Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jako młoda karmelita św. Teresa wcześnie stanęła przed wyzwaniami życia wspólnotowego. Nie dogadywała się z niektórymi siostrami, wręcz przeciwnie! W swojej autobiografii skarży się na przełożoną, przeoryszę, która była wobec niej surowa i zasypywała ją wyrzutami, na siostrę, która podczas wieczornej modlitwy wydała „dziwny dźwięk, podobny do tego, jaki wydaje się przy pocieraniu dwóch muszelek”, co sprawiało, że była nie do zniesienia, i skarży się na jeszcze jedną siostrę, która miała „talent sprawiać jej przykrość we wszystkim”: „jej maniery, słowa, charakter wydawały mi się bardzo nieprzyjemne” – wyznaje mała Teresa.
To właśnie z tą ostatnią siostrą Teresa wygrała walkę, z której jest bardzo dumna. „Nie chcąc poddać się naturalnej niechęci, którą odczuwałam, powiedziałam sobie, że miłość nie powinna składać się z uczuć, ale z uczynków”. Była to wielka walka o miłość, którą Teresa toczyła przez całe życie i która czasami wiązała się z działaniem wbrew jej uczuciom.
„Za każdym razem, gdy ją spotykałam, modliłam się za nią do Boga”
Jak zatem Teresa realizuje miłość w tym konkretnym przypadku? Najpierw modli się za zakonnicę, której nie lubi: „Starałam się zrobić dla tej siostry to samo, co zrobiłabym dla osoby, którą kocham najbardziej. Za każdym razem, gdy ją spotykałam, modliłam się za nią do dobrego Boga, ofiarując Jemu wszystkie jej cnoty i zasługi.” Ale Teresa na tym nie poprzestaje. Kiedy czasami ma ochotę odpowiedzieć jej coś w nieprzyjemny sposób, posyła jej swój najlepszy uśmiech. A kiedy walka staje się naprawdę zbyt trudna, Teresa woli zdezerterować, niż utwierdzić się w swoich prawdach.
Rozpoznaj Jezusa ukrytego głęboko w duszy
Ironią tej historii jest to, że zakonnica, o której mowa, była o tysiąc mil od wyobrażenia sobie, że Teresa ma trudności z jej wspieraniem. Do tego stopnia, że pewnego dnia podczas przerwy siostra przyszła do Teresy i zapytała ją: „Czy chciałabyś mi powiedzieć, moja Siostro Tereso od Dzieciątka Jezus, co cię tak do mnie pociąga? Za każdym razem, gdy patrzysz, widzę, że się uśmiechasz”. Łatwo sobie wyobrazić, że Teresa jest nieco zaskoczona obrotem sytuacji. Ona odpowiada, że uśmiecha się, bo cieszy się, że ją widzi! „Oczywiście nie dodałam, że było to z duchowego punktu widzenia” – uściśla w swoich wspomnieniach Teresa w nawiasie.
Wielka hipokryzja? NIE. Teresa starała się kochać tę siostrę prawdziwą miłością miłosierdzia, nie pozostając na etapie własnych uczuć, ale rozpoznając w niej mieszkanie, które Bóg czyni dla siebie w każdym ze swoich stworzeń. „Ach, to co mnie przyciągnęło, to Jezus ukryty w głębi duszy…” – pisze. „Jezus, Artysta dusz, cieszy się, gdy nie zatrzymujemy się na zewnątrz, ale wnikając do intymnego sanktuarium, które wybrał na swój dom, podziwiamy jego piękno”.