Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jeremiasz zawierzył obietnicy Boga
Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść; ujarzmiłeś mnie i przemogłeś. Stałem się codziennym pośmiewiskiem, wszyscy mi urągają. Albowiem ilekroć mam zabierać głos, muszę obwieszczać: «Gwałt i ruina!» Tak, słowo Pańskie stało się dla mnie codzienną zniewagą i pośmiewiskiem.
I powiedziałem sobie: Nie będę Go już wspominał ani mówił w Jego imię! Ale wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień, żarzący się w moim ciele. Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem (Jr 20, 7-9).
Gdy po raz pierwszy usłyszał głos Boga, był młodym, niedoświadczonym chłopakiem. On, Jirmejahu, pochodzący z kapłańskiej rodziny zamieszkałej na terenie pokolenia Beniamina w Anatot, nieopodal Jerozolimy, miał podjąć się prorockiej misji.
Praktycznie nie miał wyboru. Usłyszał zapewnienie dodające mu nadziei: „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię. Zanim przyszedłeś na świat, uświęciłem cię i ustanowiłem prorokiem dla narodów”.
Znał swoje możliwości. Wiedział, jak bardzo brak mu doświadczenia. Nie umiał przemawiać, dla nikogo nie był autorytetem. Przerażały go słowa Boga... „Nie bój się nikogo, gdyż Ja jestem z tobą, żeby cię bronić” – usłyszał – „oto kładę moje słowa w twoje usta”. Uwierzył obietnicy.
Kryzys powołania
Teraz, po wielu latach od tamtego dnia, przeżywał najgłębszy kryzys swojego powołania. Znał już cenę wierności Bogu. Wielokrotnie oskarżany o zdradę i sianie defetyzmu, więziony i znieważany, skazywany na śmierć, pytał o sens swojego życia…
„Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść…” „Pittitani” – oznacza w języku hebrajskim: zwiodłeś mnie, wykorzystałeś, wprowadzając w błąd. Może mieć jednak także kontekst miłosnego uwiedzenia… „Uwiodłeś mnie…”.
Cierpiący Jeremiasz czuje się oszukany przez Boga. Nie widzi sensu swojej misji. Żali się na swój los. Traci sens życia… W Księdze Jeremiasza po słowach, które słyszymy w niedzielnej liturgii, rozlega się pełne bólu wołanie proroka:
„Przeklęty dzień moich narodzin. Dzień, w którym urodziła mnie matka, niech nie będzie błogosławiony. (…) Dlaczego nie zabił mnie w łonie? Moja matka byłaby mi grobem, a jej łono – wiecznie brzemienne. Czy po to wyszedłem z łona, aby doznawać trudu i udręki, a swoje dni kończyć hańbą?”.
Lament Jeremiasza
Bolesny lament Jeremiasza jest, paradoksalnie, złączony z jego wyznaniem wiary. Wykrzyczany żal nie przekreśla jego misji. Zrozpaczony prorok doświadcza jednocześnie wewnętrznej mocy, pozwalającej mu dalej głosić.
„Powiedziałem więc: Nie będę Go już wspominał! Nie będę więcej mówił w Jego imieniu! Wtedy powstał w moim sercu jakby płonący ogień, który przenika moje kości. Próbowałem go opanować, ale nie mogłem”.
Nawet w najgłębszym kryzysie, przeżywanym przez proroka, nie gaśnie fascynacja Bogiem i jego miłością. To ona pozwala Jeremiaszowi pogodzić się z dramatem życia. I wyznać – nawet w duchowych ciemnościach – swoją wiarę:
„Pan jest ze mną jak potężny mocarz. Dlatego moi prześladowcy upadną, nie pokonają mnie!”.