separateurCreated with Sketch.

Zgwałcona w obozie dla uchodźców. „Zemsta nie uszczęśliwia”

Zrozpaczona Afrykanka
W drodze - 14.05.24
Byłam zła na wszystkich. Nawet na Boga: „Zanim zgodziłam się opuścić Nigerię, zawierzyłam Tobie, wyruszyłam pewna, że spełniam Twoją wolę, aby pomagać mojej rodzinie. Gdzie teraz jesteś?”
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

„Mam na imię Joy. Przeżyłam” – to mocna historia opowiedziana w pierwszej osobie przez wrażliwą na ludzką krzywdę reportażystkę. „Opowieść o wierze, pieśń nadziei i dziękczynienia”, jak napisał w przedmowie książki papież Franciszek. 

Joy jest 23-letnią mieszkanką Afryki. Przyjaciółka namawia ją do wyjazdu do Włoch, kusząc obietnicą pracy, dzięki której będzie mogła wesprzeć rodzinę i kontynuować naukę. Po krótkim czasie Joy uświadamia sobie, że została oszukana i wpada w ręce handlarzy ludźmi.

Oto fragment tej książki.

„Mam na imię Joy. Przeżyłam”

Pewnej nocy poczułam na sobie ciężar innego ciała. Krzyknęłam, ale ktoś ręką zamknął mi usta.

Widziałam twarz napastnika: to nigeryjski chłopiec, którego poznałam zaraz po przybyciu do obozu. Wielokrotnie nalegał, żebym została jego dziewczyną, w zamian oferował mi jedzenie. Przebywał w Libii od pięciu lat; został porwany i dwukrotnie sprzedany przez jednych Arabów innym, którzy ukradli mu wszystko. Stał się niewolnikiem.

Udało mu się uciec, znalazł pracę w Trypolisie. Miał nadzieję, że w ten sposób zarobi na opłacenie przeprawy przez morze. Zawsze odrzucałam jego propozycje. Pragnęłam jedynie dostać się do Włoch. Tej nocy jego oczy patrzyły na mnie groźnie; bałam się. Usiłowałam wstać, ale był ciężki i mocno przytrzymywał mnie ramionami. Wciąż powtarzał:

– Chcę uprawiać z tobą seks. Jestem pewien, że już to robiłaś z innymi i nie jesteś dziewicą!

Odepchnęłam go z całej siły.

– Zostaw mnie, bo będę krzyczeć!

– Możesz krzyczeć, ile chcesz. W tej dżungli, nikt ci nie pomoże, wszyscy myślą o sobie. Milcz, bo jeszcze bardziej mnie rozzłościsz.

Wszyscy wokół spali lub udawali, że śpią, nikt nie dał nawet znaku, że zdaje sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znalazłam. Błagałam go, żeby odszedł, próbowałam się wydostać. Zaśmiał się, był dużo silniejszy i z łatwością mnie unieruchomił, aż w końcu zabrakło mi sił. Miałam wrażenie, jakby moje ciało się rozpadło. Już mnie tam nie było. To ciało, zranione we wszystkich częściach, nie należało już do mnie.

Często myślałam ze strachem o gwałcie, słyszałam o tym od tak wielu dziewczyn w ciągu ostatnich kilku tygodni, ale byłam pewna, że mnie to nigdy nie spotka. Teraz czułam się cała brudna, winna, zawstydzona. Byłam zła na wszystkich. Nawet na Boga: „Zanim zgodziłam się opuścić Nigerię, zawierzyłam Tobie, wyruszyłam pewna, że spełniam Twoją wolę, aby pomagać mojej rodzinie. Gdzie teraz jesteś?”.

Byłam zdesperowana. Nawet Bóg mnie zdradził.

Po czasie, który wydawał się wiecznością, chłopiec wstał, jakby nic się nie stało, i odszedł. Moje przyjaciółki nie zareagowały. Następnego dnia przyznały, że były przerażone, bały się, że moje krzyki zwrócą uwagę Arabów.

Przemoc, którą musiałam bezradnie znosić, unicestwiła mnie. Co jeśli znowu mnie zgwałcą? Jeżeli zajdę w ciążę? Gdzie skończę? W ciąży mogłam umrzeć, nie było lekarstw ani szpitali.

Arabowie sprzedają również kobiety w ciąży, które następnie stają się niewolnicami wraz ze swoimi dziećmi. Koszmar tamtej nocy prześladował mnie przez wiele miesięcy.

Następnego ranka spotkałam chłopca, który mnie zgwałcił. Przywitał się ze mną, jakby nic się nie stało. Chciałam go zabić. Impuls, który trwał chwilę; potem odpowiedziałam na jego pozdrowienie. Dlaczego to zrobiłam? Jeślibym go zabiła, stałabym się złym człowiekiem, tak jak on. Nie chciałam tego. Zemsta nie uszczęśliwia, nie wymazuje zła, które wycierpieliśmy.

Dorastałam w przekonaniu, że ze złem można walczyć tylko dobrem. W życiu spotyka się ludzi złych i dobrych. Chciałam zostać po stronie tych drugich.

Postanowiłam, że spojrzę w przyszłość, przestanę płakać, oprę się wszelkim cierpieniom i trudnościom, aby dotrzeć do Włoch i rozpocząć nowe życie.

Nie chciałam stracić tej nadziei. Powtarzałam sobie: „Joy, nie poddawaj się, pewnego dnia, jak znajdziesz pracę, założysz rodzinę i urodzisz dzieci, zapomnisz o tej złej chwili”. W sercu pozostała mi głęboka rana, bo gwałcicielem okazał się chłopak z mojego kraju. 

Zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, jak skomplikowana jest sytuacja w libijskich obozach. Niektórzy spędzali tam długie lata. Zwłaszcza chłopcy i dziewczęta, którzy nie byli w stanie nazbierać pieniędzy, aby się wykupić – byli sprzedawani i odsprzedawani, porywani i zniewalani. Niektórych Arabowie wybierali do kontrolowania i utrzymywania porządku w centrach tranzytowych, gdzie gromadzą się opłaceni migranci i czekają na odpłynięcie na łodziach.

Niestety większość z tych zniewolonych migrantów, którzy nauczyli się języka arabskiego i uzyskali trochę władzy, w końcu zachowywała się tak samo niegodziwie i okrutnie, co ich właściciele: znęcali się, gwałcili, zostawiali na pewną śmierć z głodu i chorób, sprzedawali Arabom ludzi ze swojego kraju, zdradzali i kradli.

W obozach spotyka się też dobre osoby, niektórzy mimo ryzyka bronili mnie i ratowali. Jeśli jednak pomagasz komuś w potrzebie, to mogą cię uznać za niebezpieczny i niewygodny problem, którego należy przy pierwszej okazji się pozbyć.

Fragment książki Maripii Bonanate „Mam na imię Joy. Przeżyłam”, tłum. Michał Rychert”, wydawnictwo „W Drodze”

„Mam na imię Joy. Przeżyłam”