Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Mamo, czy możemy dziś odwiedzić Basię?” To nie był szczególnie pracowity dzień, więc nie było powodu, dla którego nie moglibyśmy podejść do sąsiada i porozmawiać przez kilka minut z naszą starszą sąsiadką. Mimo to wahałam się. Nie chciałam odpowiedzieć na szturchnięcie Ducha Świętego, ponieważ nie było to to, co chciałam robić w tym czasie.
Nasza sąsiadka mieszkała sama po niedawnej śmierci męża, którym opiekowała się do końca, i powoli traciła wzrok. Oznaczało to, że normalne czynności, którym poświęcała swój czas w ciągu dnia, zaczęły jej powoli umykać, a ona miała coraz więcej czasu i coraz mniej rzeczy do zrobienia. Powinno być to oczywiste — powinniśmy odwiedzić naszą samotną sąsiadkę, ale ja dość niechętnie się na to zgodziłam.
Ostatecznie okazało się, że była to cudowna wizyta i na szczęście nie pominęłam tej okazji z egoistycznych pobudek. Jednak ta walka o poświęcenie mojego czasu jest nadal bardzo obecna w moim życiu. Motywują mnie do zajęcia się tym chwile, gdy zastanawiam się, czy rzeczywiście podążam za Jezusem, czy nie. Jednym z łatwych sposobów sprawdzenia siebie jest ustalenie, czy mówię „tak” uczynkom miłosierdzia .
Pomaganie Jezusowi poprzez pomaganie innym
Jezus mówi nam, że kiedy pomagamy innym, pomagamy Jemu (Mt 25, 35 ), a Kościół wymienił sposoby, aby to zrobić w duchowych i cielesnych uczynkach miłosierdzia. Więc kiedy utknę w rozważaniu, czy powinnam poświęcić energię, aby spróbować nakarmić głodnych czy odwiedzić chorych z moją gromadką małych dzieci, zdaję sobie sprawę, że nie mam dobrego wytłumaczenia.
Słyszałam, że karmienie własnych dzieci, ubieranie ich i dbanie o nie, gdy są chore, to wszystko są uczynki miłosierdzia. I zgadzam się z tym do pewnego stopnia. Ale myślę też, że bycie hojnym w drobnych sprawach wobec osób spoza rodziny jest niezbędne. Jeśli nie będę tego praktykować teraz, czy kiedykolwiek wyrobię sobie taki nawyk? I jak moje dzieci nauczą się kochać innych, poza rodziną?
Wszystko to jest łagodzone roztropnością. Nie spędzamy weekendów w jadłodajniach dla ubogich ani nie zbliżamy się do odwiedzamy obozowisk dla bezdomnych z jedzeniem. Jest jednak wiele innych małych rzeczy i wielu ludzi, którzy potrzebują naszej pomocy.
Proste uczynki miłosierdzia
W naszym przypadku wyglądało to tak, że robiliśmy razem zakupy, żeby zebrać darowizny dla lokalnej jadłodajni, uczestniczyliśmy razem w obiadach społecznościowych, utrzymywaliśmy kontakt, nawet jeśli ograniczał się do listów lub rozmów telefonicznych, z osobami przykutymi do łóżka lub chorymi, przygotowywaliśmy posiłki dla osób, które niedawno urodziły dziecko lub przeżywają stratę, spotykaliśmy się z bezdomnymi, których widzieliśmy na rogach ulic, lub po prostu machaliśmy do nich i uśmiechaliśmy się, przejeżdżając obok, uczestniczyliśmy w pogrzebach, odwiedzaliśmy cmentarze i czytaliśmy napisy na grobach, abyśmy mogli modlić się za ludzi, wymieniając ich imiona.
Większość z tego przyszła powoli i naturalnie z czasem. Wszystko, od mediów społecznościowych i poczty e-mail po spacer po ulicy lub odpowiedź na pukanie do drzwi, pomogło nam połączyć się ze sposobami, aby kochać Jezusa namacalnie w innych.
Pozwól Jezusowi wykonać pracę
Czasem udaje mi się odejść od próby kochania kogoś w zamian za rozkoszowanie się blaskiem uznania innych (i własnej dumy). W innych momentach odchodzę w zachwycie, całkowicie zawstydzona hojnością okazaną mi przez kogoś, komu próbowałam pomóc. Są też chwile, kiedy uświadamiam sobie własną niekompetencję i zastanawiam się, czy nie pogorszyłam sytuacji swoimi wysiłkami.
Mam nadzieję, że dzięki wytrwałości i łasce uda mi się zejść z drogi Jezusowi i pozwolić Mu działać przeze mnie i moją rodzinę w sposób, który On uzna za najlepszy. Na razie będę szybciej odpowiadać „tak” na pytania, takie jak: „Mamo, czy możemy dziś odwiedzić Basię?”