Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Pycha: pierwszy grzech
Od starożytności chrześcijańskiej aż po dziś panuje dość zgodne przekonanie, że pycha jest pierwszym z grzechów i korzeniem wszystkich innych. A jednocześnie to bodaj najgłupszy grzech. Najgłupszy, bo stawiający wszystko na głowie.
A nas wiedzie siedem demonów, co nami się karmią.
Na przedzie pycha podąża z tańczącą latarnią.
Chciwość wczepiła się w siodło i grzebie po sakwach.
Broi pod zbroją lubieżność, pokusa niełatwa.
Bandzioch domaga się płynów i straw do przesytu.
Wabi rozkoszne lenistwo do łóż z aksamitu.
Gniew zrywa ze snu i groźbą na oślep wywija.
A zazdrość nie wie, co sen i po cichu zabija…
Nie wiem na ile świadomie Jacek Kaczmarski podjął w swojej piosence myśl sięgającą Ojców Pustyni, ale trudno o lepszą definicję tak zwanych siedmiu grzechów głównych – to „siedem demonów, co nami się karmią”. Demon, czyli byt duchowy sprytniejszy od nas i zdolny nas bez trudu oszukać. A my dajemy mu się zwieść, pozwalając by skutecznie wprowadzał bałagan w naszym postrzeganiu dobra, a w konsekwencji również w naszym dążeniu do tego, co uznajemy za dobre.
Bo przecież nie popełniamy grzechów dlatego, że raz na jakiś czas budzimy się w podłym humorze i postanawiamy, że dziś będziemy potworni i damy się popamiętać naszym bliźnim. To byłby przypadek wymagający konsultacji z lekarzem lub farmaceutą. Lwią część naszych grzechów (jeśli po prostu nie wszystkie) popełniamy dlatego, że błędnie rozpoznajemy dobro, a następnie to błędne rozpoznanie realizujemy z uporem godnym naprawdę lepszej sprawy.
Siedem grzechów głównych
Ten początkowy błąd wymusza niejako kolejne i tak grzech rodzi grzech, a my brniemy w to coraz dalej i głębiej, aż za łaską Bożą przyjdzie na nas opamiętanie. Póki jednak ono nie nastąpi, grzech „pożera” kolejne przestrzenie naszego życia, nasze siły duchowe (i nie tylko duchowe), karmiąc się nami w najlepsze, a jego ukąszenia – o czym wszyscy aż nazbyt dobrze wiemy – potrafią być wyjątkowo bolesne i zostawiać trwałe blizny.
W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy:
Wady można porządkować według cnót, którym się przeciwstawiają, jak również zestawiać je z grzechami głównymi, wyróżnionymi przez doświadczenie chrześcijańskie za św. Janem Kasjanem i św. Grzegorzem Wielkim. Nazywa się je „głównymi”, ponieważ powodują inne grzechy i inne wady. Są nimi: pycha, chciwość, zazdrość, gniew, nieczystość, łakomstwo, lenistwo lub znużenie duchowe (KKK 1866).
Przyjrzyjmy się zatem tak zwanym siedmiu grzechom głównym: Czym są? Na czym polegają? Jak je rozpoznać? Jak je zwalczać? Jak ich unikać? Zacznijmy od pychy…
Pycha – ucieczka od rzeczywistości
Od starożytności chrześcijańskiej, od Ojców Kościoła i Ojców Pustyni, przez klasyków duchowości, mistyków kolejnych epok, aż po dziś panuje dość zgodne przekonanie, że pycha jest pierwszym z grzechów i korzeniem wszystkich innych. A jednocześnie to bodaj najgłupszy grzech. Najgłupszy, bo stawiający wszystko na głowie. Na czym polega?
O. Paweł Krupa OP, za św. Tomaszem z Akwinu, zaproponował następującą definicję:
Pycha jest odrzuceniem właściwych proporcji, jest sprzeciwem wobec obiektywnej rzeczywistości, nadużywaniem dla własnej chwały dóbr, jakie dano nam dla dobra innych lub dla chwały Boga.
To nie wybujała duma. Nie sama wyniosłość. Nie pyszałkowate (i w gruncie rzeczy żałośnie głupie) przekonanie, że zawsze i we wszystkim ma się rację i jest się najlepszym. To mogą być (i dość często bywają) objawy.
Ale pycha potrafi się skutecznie maskować także pozorną pokorą, wycofaniem, gwałtowną i upartą niechęcią do wyjścia przed szereg, czy zaryzykowania odpowiedzialności. Pycha to postawa konsekwentnego izolowania się od rzeczywistości i prawdy o nas samych. Przede wszystkim od prawdy o tym, że jesteśmy stworzeni i zbawieni. Konfrontacja z tymi dwoma niby oczywistymi faktami może nam wiele powiedzieć o stopniu naszego uwikłania w pychę lub wolności od niej:
Czy pycha to mój problem?
