Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
– Dulcissima pomaga! – mówi z przekonaniem s. Marychrista Rwezaula, która od kilku miesięcy mieszka w Polsce.

Marianki w Tanzanii
Tanzania, jedenaście tysięcy kilometrów od Warszawy, misja w Chikukwe. Siostry marianki wybudowały tu dom zakonny, w którym dziś jest nowicjat. Wykupiły ziemię od mieszkańców wioski i w pocie czoła zagospodarowały trudny w uprawie teren. Budowa trwała cztery lata, siostry posadziły drzewa i krzewy, zadbały też o rowy odprowadzające wodę w czasie pory deszczowej. Ale początki były bardzo trudne.
Siostry nie tylko angażowały się w duszpasterstwo, ale musiały pracować na roli – uprawiały kukurydzę, orzeszki ziemne i nerkowce – i hodować krowy i kozy. Założyły przedszkole, które stało się miejscem dobrej zabawy i nauki, ale przede wszystkim stołówką, której brakowało dzieciom z wioski. Mimo starań i ciężkiej pracy największym problemem okazał się brak wody. Były miesiące, kiedy siostry prały w rzece a wodę z rzeki przywoziły do misji w beczkach, ciągnikiem. Wszyscy myli się w miskach, wodę wykorzystywano wielokrotnie, na końcu do spłukiwania toalet i podlewania.
Jak doszło do tego, że dziś na terenie misji działa studnia głębinowa i nosi imię kandydatki na ołtarze?

Studnia ze złą wodą
Brak wody wymusił zdobycie środków na wykopanie studni. Nie było rady, siostry sfinansowały prace, ale radość nie trwała długo, bo studnia została zamknięta. Słona i pełna szkodliwych dla zdrowia związków woda nie przeszła testów jakości. Nikt nie potrafił pomóc, rośliny podlewane złą wodą umierały i po pewnym czasie zrezygnowano z prób uzdatniania.
W 2009 r. siostry przyleciały do Polski. Odwiedziły też Brzezie, miejsce, w którym żyła i zmarła s. Dulcissima Hoffmann. Wysłuchały opowieści s. Pauliny Szczepańczyk i świadectw o cudach, które dzieją się za wstawiennictwem Dulcissimy, zabrały słynącą łaskami ziemię z jej grobu i wróciły do Afryki, gdzie w Chikukwe wciąż była studnia ze złą wodą. I wtedy s. Helena Chialo przypomniała sobie o Dulcissimie. Pobiegała do pokoju, przeszukała walizkę i z małym woreczkiem ziemi stanęła nad studnią. Przychodziła tam przez trzy dni. Wrzucała ziemię do środka i modliła się, by zła woda stała się dobrą, by nadawała się, chociaż do sprzątania.
„Pomyślałam sobie: skoro Dulcissima pomaga ludziom w różnych potrzebach, to dlaczego nie miałaby pomóc nam?” – mówiła.
Dobra woda
Po pewnym czasie przełożona wspólnoty podjęła decyzję o kolejnej próbie użycia wody. Rośliny wymagały podlewania, nie było innego wyjścia. Siostry wyciągnęły ze studni sporą porcję wody i w napięciu oczekiwały na werdykt. I jakież zdziwienie: woda nie była słona! Podlane nią rośliny nie umarły, a systematycznie podlewane drzewka pomarańczowe wydały słodkie, zdrowe owoce! Woda przeszła testy zdatności do picia.

Dulcissima, która bez wątpienia miała swój udział w oczyszczeniu wody, została patronką studni. W klasztorze i w wiosce wszyscy nazywają ją Studnią Siostry Dulcissimy. Ten cud ma ogromne znaczenie dla ludzi Afryki, dla których woda jest najcenniejszym i każdego dnia najbardziej poszukiwanym dobrem. „Bez wody nie da się żyć, dlatego Dulcissima pomogła” – twierdzą zgodnie.
Cud, czyli owoc wiary
Wieść o cudzie szybko się rozniosła i odtąd ludzie proszą Dulcissimę o pomoc w wielu sprawach. W czerwcu 2012 r., gdy młody mężczyzna Maiko miał wypadek drogowy i po miesiącu pobytu w szpitalu wciąż nie odzyskiwał przytomności, jego żona zwróciła się o pomoc od sióstr marianek. Była zrozpaczona. Nie wiedziała, co zrobić z mężem w śpiączce, z którym nie było żadnego kontaktu. Koszty leczenia, które w Tanzanii pokrywają pacjenci, przekraczały jej możliwości. Siostry podjęły się nie tylko pomocy i leczenia, ale rozpoczęły nowennę przez wstawiennictwo s. Dulcissimy. Każdego dnia karmiły mężczyznę, dodając do jego posiłków… ziemię z Brzezia. Wiele osób może posądzić je o szaleństwo, ale faktem jest, że Maiko nie tylko wybudził się ze śpiączki i wrócił do pracy, ale też przeszedł do Kościoła katolickiego (był luteraninem) i zawarł sakramentalne małżeństwo. „Przez te siostry otrzymałem uzdrowienie, teraz to są moje matki” – mówił.
Dulcissima bez wątpienia pomaga w Afryce. Być może ludzie tam mają podatniejsze serca? Otwarte na nietypowe, choć proste działania Pana Boga i cuda zdarzają się u nich częściej, jak w czasach, gdy Pan Jezus mieszkał na ziemi i mieszał błoto ze swoją śliną, ale zawsze powtarzał: „Twoja wiara cię uzdrowiła”?