Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Gdy byłem dzieckiem, moja modlitwa sprowadzała się do odnawiania pacierza. Pamiętam pewien poranek, tuż przed pójściem do szkoły, gdy moja matka zapytała mnie, czy pomodliłem się, na co ja z szelmowskim uśmiechem padłem na kolana przy łóżku i dosłownie w 10 sekund na jednym tchu odmówiłem wszystkie przepisany formuły. Tym była dla mnie modlitwa: odmawianiem słów, które trzeba odmówić. Puste dźwięki, którymi wypełnia się obowiązek. I choć moje podejście do modlitwy przez te lata zmieniło się diametralnie, nie odszedłem od modlitwy ustnej. Dlaczego?
Od Słowa do słowa
Jak napisaliśmy w pierwszym materiale w cyklu „Modlitwa, chrześcijaninie!”, to Bóg jest tym, który jako pierwszy wychodzi do człowieka, aby się z nim spotkać. Dokonuje tego na bardzo ludzki sposób, czyli za pomocą słowa. To w ten sposób, jak mówi Pismo Święte, Bóg przemówił do pierwszych rodziców, do Abrahama zapraszając go do wyjścia z jego ziemi rodzinnej, a potem przez wieki mówił do Izraelitów. Kierował do nich słowa przez sędziów, królów i proroków. Boże słowa zostały z nami w Piśmie Świętym. Czymś normalnym jest zatem to, że skoro On używa w naszym kierunku słów to i nasza modlitwa opiera się właśnie na nich.
W Katechizmie Kościoła Katolickiego przeczytamy
Bóg przez swoje Słowo mówi do człowieka. Przez słowa, wypowiadane w myśli lub na głos, nasza modlitwa nabiera kształtu. Najważniejsza jednak jest obecność serca w Tym, do kogo mówimy w modlitwie. To, „czy nasza modlitwa będzie wysłuchana, nie zależy od ilości słów, lecz od zapału naszych dusz" (Św. Jan Chryzostom, Eclogae ex diversis homiliis, 2: PG 63, 583 A.) (KKK 2700).
Słowa pozwalają nam nadać kształt naszym emocjom i pragnieniom. Sam Jezus modlił się do swojego Ojca używając słów. Nauczył też swoich uczniów modlitwy Ojcze Nasz, która stała się wzorem wielu innych modlitw.
Choć na słowach opiera się modlitwa prośby, przebłagania, uwielbienia i dziękczynienia to wiąże się z tym pewne niebezpieczeństwo.
Słowa nie mają mocy
Czasami na portalach związanych ze stylem życia lub też z wiarą pojawiają się artykuły z głośnymi nagłówkami: „Najskuteczniejsza modlitwa”, albo „Odmów tę modlitwę, a na pewno otrzymasz łaskę”. Choć istnieją formuły modlitewne odmawiane od wieków i cieszące się wielkim poważaniem to wiara, że mają one moc same w sobie, jest bałwochwalstwem. Na tym polega magia – konkretne słowa, lub rytuały mają spowodować skutek, zmuszając byty duchowe do działania.
Gdyby siła modlitwy zależała słów w niej użytych, lub języka, w którym została sformułowana i zawsze przynosiła dany efekt, to miałaby moc ubezwłasnowolniania samego Boga! W pierwszym z materiałów cyklu powiedzieliśmy już o tym, że jednym z celów modlitwy jest szukanie Jego woli. To dlatego tak ważnym elementem modlitwy Ojcze Nasz są słowa „bądź wola Twoja”.
Modlitwy układane przez świętych są wyrazem ich wiary w Boga i choć są bardzo piękne i głębokie nie są skuteczniejsze od najprostszych słów, które sam wypowiadam z wiarą.
Jak przyjaciel z przyjacielem
Św. Alfons Maria de Ligouri – człowiek wielu talentów, wybitny prawnik, kaznodzieja i założyciel zgromadzenia redemptorystów – mimo możliwości robienia kariery w Kościele poświęcił się osobom najbardziej ubogim i opuszczonym. W czasie misji i rekolekcji, które głosił, przekonywał ludzi o miłości Boga i uczył ich modlitwy. Ludzi prostych, którzy często nie umieli czytać ani pisać, uczył rozmyślania i medytacji. Wśród ponad 100 książek, które napisał, jest także króciutka o tytule "O wielkim środku modlitwy". Mimo że nie zajmuje wielu stron, Alfons traktował ją jako jedną z najważniejszych, którą napisał.
Jedną z rad, którą w niej daje, jest to, by z Bogiem rozmawiać jak przyjaciel z przyjacielem. Nie zachęca tam do używania wzniosłych i skomplikowanych słów, ale do mówienia Bogu o tym, co dzieje się w życiu, troskach, pragnienia, radości. W ten sposób modlitwa ustna staje się zwykłym-niezwykłym środkiem do zbliżania się do Boga.