separateurCreated with Sketch.

Brytyjski makler giełdowy uratował 669 dzieci. Film o nim wchodzi do kin

Materiały zdjęciowe udostępnione przed dystrybutora – Monolith Films

Materiały zdjęciowe udostępnione przed dystrybutora – Monolith Films

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat”. A kto ratuje 669 dzieci, choć nie ma o nim wzmianki w Talmudzie, ten ratuje i ziemię, i słońce, i księżyc, i gwiazdy. Tak jak sir Nicolas Winton, który jawi się światu niczym drugi Oskar Schindler.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Ten urodzony w 1909 roku Brytyjczyk pochodził z żydowskiej rodziny, która przeszła na katolicyzm. Nicolas został ochrzczony i był, wydawałoby się, niczym niewyróżniającym się maklerem giełdowym. Dla swojego pracodawcy zarabia pieniądze, dla siebie – wydaje je – na rzecz organizacji pomocowych. Swój długo oczekiwany urlop w Alpach zamienia na wyjazd do Pragi. Nie będzie to jednak wyprawa turystyczna – jest rok 1938, a w Czechach coraz częściej słyszy się pogłoski o tworzonych przez Niemców obozach pracy.

Jedno życie

Tysiące żydowskich rodzin, zbiegłych z Niemiec i Austrii, żyje w dramatycznych warunkach, często bez dachu nad głową i żywności. Mali żebracy, walczą o cukierka w kolorowym opakowaniu, niemowlęta zapewne nie doczekają kolejnej nocy. Niemiecka inwazja na Czechosłowację jest kwestią tygodni, a wtedy los uchodźców zostanie przesądzony. Nicholas postanawia zrobić wszystko, co w jego mocy, by ocalić jak najwięcej ludzi.

Wraz z grupą współpracowników organizuje transporty dzieci do Anglii w poszukiwaniu bezpiecznego schronienia. I, o ironio, z Pragi jadą przez Niemcy, bo przecież granice nie zostały jeszcze zamknięte. „Na co Anglii tylu małych Żydów” – zastanawia się niemiecki żołnierz w pociągu. A Winton głowi się, w jaki sposób uratować jeszcze więcej istnień.

Trwa wyścig z czasem. Przekonywanie brytyjskich władz do akcji, która zostanie nazwana Kindertransportem, nie przychodzi łatwo, zwłaszcza że dla każdego dzieciaka potrzeba 50 funtów zabezpieczenia kosztów jego ewentualnego powrotu. Skąd wziąć pieniądze? I czy znajdą się rodziny, gotowe przyjąć pod swój dach małych uciekinierów?

Rusza masowa zbiórka pieniędzy, trwa gromadzenie informacji o nowych rodzinach. Długo wyczekiwany pierwszy transport dociera wreszcie do Londynu. Na stacji maluchy witają się z nowymi rodzinami, ocierając jeszcze łzy rozstania z dawnymi bliskimi; mamą, tatą, bratem, siostrą. Już nigdy ich pewnie nie zobaczą.

Wiedziony sukcesem pierwszego transportu Brytyjczyk organizuje kolejne. Skwapliwie fotografuje dzieciaki, wyczekuje pod drzwiami brytyjskich urzędników, uprasza o przyspieszone wizyty i nowe wagony, kontaktuje się z rodzinami. Ogłoszenia w prasie też robią swoje; coraz więcej Brytyjczyków decyduje się wspomóc sieroty i przyjąć je pod swój dach. Czasami oznacza to rozdzielenie z bratem czy siostrą, ale też... uratowanie życia. Zastępczych rodziców przybywa.

3 września 1939 r., ma wyruszyć kolejny transport. Pociąg nigdy jednak nie dociera do Londynu, wybucha II wojna światowa...

Sir Winston ocalony od zapomnienia

Mijają lata. A dokładnie aż cztery dekady. Sir Winton jest już nobliwym dżentelmenem, niewyróżniającym się niczym spośród zwykłych Brytyjczyków. Ma nawet skłonności do gromadzenia staroci, a zwłaszcza nie może rozstać się ze starą zniszczoną teczką, księgą imion, nazwisk i fotografii. Wklejał tu informacje o kolejnych ocalonych i tylko kilku ostatnich stron nigdy nie udało się zapełnić.

Żona pomaga ocalić księgę od zapomnienia. Brytyjskie media nie są jednak zainteresowane historią sprzed lat. Może teczka znajdzie swe zasłużone miejsce w jednej z bibliotek? Tam jednak pokryta kurzem posłuży co najwyżej do jakiejś naukowej analizy, może czyjegoś doktoratu. To niewiele. Dopiero po pewnym czasie udaje się znaleźć zainteresowanych wydawców z telewizyjnego programu rozrywkowego dla masowej widowni. Nie jest to program szczególnie ambitny, lecz ma wysoką oglądalność.

Sir Winton postanawia zaryzykować. Na odzew ze strony stacji nie trzeba długo czekać. Jak muszą żałować mistrzowie pióra, którzy oparli się składanym wcześniej propozycjom.
Wreszcie udaje się doprowadzić do spotkania na wizji. Bohater jest już w podeszłym wieku, kiedy spikerka zaprasza go do studia. Czy rozpoznaje sąsiadkę z pierwszego rzędu, siedzącą obok? Nie; kiedy pomógł jej wydostać się z Pragi, była przecież małą dziewczynką. Przez lata mocno się zmieniła.

Czy jest na widowni ktoś jeszcze, kogo brytyjski makler giełdowy wyrwał ze szponów śmierci? Podnosi się rząd rąk i dusz, których wdzięczność dla tego skromnego człowieka nie ma granic. Panie Winton, proszę spojrzeć za siebie. Wstają wszyscy obecni na sali. To ci, którym kiedyś ocalił pan życie!

Poruszający epilog do tej historii los dopisze później. W 90 urodziny bohatera małżeństwo czeskich astronomów nazwało jego imieniem planetoidę. W setną rocznicę urodzin sir Nicholas odbędzie lot ultralekkim samolotem, który pilotuje Judy Leden, córka jednego z uratowanych z Kindertransportu. Brytyjski bohater dożyje w zdrowiu 106 lat!

Film o nim – „Jedno życie” – wchodzi do kin 31 maja. Wcielający się w główną rolę 86-letni Anthony Hopkins, jest niemal pewnym kandydatem do Oscara.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags: