separateurCreated with Sketch.

Wsłuchaj się dokładnie w to, co mówi Jezus do Tomasza. Ważna lekcja dla nas

The Doubt of St. Thomas
Okazuje się, że słowa Tomasza „niedowiarka” przypominają bardziej pełną tęsknoty prowokację, swoiste „wyzwanie” rzucone Bogu niż chłodne wątpliwości zdystansowanego sceptyka. A co na to Bóg?
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Św. Tomasz: niedowiarek?

Przylgnął do niego przydomek „niedowiarek”. Wszystko przez to, że zgodnie z relacją św. Jana Ewangelisty, wątpił w zmartwychwstanie Jezusa. Miał nawet wypowiedzieć słynne słowa: „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę” (J 20, 25).

Sytuacja Apostoła Tomasza była niewątpliwie trudna. Prawdopodobnie w pierwszych godzinach po zmartwychwstaniu wraz z pozostałymi apostołami słuchał sprawozdania rozemocjonowanych niewiast, które gorączkowo relacjonowały swe spotkanie z żywym Jezusem.

Zapewne wówczas – tak jak i jego towarzysze – nie uwierzył w opowieść kobiet. Później – gdy Jezus ukazał się zgromadzonym w wieczerniku – Tomasza nie było między nimi. W konsekwencji musiał więc przez osiem kolejnych dni mierzyć się z relacją apostołów. Co sobie wówczas myślał? Co przeżywał?

Prowokacja? Wyzwanie rzucone Bogu?

Tradycja zrobiła z niego sceptyka, ze względu na pełne wątpliwości słowa, które wypowiedział. Ale może ta przyklejona Tomaszowi łatka jest nieco zbyt surowa? Czy mamy pewność, że na jego miejscu nie zachowywalibyśmy się podobnie? Może kłębiłyby się w nas myśli: Dlaczego mnie to ominęło? Dlaczego wszyscy inni spotkali Pana, tylko nie ja?

Czy to aby nie zbiorowa halucynacja? A może efekt przeżytej traumy lub autosugestia? Nic dziwnego. Przecież zmartwychwstanie to coś zupełnie nieprawdopodobnego. W historii zdarzały się wskrzeszenia, ale nigdy – zmartwychwstanie.

Może więc Tomasz nie był wcale urodzonym sceptykiem, ale kimś, kto toczył w sobie zaciętą duchową walkę? Może zmagał się z żalem, rozczarowaniem, poczuciem zawodu, odmienności i opuszczenia? Może desperacko walczył o nadzieję?

Jeśli z tej perspektywy spojrzeć na jego słowa, wówczas okazuje się, że przypominają one bardziej pełną tęsknoty prowokację, swoiste „wyzwanie” rzucone Bogu niż chłodne wątpliwości zdystansowanego sceptyka. A co na to Bóg? On właśnie na takie „wyzwania” najchętniej odpowiada.

Co Jezus mówi do Tomasza Apostoła

Gdy po ośmiu dniach Zmartwychwstały znów stanął wśród uczniów w wieczerniku, a Tomasz był tam razem z nimi, wówczas Jezus zwrócił się wprost do niego i rzekł: „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym” (J 20, 27).

W tekście greckim Janowej Ewangelii pojawia się słowo „γίνομαι” (ginomai) – stawać się: Nie stawaj się niewierzący, ale wierzący – ostrzega biblijny tekst (J 20, 27).

To ważna lekcja dla nas. Jezus zwraca bowiem uwagę na fakt, że wiara nie jest niczym zdobytym raz na zawsze; że podobnie jak Tomasz, tak i my jesteśmy w nieustanym procesie zmagania się z rozmaitymi nieoczywistościami i wątpliwościami.

Uwierzyć aby zrozumieć

Pod tym względem okrzyknięty „niedowiarkiem” apostoł jest do nas bardzo podobny. Pytanie tylko, jak sobie z tymi wątpliwościami radzimy. Możemy bowiem dawać im pierwszeństwo, skupiać się na nich, a nawet uparcie w nich trwać. Wówczas stopniowo, krok po kroku stajemy się „niewierzący” – wątpliwości zaczynają w nas dominować, rządzić naszym życiem i uszkadzać naszą relację z Bogiem.

Możemy jednak stawiać im czoła, odpowiadając na nie aktami ufności i miłości. Wówczas traktujemy to, co w naszym życiu nieoczywiste (istnienie Boga i Jego opiekuńczą bliskość), jako pewnik, wokół którego warto zbudować swoje życie.

Ta wiara jest „ciemna”, ale błogosławiona; początkowo trudna, a nawet bolesna, ale bardzo szybko przynosząca pokój, ukojenie i radość, a w konsekwencji także – nadprzyrodzone poznanie Boga. Sprawdza się tu bowiem stara maksyma średniowiecznych mędrców: nie chcieć zrozumieć, aby uwierzyć, lecz uwierzyć – aby zrozumieć.