separateurCreated with Sketch.

Jak to możliwe, że wychowanie ma tak duży wpływ na twój związek?

Para młoda stoi z walizkami
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
W rodzinie pochodzenia ukształtował się nasz sposób myślenia, przeżywania, bycia w relacji. Poznawaliśmy przez doświadczenie własne i innych członków rodziny, na czym polega bycie razem. Czy to bycie jest bezpieczne, czy trzeba się chronić?
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Tekst pochodzi z książki „Ścieżki miłości. O tym, jak budować trwałą i szczęśliwą relację”. Jacek Rydlewski i Anna Pluszak. Wydawnictwo „Sensus”.

Książka Ścieżki miłości

Kryzys w relacji?

Jacek Rydlewski*: To, w jaki sposób tworzymy związek i jak w nim żyjemy, ma wiele wspólnego z tym, co działo się w rodzinie pochodzenia każdej z osób. Panuje dość powszechna iluzja, że jedno z drugim nie ma wiele wspólnego. To pomaga żyć w złudzeniu, że wiele rzeczy, jakie dzieją się w związku, potrafimy kontrolować i że przy odrobinie dobrej woli da się przezwyciężyć wszystko. Sytuacja zmienia się, kiedy pojawiają się pierwsze trudności, kiedy pomimo starań budzą się silne negatywne emocje, wobec których zaczynamy być najzwyczajniej bezradni. „Budzą się demony”. Słowem: kryzys.

Anna Paluszak*: Każda para w większym lub mniejszym stopniu przechodzi swoisty kryzys. Ważne jest, aby umieć z tego jakoś wyjść. Umiejętność radzenia sobie z kryzysem wydaje się tutaj nie do przecenienia. Żeby lepiej rozumieć to, co dzieje się w naszym związku, i lepiej rozumieć siebie, dobrze jest jednak zajrzeć do swojego systemu pierwotnego, czyli do swojej rodziny pochodzenia.

J.R: W pewnym sensie należałoby powiedzieć: „Jestem swoim systemem rodzinnym” („Jestem swoją rodziną pochodzenia”), bardziej niż: „Mam swój system rodzinny” („Mam swoją rodzinę pochodzenia”). To pierwsze zdanie akcentuje, że system (rodzina) żyje dalej wraz ze mną i może mieć na mnie wpływ, chociaż nie muszę sobie z tego zdawać sprawy. A mówione w czasie teraźniejszym akcentuje, że wpływ trwa nadal, niezależnie od tego, czy jesteśmy dziećmi, czy już jako dorośli mamy swoją nową rodzinę. Taka perspektywa wydaje się najlepiej oddawać dynamikę rodzinną.

A.P.: Jak to możliwe, że rodzina ma taki wpływ na związek?

J.R.: W rodzinie pochodzenia ukształtował się nasz sposób myślenia, przeżywania, bycia w relacji. Poznawaliśmy przez doświadczenie własne i innych członków rodziny, na czym polega bycie razem. Czy to bycie jest bezpieczne, czy trzeba się chronić? Czy można ufać bliskiej osobie i na ile, czy są to puste słowa? Co jest prawdziwe, co jest fałszywe? Co jest wiarygodne? Co jest zdradą, a co szacunkiem? Czy życie jest OK, czy nie? Jak wygląda miłość? Jaki sens ma wierność, lojalność, uczciwość? I tak dalej, i tym podobne. Z grubsza można powiedzieć: definiuje się obraz świata, a w nim nasze miejsce. Na poziomie świadomym — to wszystko, co wiemy i z czego zdajemy sobie sprawę. I na poziomie nieświadomym — to wszystko, z czego nie zdajemy sobie sprawy, a pomimo to ma wielki wpływ na nasze życie.

To olbrzymia wiedza i doświadczenie, które wnosimy do życia dorosłego, czy nam się to podoba, czy nie. Część z tego może zostać poddana refleksji i weryfikacji, ale spora część nie. Z jednej strony umożliwia poruszanie się jakoś po świecie, z drugiej to rodzaj kalki, którą nieświadomie nakładamy na rzeczywistość, nie widząc tej rzeczywistości zupełnie. W tradycji psychologicznej, w terapii systemowej, istnieje sposób patrzenia na rodzinę jak na system. 

Rodzina to system, a system przypomina odrębny organizm, który rządzi się swoimi nadrzędnymi prawami. Członkowie tego systemu, poszczególne osoby, są jego elementami. Z jednej strony go współtworzą, z drugiej podlegają nadrzędnym prawom tego systemu. Ta druga część na ogół nie jest świadoma.

