Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
– Dulcissima pomaga! – mówi z przekonaniem s. Marychrista Rwezaula, która od kilku miesięcy mieszka w Polsce.
![Siostry marianki: Marychrista Rwezaula z Tanzanii i s. Paulina Szczepańczyk, która przez wiele lat zajmowała się dokumentowaniem świadectw o wstawiennictwie służebnicy Bożej s. Dulcissimy Hoffmann.](https://wp.pl.aleteia.org/wp-content/uploads/sites/9/2025/02/Siostry-marianki-Marychrista-Rwezaula-z-Tanzanii-i-s.-Paulina-Szczepanczyk.jpg?resize=620,285&q=75)
Marianki w Tanzanii
Tanzania, jedenaście tysięcy kilometrów od Warszawy, misja w Chikukwe. Siostry marianki wybudowały tu dom zakonny, w którym dziś jest nowicjat. Wykupiły ziemię od mieszkańców wioski i w pocie czoła zagospodarowały trudny w uprawie teren. Budowa trwała cztery lata, siostry posadziły drzewa i krzewy, zadbały też o rowy odprowadzające wodę w czasie pory deszczowej. Ale początki były bardzo trudne.
Siostry nie tylko angażowały się w duszpasterstwo, ale musiały pracować na roli – uprawiały kukurydzę, orzeszki ziemne i nerkowce – i hodować krowy i kozy. Założyły przedszkole, które stało się miejscem dobrej zabawy i nauki, ale przede wszystkim stołówką, której brakowało dzieciom z wioski. Mimo starań i ciężkiej pracy największym problemem okazał się brak wody. Były miesiące, kiedy siostry prały w rzece a wodę z rzeki przywoziły do misji w beczkach, ciągnikiem. Wszyscy myli się w miskach, wodę wykorzystywano wielokrotnie, na końcu do spłukiwania toalet i podlewania.
Jak doszło do tego, że dziś na terenie misji działa studnia głębinowa i nosi imię kandydatki na ołtarze?
![Oddała własne oczy chłopcu, który stracił wzrok i słuch. Helena Hoffmann, czyli s. Maria Dulcissima](https://wp.pl.aleteia.org/wp-content/uploads/sites/9/2019/07/web3-maria-dulcissima-hoffmann.jpg?resize=300,150&q=75)
Studnia ze złą wodą
Brak wody wymusił zdobycie środków na wykopanie studni. Nie było rady, siostry sfinansowały prace, ale radość nie trwała długo, bo studnia została zamknięta. Słona i pełna szkodliwych dla zdrowia związków woda nie przeszła testów jakości. Nikt nie potrafił pomóc, rośliny podlewane złą wodą umierały i po pewnym czasie zrezygnowano z prób uzdatniania.
W 2009 r. siostry przyleciały do Polski. Odwiedziły też Brzezie, miejsce, w którym żyła i zmarła s. Dulcissima Hoffmann. Wysłuchały opowieści s. Pauliny Szczepańczyk i świadectw o cudach, które dzieją się za wstawiennictwem Dulcissimy, zabrały słynącą łaskami ziemię z jej grobu i wróciły do Afryki, gdzie w Chikukwe wciąż była studnia ze złą wodą. I wtedy s. Helena Chialo przypomniała sobie o Dulcissimie. Pobiegała do pokoju, przeszukała walizkę i z małym woreczkiem ziemi stanęła nad studnią. Przychodziła tam przez trzy dni. Wrzucała ziemię do środka i modliła się, by zła woda stała się dobrą, by nadawała się, chociaż do sprzątania.
„Pomyślałam sobie: skoro Dulcissima pomaga ludziom w różnych potrzebach, to dlaczego nie miałaby pomóc nam?” – mówiła.
Dobra woda
Po pewnym czasie przełożona wspólnoty podjęła decyzję o kolejnej próbie użycia wody. Rośliny wymagały podlewania, nie było innego wyjścia. Siostry wyciągnęły ze studni sporą porcję wody i w napięciu oczekiwały na werdykt. I jakież zdziwienie: woda nie była słona! Podlane nią rośliny nie umarły, a systematycznie podlewane drzewka pomarańczowe wydały słodkie, zdrowe owoce! Woda przeszła testy zdatności do picia.
![MARIA DULCISSIMA HOFFMANN](https://wp.pl.aleteia.org/wp-content/uploads/sites/9/2017/09/maria_dulcissima_hoffmann.jpg?resize=620,831&q=75)
Dulcissima, która bez wątpienia miała swój udział w oczyszczeniu wody, została patronką studni. W klasztorze i w wiosce wszyscy nazywają ją Studnią Siostry Dulcissimy. Ten cud ma ogromne znaczenie dla ludzi Afryki, dla których woda jest najcenniejszym i każdego dnia najbardziej poszukiwanym dobrem. „Bez wody nie da się żyć, dlatego Dulcissima pomogła” – twierdzą zgodnie.
Cud, czyli owoc wiary
Wieść o cudzie szybko się rozniosła i odtąd ludzie proszą Dulcissimę o pomoc w wielu sprawach. W czerwcu 2012 r., gdy młody mężczyzna Maiko miał wypadek drogowy i po miesiącu pobytu w szpitalu wciąż nie odzyskiwał przytomności, jego żona zwróciła się o pomoc od sióstr marianek. Była zrozpaczona. Nie wiedziała, co zrobić z mężem w śpiączce, z którym nie było żadnego kontaktu. Koszty leczenia, które w Tanzanii pokrywają pacjenci, przekraczały jej możliwości. Siostry podjęły się nie tylko pomocy i leczenia, ale rozpoczęły nowennę przez wstawiennictwo s. Dulcissimy. Każdego dnia karmiły mężczyznę, dodając do jego posiłków… ziemię z Brzezia. Wiele osób może posądzić je o szaleństwo, ale faktem jest, że Maiko nie tylko wybudził się ze śpiączki i wrócił do pracy, ale też przeszedł do Kościoła katolickiego (był luteraninem) i zawarł sakramentalne małżeństwo. „Przez te siostry otrzymałem uzdrowienie, teraz to są moje matki” – mówił.
Dulcissima bez wątpienia pomaga w Afryce. Być może ludzie tam mają podatniejsze serca? Otwarte na nietypowe, choć proste działania Pana Boga i cuda zdarzają się u nich częściej, jak w czasach, gdy Pan Jezus mieszkał na ziemi i mieszał błoto ze swoją śliną, ale zawsze powtarzał: „Twoja wiara cię uzdrowiła”?