separateurCreated with Sketch.

II Wicemiss Świata na wózku: “Wierzę w swoje możliwości i w samą siebie”

Anna Płoszyńska/ facebook

Anna Płoszyńska/ facebook

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Marta Dybińska - 13.05.24
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
- Mam nadzieję, że pomogę kobietom, które są w podobnej sytuacji - uwierzyć w siebie i w to, że mogą być piękne mimo tego, że na przykład mają niepełnosprawność - mówi Anna Płoszyńska, która zdobyła tytuł II Wicemiss Świata na wózku.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Marta Dybińska: Kilka chwil przed naszym wywiadem wróciłaś z pracy. II Wicemiss Świata pracuje?

Anna Płoszyńska: Same wybory to jest dla mnie coś dodatkowego, ale od czasu swoich studiów chciałam wykonywać zawód technika dentystycznego. Chciałabym też być przede wszystkim niezależna. Na moje szczęście udało mi się dość szybko znaleźć pracę, ponieważ na drugim roku studiów magisterskich już pracowałam w zawodzie. Teraz już jestem po studiach, pracuję w firmie, która wykonuje protezy zębowe - przy projektowaniu protez technologiami 3D oraz przy obróbce metalu.

Zmieniło się twoje życie zawodowe od momentu kiedy otrzymałaś tytuł wicemiss?

Tak naprawdę się nie zmieniło, poza tym, że wszyscy w pracy mi gratulowali. Moje życie zawodowe wygląda tak samo. Dostałam już bardzo dużo zleceń na protezy zębowe, więc muszę wracać do intensywnej pracy. Czasami ktoś mnie zaczepi, pyta, czy to ja jestem wicemiss świata. Stałam się troszkę bardziej rozpoznawalna. Jest to miłe, że ktoś mnie kojarzy.

Miałaś też czarny pas karate, zdobyłaś kilka medali Mistrzostw świata i Europy. Dla ciebie chyba nie ma rzeczy niemożliwych?   

Chcę pokazywać, że wszystko się da, że nie ma rzeczy niemożliwych. Jeśli ktoś coś o mnie usłyszał to mam nadzieję, że to przyczyni się trochę do zmiany postrzegania osób z niepełnosprawnościami.

Bardzo cię podziwiam, jesteś niezwykle aktywna. Skąd masz tyle energii do działania?

Sama się czasami zastanawiam, skąd mam tyle energii do działania (śmiech). Wydaje mi się, że mam poczucie wewnętrznej misji do spełnienia, żeby udowadniać, że nie ma granic w naszym życiu i możemy robić wszystko, czego zapragniemy. Przez długi czas byłam sportowcem, przed wypadkiem trenowałam karate - dusza sportowca we mnie pozostała. Teraz zajęłam się pływaniem, wcześniej trenowałam taniec towarzyski. Chciałam cały czas coś robić. Nie lubię się nudzić, nie lubię być bierna. Lubię kiedy coś się dzieje, chociaż czasem też jestem zmęczona, ale jednak na dłuższą metę „nic nie robienie” jest dla mnie męczące.

Co się działo po wypadku? Płakałaś z bezsilności?  

Jako takiego okresu załamania czy depresji nie miałam, ponieważ od początku nie uważałam, że moje życie się skończyło. Wiedziałam, że będzie inne, że będę musiała sobie wszystko w głowie poukładać, ale wiedziałam też, że mogę żyć i cieszyć się życiem. Chciałam od początku się usamodzielnić, i to też mi pomogło w dawaniu sobie rady.

Jak sobie radzisz w gorszych chwilach?

Jak każdy, mam chwile słabości, bezsilności i czasem kiedy mam trudniejszy dzień, kiedy boli mnie kręgosłup, bądź moje nogi bardzo się spinają to mam wszystkiego dosyć. Wtedy mam ochotę płakać w poduszkę, jednak bardzo szybko się podnoszę i dalej staram się iść do przodu.

A po wypadku miałaś żal do Pana Boga?