Jakakolwiek zmiana jednego elementu musi wywoływać zmiany w całym systemie. Nie można się zmienić indywidualnie, niezależnie – nie powodując jednocześnie zmian w całym systemie rodzinnym. Dążąc do zmiany indywidualnej, „niechcący” wymuszamy zmianę w innym miejscu. Wpływamy tym samym na innych członków rodziny, na sposób ich funkcjonowania i oddziaływania na siebie. Konsekwencje, jakie może nieść pojedyncza zmiana, są bardzo często nieprzewidywalne zarówno z punktu widzenia jednostki, jak i całego systemu. Czyli z jednej strony jeśli chcemy zmiany indywidualnej, wywieramy presję na cały system, a z drugiej strony system wywiera presję na nas, żeby podporządkować się jego prawom i interesowi.

Co wyjdzie związkowi na dobre?

A.P.: Można powiedzieć, że poprzez funkcję, jaką w nim pełnimy, system rodzinny wyznacza nasze zachowanie, sposób myślenia, przeżywania, możliwości podejmowania decyzji czy wybory życiowe, jakich dokonujemy. I trwa to w dużej mierze do końca życia.

J. R.: Twój partner albo ty możecie napotkać poważne trudności wynikające z tego, że żadne z was nie będzie odpowiednio zdeterminowane, aby inwestować energię w wasz związek, ponieważ groziłoby to poważnymi perturbacjami w rodzinach pierwotnych. W ten sposób system może wywierać potężny wpływ na aktualny związek. Jeśli pełniąc ważną funkcję w rodzinie pierwotnej, chcemy od niej odejść, nikt z członków rodziny nie musi i zapewne nie będzie sobie zdawać sprawy, że będzie utrudniał to odejście. Natomiast system jako całość może wywierać na ciebie ogromną presję.

Nikt również nie musi tego bezpośrednio wyrażać czy bezpośrednio czegoś robić w tej sprawie. W rodzinie natomiast pojawiają się pewne „objawy”. Na przykład zaostrza się kryzys między rodzicami i nagle nie wyobrażają sobie, żeby dalej mogli być razem. Ktoś może wpaść w depresję. Ktoś zaczyna chorować. Ktoś zaczyna więcej pić. Rodzina drży w posadach. Wszystko uspokaja się, kiedy osoba z ważną funkcją wraca na swoje miejsce.

A.P.: Jak dziecko może pełnić jakieś funkcje?

J.R.: Przykładowy rozwój sytuacji mógłby być taki: w małżeństwie bez dzieci pojawił się silny kryzys. Oboje coraz częściej myślą o rozstaniu, do którego jednak nie dochodzi, przynajmniej na razie. W międzyczasie jednak pojawia się dziecko. Dziecko absorbuje uwagę, energię, czas rodziców na tyle, że nierozwiązane sprawy kryzysu schodzą na dalszy plan. Mijają dni, tygodnie, lata. Im dziecko mniej absorbuje rodziców, tym bardziej ujawnia się kryzys. Sytuacja względnie się uspokaja, gdy dziecko bardziej absorbuje uwagę rodziców. Rodzina, jako całość, funkcjonuje dalej. Swoista równowaga – status quo. Ten system będzie wyznaczał role, sposób zachowania, myślenia wszystkim jego członkom. W tym wypadku poprzez nierozwiązany kryzys między rodzicami.

Rozwiązanie kryzysu zmieniłoby organizację tego systemu lub spowodowałoby jego rozpad. Można powiedzieć, że w tym przypadku, poprzez swoje zachowanie, dziecko pełni ważną funkcję scalającą system. Poważna część zachowania dziecka będzie podporządkowana funkcji, jaką pełni ono w tym systemie. Możemy określić roboczo, że jego funkcja realizuje się poprzez absorbowanie uwagi reszty systemu wobec groźby jego rozpadu. To jest tylko jeden z przykładów.

*Anna Paluszak – przez ponad dziesięć lat wykładała psychologię na uniwersytetach: Wrocławskim i Zielonogórskim. Od pięciu lat pracuje jako psychoterapeutka, pozostając w superwizji. Jako psycholog wspiera osoby przed operacją bariatryczną i po przejściu tego zabiegu, a także pacjentki chore na endometriozę. 

*Jacek Rydlewski – psychoterapeuta i superwizor psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Legendarny i charyzmatyczny wykładowca w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego, doceniany przez studentów jako autorytet i znawca zagadnień dotyczących bliskich związków i procesów rodzinnych

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.