Jestem stworzony – a więc nie „self made”; jestem obdarowany, to znaczy: wiele otrzymałem i zawdzięczam – Bogu i innym ludziom. Nie jestem samowystarczalny – potrzebuję Boga i człowieka (nawet, jeśli ten drugi bywa zawodny, a jego dary niedoskonałe). Nie istnieję sam dla siebie, ale i nie jestem zdany tylko na siebie. Ostatecznie nie jestem niezastąpiony. Świat się beze mnie nie zawali, co nie znaczy, że nie mam w nim swojego zadania do wypełnienia.
Jeśli mam kłopot z uznaniem któregoś z powyższych stwierdzeń (nie z szybkim rozumowym przytaknięciem, ale z postępowaniem według nich), to może być istotny sygnał, że coś jest na rzeczy.
Jestem zbawiony – bo potrzebowałem, potrzebuję i jeszcze wiele razy będę potrzebował przebaczenia; bo popełniam błędy i grzechy. Dźwigam niejedną winę. Nie raz zawaliłem. Sam nie potrafię sobie pomóc, ani siebie naprawić. Potrzebuję miłosierdzia i łaski Bożej, która nie raz przyjdzie do mnie przez pośrednictwo człowieka (tak samo grzesznego jak ja). Nie bagatelizuję mojego grzechu. Nie muszę wszystkiego natychmiast wytłumaczyć i usprawiedliwić.
Ale nie robię też tragedii z mojego grzechu. Nie rozpaczam, gdy popełnię błąd. Świat się od tego nie zawali. Potrafię przyznać się do grzechu lub pomyłki, przeprosić i pójść dalej, próbować od nowa. Nie porzucam zadań i ludzi, tak jak sam nie zostałem porzucony przez mojego Zbawiciela.
Jeśli nie wszystko z powyższego mogę szczerze o sobie powiedzieć, to również może być ważną wskazówką, że warto popracować nad sobą w związku z pychą.
Co zrobić z pychą? Jak ją leczyć?
W swojej słynnej i przepięknej regule św. Benedykt, mistrz i ojciec życia zakonnego na Zachodzie, pisze ciekawą rzecz. Najpierw poleca, by przychodzący do klasztoru mnisi w miarę możliwości nadal wykonywali rzemiosło, którego nauczyli się w świecie. Jego zdaniem warto wykorzystać nabyte przez nich umiejętności i rozwinięte już talenty.
Gdyby jednak taki mnich zaczął sobie myśleć, że nim klasztor stoi; że cała reszta tylko na nim i na jego pracy żeruje; że gdyby nie on, to tu by się wszystko rozpadło, wówczas Benedykt każe go natychmiast odsunąć od wykonywanego zajęcia i… dać mu do roboty coś, na czym zupełnie się nie zna.
Niech odkryje, że jego obecność we wspólnocie ma znaczenie i wartość także wówczas, gdy popełnia błędy i nie gra pierwszych skrzypiec; gdy zawala; gdy nie odnosi sukcesów i nie przynosi zysków. Niech odkryje, że żyje dzięki innym; że potrzebuje przyznać się do porażki, doznać wyrozumiałości i cierpliwości, przebaczenia.
Pycha: praktyczne porady
Jeśli chcesz powalczyć z pychą i wyrobić sobie kilka dobrych nawyków, które będą cię przed nią chronić, to spróbuj na przykład:
- Nie usprawiedliwiać się i nie tłumaczyć z popełnionych błędów, jeśli nie jest to absolutnie koniecznie. Po prostu uznaj błąd/winę, przeproś i działaj dalej najlepiej jak umiesz.
- Nie broń się i nie odpowiadaj od razu, kiedy usłyszysz słowo krytyki. Daj sobie czas na przetrawienie go i przemyślenie. Jeśli dojdziesz do wniosku, że było ono sensowne, umiej o tym powiedzieć i podziękować za nie temu, od kogo je usłyszałeś.
- Proś o pomoc, o radę, o opinię.
- Jeśli nie ucierpi na tym realnie jakieś istotne, obiektywne dobro, odmawiaj sobie przyjemności „ostatniego słowa” w dyskusji, rozmowie, konfrontacji.
- Ciesz się i dziękuj. Rób codziennie „rachunek sumienia” z dobrych rzeczy, które cię spotkały i dziękuj za nie wprost – Bogu i ludziom.
- Chwal innych, jeśli tylko masz do tego okazję.
- Żartuj z siebie. Umiej opowiedzieć dla śmiechu o swoim błędzie, pomyłce.
- Umiej przyjąć pochwałę, kiedy coś ci wyszło; gdy inni dostrzegli, że w czymś jesteś dobry. Nie zaprzeczaj, nie umniejszaj. Co najwyżej zapytaj siebie, czy mógłbyś tym darem jakoś bardziej służyć swojemu otoczeniu.
- Powtarzaj co jakiś czas w modlitwie tę piękną prośbę św. Tomasza z Akwinu: „Panie, daj mi chwalebne poczucie, że mogę się mylić”.