separateurCreated with Sketch.

Pielgrzymi w drodze na Jasną Górę. „Jedna koszulka, dżinsy i sandały. Nie miałem nic więcej”

Gdańska Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Wędrują niestrudzenie „w słońcu i deszczu”, przed nimi ponad 500 kilometrów. Gdańska Piesza Pielgrzymka jest w drodze na Jasną Górę.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

„Często nasze plany weryfikuje opatrznościowe działanie Pana Boga. Postanowiłem, że w pierwszym dniu Gdańskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę odprowadzę moich przyjaciół, którzy biorą udział w pielgrzymce do Częstochowy i zrobię tylko «parę kroków». Kiedy miałem już zamiar się pożegnać i powrócić do domu, pomyślałem, że jeszcze «kawałek» drogi przejdę” – opowiada Paweł Janowicz.

W drodze na Jasną Górę

W końcu w jednej koszulce, dżinsach i sandałach, nie mając nic dodatkowo ze sobą, zdecydowałem, że będę dalej pielgrzymował przez następne dni, niosąc w sercu intencje swoje i znajomych. Dostałem pielgrzymkowy polar, aby w razie potrzeby było mi ciepło. Również śpiwór i karimatę, czyli miałem wszystko. A znajomi «podrzucili» mi później skarpetki i najbardziej potrzebne rzeczy na drogę z małym plecakiem. Cieszę się, że udało mi się zweryfikować swoje osobiste plany i wybrać się w drogę” – puentuje Paweł.  

Ta spontaniczna historia przypomina mi świadectwo Jana Budziaszka, perkusisty legendarnego zespołu Skaldowie. Artysta wspominał, jak to gościł pielgrzymów w swoim domu w Krakowie. Kiedy rano po śniadaniu grupka pątników wybierała się już na mszę, a potem na pielgrzymkowy szlak, to muzyk postanowił, że tylko odprowadzi swoich gości do kościoła. Potem, że  trochę „potowarzyszy” młodym ludziom. W rezultacie Jan Budziaszek przeszedł drogę ze swoimi pielgrzymami, aż do stóp Matki Bożej Jasnogórskiej. To był początek wielkich zmian w jego życiu.

Zdobywamy Ziemię Obiecaną

„Było nas 400 osób w momencie wyjścia pierwszego dnia pielgrzymowania do Częstochowy” – mówi ksiądz Łukasz Grelewicz, kierownik Gdańskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę. W czasie kolejnych dni myślę, że może być nas około 200 osób na trasie. Z tym że każdego dnia dołączają do nas ludzie na kilka dni, czasami nawet symbolicznie na jeden dzień. Ale wszystkie te osoby cały czas duchowo są razem z nami. Tegoroczne – już 41 – pielgrzymowanie jest pod hasłem: «Zdobywamy Ziemię Obiecaną». I tego uczy nas Jozue w naszej drodze, tak jak uczył i prowadził Izraelitów do Kanaanu, czyli Ziemi Obiecanej. Jozue uczy nas też jak zaufać Bogu, również w trudnościach, żeby się «nie przelęknąć», nie przerazić i iść dalej” – puentuje ks. Łukasz.

Mama biskupa Piotra Przyborka, Maria, również pielgrzymuje na Jasną Górę od wielu lat i zawsze – jak mówi – w najważniejszej intencji, jaką jest zawierzenie Matce Bożej swojej rodziny, a teraz szczególnie posługę biskupią swojego syna.

„Jesteśmy z Boliwii i wędrujemy do Matki Bożej w Częstochowie. To niezwykłe sanktuarium znane jest na całym świecie, również w Ameryce Południowej. Tak się opatrznościowo zdarzyło, że mamy tu w Polsce przyjaciół i razem wędrujemy, mając nadzieję, że wytrwamy do końca i przejdziemy przez jasnogórską bramę w stronę słynącej cudami Kaplicy Pani Jasnogórskiej” – opowiada Oliwia.

Najważniejsza intencja to dziękczynienie

„Idę po raz 27 w gdańskiej pielgrzymce i moja najważniejsza intencja to dziękczynienie: za moją rodzinę i przyjaciół, za moje niedawno obchodzone 70. urodziny” – mówi Maria Karolina Włoch. „Mój wnuk Kuba, w dniu swoich 12 urodzin, czyli 2 sierpnia dołączył do mnie i idziemy razem. Jestem bardzo wzruszona, ponieważ już w czasie drogi przypomniałam sobie, że mój najstarszy syn Dominik, właśnie zaczął pielgrzymowanie, mając dokładnie 12 lat i jest chrzestnym Kuby. Na co dzień mieszka i pomaga ubogim w większości mieszkańcom Madagaskaru. Pisze książki, podróżuje, ale też od lat pielgrzymuje. Dominikowi udało się dotrzeć pieszo, pokonując wiele trudności, do Jerozolimy (razem z bratem Karolem, który wtedy miał 16 lat), a także do Medjugorie, Rzymu i Asyżu. Na Czerwonej Wyspie przebył pieszo drogami polskiego błogosławionego Jana Beyzyma, który poświęcił swoje życie najbardziej ubogim i odrzuconym: niósł ulgę w cierpieniu chorym na trąd. Myślę, że naszym współczesnym trądem jest osamotnienie wielu ludzi. A jedynym lekiem na takie cierpienie to bezwarunkowa miłość. Dziękuję też Matce Bożej za synów Sebastiana i Karola, córkę Emilkę z rodziną. I za moich kochanych wnuczków: Kubę i Amelkę, oni w przyszłości też będą pielgrzymować jako najmłodsze pokolenie” – opowiada Maria. I dodaje, że jest wdzięczna, że ponad 40 lat temu Maryja postawiła na jej drodze życia męża Andrzeja. „Razem przemierzamy pielgrzymkę, której na imię codzienne życie”.

Chociaż Gdańska Piesza Pielgrzymka jest już w połowie drogi, to każdego dnia można dołączyć, chociaż symbolicznie robiąc „parę kroków”.