Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Czy Maryja była pewna siebie?
Czy Maryja miała wątpliwości? Trudno znaleźć je w zapisach Ewangelii. Czytamy, że anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca” (Łk 1, 30-33).
Wiadomość możemy określić jako jedną z tych „dużego kalibru”.
Maryja zadaje tylko jedno pytanie, chce pozyskać więcej informacji, ale na pewno nie wyraża wątpliwości ani się nie sprzeciwia.
Na to Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?»” (Łk 1, 34). I nic więcej. Wysłuchuje odpowiedzi i deklaruje: „«Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!». Wtedy odszedł od Niej anioł (Łk 1, 38).
Ta odpowiedź wyraża jej zdecydowanie. Czy jest pewna siebie? Nie wiem. Tylko Ona to wie. Wiem natomiast, że Maryja daje mi tutaj lekcję szerokiego spojrzenia na własne życie. Życie, w którym często wydaje się, że człowiek zawsze wie najlepiej, co jest dla niego dobre. Myślę, że Maryja miała wizję swojej przyszłości. W tamtych czasach i w tamtej kulturze kobieta miała zdecydowanie mniej możliwości niż teraz. Dlatego informacja przekazana przez anioła musiała być szokującym wyrwaniem z codzienności podanym bez znieczulenia. Niemniej zadziwiająca jest dla mnie postawa Maryi. Jej spokój. To, czego tak bardzo mi dzisiaj brakuje w chwilach, gdy życie wyrzuca mnie z butów codzienności i rutyny. Tak bardzo potrzebny jest wtedy spokój, gdy wewnątrz buzują emocje.
Autyzm i wielkie pytanie: co dalej?
Czasami człowiek otrzymuje wiadomość, która ścina go z nóg. Brutalnie przekonałem się o tym, gdy mojemu młodszemu synkowi postawiono diagnozę zaburzeń ze spektrum autyzmu. Całkowite zaburzenie rozwoju, które może wywrócić życie rodziny do góry nogami. Bardzo trudno przewidzieć, jak będzie wyglądała przyszłość. Czy dziecko nauczy się komunikować z otoczeniem, adekwatnie reagować na wydarzenia dookoła, wyrażać własne emocje w kontrolowany sposób itd. I choć widząc początkowo, że rozwój dziecka nie jest taki, jaki powinien, odrzucałem myśl o tym, że może być coś nie tak. I nie dopuszczałem myśli o zaburzeniu rozwoju, ale jednak wspólnie z żoną zaczęliśmy sprawdzać. Chodziliśmy od specjalisty do specjalisty. Powoli zyskiwaliśmy przekonanie, że czarny scenariusz może okazać się rzeczywistością. Przyszedł czas, w którym nie pozostały już żadne wątpliwości. Jest autyzm i jedno wielkie pytanie: Co dalej?
Dzisiaj, po roku terapii, nawet nie chcę pamiętać myśli, jakie wówczas przychodziły mi do głowy. Gniew, poczucie niesprawiedliwości, zastanawianie się nad tym, że lepiej byłoby, gdybyśmy mieli jedno dziecko.
Nie wiem!
Nie mam wpływu na to, jakie myśli przychodzą mi do głowy. Mam za to duży wpływ na to, co z nimi zrobię. Które z nich utnę od razu, wiedząc, że ich nie chcę, a którym pozwolę rozwijać się dalej. Kocham mojego syna ponad własne życie i wspólnie z żoną zrobiliśmy, robimy i będziemy robić wszystko, aby miał jak największą szansę na normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. To kwestia miłości i odpowiedzialności za dane życie. Nie dopuszczam do siebie innej możliwości. Łatwo na pewno nie będzie, ale czy jest coś, co cementuje relacje bardziej niż trudna, wspólna droga? Myślę, że to w trudnościach, a nie w szczęśliwych dniach, można znaleźć sens. To one nas kształtują i pozwalają zrozumieć
istotę człowieczeństwa pojmowanego jako dar.
Pomimo to gdzieś w sercu mocno gra mi niepokój o przyszłość mojego syna, który jest inny. Ma dopiero trzy lata, a już odczułem, jak bardzo może być pomijany przez społeczeństwo. Jego całościowe zaburzenie rozwoju wywołuje we mnie lęk o przyszłość. Nie jestem w stanie przewidzieć, czy dorówna kiedyś neurotypowym dzieciom. Nie wiem, czy zacznie mówić. Nie wiem, czy skończy szkołę. Nie wiem, czy rozwinie się na tyle, żeby kiedyś mógł o siebie zadbać, gdy nas już nie będzie. To, z jednej strony, trawi mnie od środka, z drugiej motywuje do zrobienia wszystkiego, co jestem w stanie zrobić, aby dać mu szansę na normalne funkcjonowanie w świecie, który on widzi zupełnie inaczej niż ja.
Wróciłem do różańca
Wiem, że sam nie jestem w stanie unieść lęku, który mam w sobie. Dlatego wróciłem
do różańca. Codziennie modlę się za moich synów. Codziennie proszę o to, aby młodszy z nich dał szansę tym wszystkim ludziom, którzy chcą mu pomóc (nam, terapeutom i lekarzom), aby pozwolił wejść do swojego świata i dać się zaprosić do naszego.
Gdy patrzę na niego, widzę radość, której nie rozumiem. Złość, której on nie rozumie. Widzę, jak bardzo odczuwa to, że postrzega inaczej. Widzę też, jak bardzo potrzebuje bliskości i ciepła. To, że jest inny, nie odziera go z normalnych potrzeb bycia zauważonym i kochanym przez najbliższych. A pozostali? Zdarza się, że ktoś krzywo patrzy w sklepie, palnie głupi komentarz o braku wychowania czy powie coś pod nosem i pójdzie dalej. Na początku mnie to ruszało. Teraz już nie. On jest ważniejszy. Ważniejszy od potknięć i trudności, które wyolbrzymiam w swojej głowie. Idziemy tą samą drogą. Cała nasza rodzina. Jesteśmy silni i pokonamy wszystkie przeciwności, które staną nam na drodze. Nie dlatego, że tak sobie mówimy.
Życie jest darem!
Nie idziemy sami. Idzie z nami Bóg, którego zaprosiliśmy do każdej przestrzeni życia. Tam, gdzie my nie możemy, On może. Tam, gdzie my nie domagamy, On bierze górę. Widzę w tym sens. Sens życia, którego nie znajdę w szczęściu, w tych dobrych chwilach. W czasie, w którym nic nie zakłóca uśmiechu. Sens może czekać nie w słonecznym dniu, ale w deszczu, w czasie pokonywania własnych lęków i słabości. W chwilach poszukiwania odpowiedzi na najtrudniejsze pytania i w przyjęciu podstawowej prawdy: ŻYCIE JEST DAREM.
*Fragment książki „Na męskim szlaku. O modlitwie różańcowej” https://wydawnictwodobroipiekno.pl/sklep/na-meskim-szlaku autorstwa Marcina Kaczmarczyka, Wydawnictwo Dobro i Piękno.
Tytuł, lead, śródtytuły i podkreślenia pochodzą od Aletei.