Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Sądzimy, że na codzienne pożywienie, czy jada się o godzinie szóstej, czy o dziewiątej, wystarczą dla każdego stołu dwa dania gotowane, a to ze względu na różnice w zdrowiu, aby ten, który jednej potrawy jeść nie może, mógł się posilić drugą. Dwie więc potrawy gotowane mają wystarczyć wszystkim braciom. Jeśli będą owoce i świeże jarzyny, należy dodać trzecią potrawę. Na dzień niech wystarczy funt chleba, dobrze odważony, zarówno czy raz się jada, czy też będzie obiad i wieczerza. Jeśli więc mają jeść wieczerzę, to niech szafarz zachowa z tego funta trzecią część i wyda na wieczerzę. Jeśli wypadnie cięższa praca, to zależy od uznania i władzy opata, czy będzie stosowne coś dodać; byle tylko nie dopuszczać do obżarstwa, aby nigdy nie zdarzyła się mnichowi niestrawność. Bo nic nie jest do tego stopnia przeciwne życiu chrześcijańskiemu jak obżarstwo, jak mówi Pan nasz: Baczcie, aby serca wasze nie były obciążone obżarstwem. Młodszym chłopcom nie należy dawać tyle samo, lecz mniej niż dorosłym, we wszystkim zachowując umiarkowanie. Wszyscy zaś, z wyjątkiem chorych, całkiem słabych, mają bezwzględnie powstrzymać się od jedzenia mięsa zwierząt czworonożnych.
Rozdział 39, O ilości pokarmu 1-11*
Przeciw obżarstwu
Oto zasady dotyczące codziennego pokarmu – jego ilości i jakości. Samo słowo: miara (mensura) wywoła dziś zapewne równocześnie sprzeciw i zainteresowanie: sprzeciw w naszej naturze zbuntowanej wobec miary, zasady, granicy; a zainteresowanie w naszym egocentrycznym poszukiwaniu „optymalnej diety”. Reguła nie wpisuje się jednak w tę neurotyczną amplitudę drgań naszego buntu i egoizmu: określa rzeczy i robi to bez drobiazgowości. Trzeba też kolejny raz zauważyć, że – na tle innych zwyczajów monastycznych – jest tu ona dość liberalna.
Zasadniczo mamy więc w klasztorze dwa posiłki: obiad i kolację (mówiliśmy już wyżej, że śniadanie to późniejszy dodatek, zresztą mieszczący się w szerokich ramach Reguły). W obu przypadkach powinno się podać „dwa dania gotowane”, duo pulmentaria cocta – co prawda chodzi przede wszystkim o to, żeby „ten, który jednej potrawy jeść nie może, mógł się posilić drugą”, lecz ostatecznie każdy może skorzystać z obu. Przychodzi nam na myśl rozwiązanie dobrze znane: zupa i drugie danie, tworzące komplet. Ale oczywiście niekoniecznie o to chodzi. Do tego dodatek: owoce lub/i jarzyny – z zasady sezonowe, bo z własnego ogrodu. Liczy się jako trzecia potrawa.
Osobna regulacja dotyczy miary chleba. Święty Ojciec Benedykt mówi o „funcie chleba”, libra una propensa. Ustalenie, czym dokładnie jest ten „funt”, można uznać za zajęcie zapewne pasjonujące, lecz wyłącznie pod względem erudycyjnym: nie znając dokładnej miary wskazywanej przez Regułę, zostawia się dziś tę kwestię rozsądkowi każdego. Warto natomiast zauważyć ten punkt jako przestrogę, byśmy chleba nie marnowali, gdyż jest to podobne do owej niestrawności, która została wymieniona jako kompromitujący objaw obżarstwa.
Reguła nie jest książką kucharską
Cały ten rozdział, podobnie jak następny, o mierze napoju, należy czytać z pamięcią o wiejskim i rolniczym kontekście benedyktynizmu. Je się głównie to, co zrodzi uprawna ziemia klasztoru – na polu i w ogrodzie. Robi się chętnie swoje własne przetwory, a kupuje tylko to, co i niezbędne i zbyt trudne do własnego wytworzenia. Na przykład ryby: najlepiej jeśli byłyby z własnego stawu – ale jeśli nie, to trzeba będzie kupić, bo wiadomo, fish on friday.
Kwestia mięsa nie jest tak prosta jak się wydaje. Z jednej strony Reguła przemawia tu bardzo stanowczo (że zdrowi i silni powinni się całkowicie powstrzymać), ale z drugiej zawęża zakaz do mięsa czworonogów, zatem np. drób w ogóle nie byłby tym zakazem objęty. Zwyczaje benedyktyńskie interpretowały to rozmaicie: od zupełnej bezmięsności do literalnego wyzyskiwania rozróżnień z Reguły (np. mięso ptactwa wodnego nie łamie postu…). Wydaje się, że istnieje też droga umiaru, którą podążają mnisi unikający zbyt częstego spożywania mięs, na pewno nie w dni postów kościelnych czy mniszych, ale za to nie robiący wielkich różnic w ich rodzaju.
Ilość i jakość pokarmu są powiązane z warunkami życia, w tym głównie z pracą wykonywaną przez mnichów. Cięższa praca, bardziej utrudzająca, to także solidniejsze potrawy. W tym kontekście Reguła mówi o możliwości dodatkowego posiłku. Jest to furtka nie tylko dla śniadania, ale i dla niewielkiego podwieczorku, który bywa proponowany wracającym z pracy fizycznej.
Reguła nie jest książką kucharską. Stoi ponad wszystkimi prawdziwymi i wyimaginowanymi „przysmakami mnichów” – i sądzi.
* Fragment "Reguły" św. Benedykta w tłumaczeniu o. Bernarda Turowicza OSB opublikowany w serii Źródła Monastyczne pt. "Reguła Mistrza. Reguła św. Benedykta"