkał się z sytuacjami, które skłoniłyby go do powrotu. Przeciwnie, każdego dnia, w każdym państwie i najmniejszej z odwiedzanych wiosek, doświadczał ogromnej, bezinteresownej życzliwości, gościnności i pomocy.

W jednym z filmów zamieszczonych w mediach społecznościowych wspominał sytuację, w której na francuskiej prowincji zatrzymało się nagle drogie bmw, wysiedli z niego zamaskowani mężczyźni i otworzyli bagażnik – okazało się, że mają tam wielką torbę z jedzeniem. Wzruszony podkreślał, że ci, pewnie niezbyt wierzący, panowie zapewnili mu jedzenie na trzy dni.

Wędrówka Jakuba na zdjęciach - zobacz galerię:

Ludzie są dobrzy

W ciągu całej pielgrzymki korzystał z gościnności parafii, klasztorów, ale też ludzi, którzy zapraszali go na gościnę do swoich domów, pozwalali skorzystać z pralki, karmili, a nawet zabierali do sklepów ze sportową odzieżą, by mógł kupić nowe rzeczy w miejsce tych zniszczonych wędrówką.

Ludzie dzielili się z nim nie tylko domem, chlebem i prowiantem na drogę, ale też ofiarowywali pieniądze. Czasem mógł zapracować, oferując swoje usługi golenia brody czy strzyżenia. Sprzęt potrzebny do pracy przez całą drogę Kuba niesie ze sobą.

To, co uznaje za najważniejsze w każdym dniu pielgrzymowania, to możliwość uczestniczenia we mszy świętej i adoracji. Różaniec, czyli, jak twierdzi, „najskuteczniejsza broń świata”, towarzyszy mu nieustannie. Każdy pokonany kilometr to kolejne odmówione "zdrowaśki" – w intencji pokoju na świecie, ludzi mu bliskich i tych, których poznał w czasie pielgrzymki.

W zamieszczanych relacjach podkreśla, że ludzie są dobrzy. Bywają pogubieni, bywa, że Bóg im "się zgubił", ale są dobrzy i chcą dobra, a nie zła.

Trasa z Polski do Fatimy

Z Sejn dotarł do Niepokalanowa, potem na Jasną Górę. Z Częstochowy, przez Słowację, Węgry i Bośnię ruszył do Medjugorie. W miejscu objawień Maryi stanął 12 września, w dniu Jej imienin. Stamtąd przeszedł Chorwację, Słowenię i skierował się do Wenecji.

Włochy pokonał dość sprawnie, zahaczając o Turyn, który nie był co prawda po drodze do Fatimy, ale Kuba nie mógł nie odwiedzić św. Jana Bosko, który jest patronem jego pielgrzymki. Z Turynu ruszył na północ, zaryzykował przeprawę przez Alpy i dotarł do La Salette.

Stamtąd obrał azymut na południe i granicę Francji z Hiszpanią. Pokonując kolejne kilometry i doświadczając hiszpańskiej gościnności, doszedł wreszcie do granicy hiszpańsko-portugalskiej. Każdego dnia szedł od 30 do 50 kilometrów.

Co dalej?

„Zamierzam wrócić do domu piechotą, jeżeli to tylko zgodne z wolą Bożą” – relacjonuje. Chce po drodze odwiedzić kolejne sanktuaria maryjne i miejsca związane ze świętymi Kościoła. Ma plan, by dotrzeć do domu w wakacje i wziąć udział w pielgrzymce z Suwałk do Wilna. Ale nie zamierza się śpieszyć.

„Nie jest to pielgrzymka, która polega tylko na chodzeniu i robieniu dystansu. Do tej pory nie śpieszyłem się zupełnie. Przede wszystkim chodzi o doświadczenie opieki Bożej i o tych Ludzi, których Pan Bóg stawia na mojej drodze. Pan Bóg może wykorzystać każdego, bez względu na to jakim jest grzesznikiem, jaką ma przeszłość, wykształcenie, pracę. Ave Maria!” – pisze Kuba i dziękuje wszystkim, którzy wspierają go modlitwą.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.