Starałam się nie mówić „co by było gdyby”... bardziej myślałam w kategoriach, że zawsze mogłoby być jeszcze gorzej – że mogłoby mnie tu nie być, że mogłabym mieć uszkodzony kręgosłup wyżej... Starałam się dostrzegać pozytywy w tym, co się wydarzyło. Teraz mi się wydaje, że może Bóg zrobił to po to, żebym też mogła innym pomóc i żebym mogła innych motywować do działania, ponieważ nie wszyscy mają tak silną psychikę i dobrze sobie radzą w trudnych chwilach. I wydaje mi się, że też mogę ich zainspirować swoją osobą.

Miałaś kiedyś kompleksy?

Byłam zawsze osobą, która siebie lubiła. I raczej nie miałam zbytnio kompleksów. Starałam się aby nikt mnie w kompleksy nie wpędził. Zawsze w rodzinie było powtarzane, że nie mam podstaw do tego, by mieć komplety.

Po wypadku trochę się to zmieniło?

Po wypadku miałam takie momenty, że uważałam siebie za gorszą, przez pryzmat tego, że jeżdżę. Musiałam sobie to wszystko przepracować w głowie. Wiele historii tworzyłam sobie sama, a niekoniecznie były one prawdą. Na tę chwilę jestem pewna siebie, wierzę w swoje możliwości i w samą siebie. Mam nadzieję, że pomogę kobietom, które są w podobnej sytuacji - uwierzyć w siebie i w to, że mogą być piękne mimo tego, że na przykład mają niepełnosprawność.

Co dla ciebie oznacza niepełnosprawność?

Nie patrzę na siebie przez pryzmat swojej niepełnosprawności. Tak naprawdę moja niepełnosprawność pojawia się wtedy kiedy moje otoczenie nie jest dostosowane do moich potrzeb.

Jak na co dzień wyrażasz swoją kobiecość?

Przyznam, że lubię wygodę. Mój chłopak mówi, że lepiej wyglądam bez makijażu. Często zakładam obcisłe rzeczy, żeby pokazywać swoją figurę – nie wstydzę się jej. Mam bardzo chude nogi, ale nie zakrywam ich w żaden sposób. Noszę rurki, a latem - krótkie spodenki. Uważam, że kobieta może wyglądać atrakcyjnie nie tylko w sukienkach.

Chciałabyś zostać mamą?

Chciałabym. Myślę o tym, żeby założyć rodzinę w przyszłości. Obydwoje o tym myślimy. Moja niepełnosprawność w żaden sposób nie przeszkadza w tym, żeby założyć rodzinę. A wiem, że po tym jak opiekowałam się moim bratankiem – dałabym sobie radę.     

A chcielibyście wziąć ślub kościelny?

Obydwoje jesteśmy osobami wierzącymi – chcielibyśmy wziąć ślub kościelny, ochrzcić nasze dzieci i wychować je w wierze katolickiej.

Masz dobrą relacje ze swoim tatą. Od zawsze tak było?  

Tato był dla mnie wsparciem od dziecka, ponieważ kiedy miałam osiem lat to zmarła moja mama, i od tamtej pory wychowywał mnie tylko tata. Zawsze mnie wspierał, był dla mnie i mamą i tatą. Po moim wypadku był również ogromnym wsparciem. I tak jest do dzisiaj. Teraz również wspieramy mojego brata, ponieważ zmaga się z bardzo dużymi problemami zdrowotnymi.

Jest nadzieja, że kiedyś staniesz na własnych nogach?

Nie. Nie czuję nóg, ani zupełnie nimi nie ruszam. Moje uszkodzenie rdzenia jest na tyle poważne, że niestety – bez rozwoju medycyny nie jestem w żaden sposób poprawić swojego stanu zdrowia.

Wróćmy jeszcze do Gali Finałowej. Miałaś jakieś przeczucia?

Miałam cichą nadzieję, że uda mi się zdobyć tytuł. Na samej Gali Finałowej, kiedy już wyczytywali tytuły to miałam coraz większą nadzieję na zdobycie jednego z głównych, ponieważ początkowo wyczytywali tytuły komplementarne, i wtedy nie wyczytali mnie. Stwierdziłam, skoro nie wyczytali mnie to mam większe szanse żeby zdobyć któryś z głównych tytułów. I tak też się stało. Wyczytali mnie jako II Wicemiss Świata.

Co wtedy?

Radość, szczęście, wzruszenie, że zostałam doceniona, że ktoś mnie zauważył.