Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Aleteia: Kiedy warto zacząć szukać przewodnika duchowego?
O. Szymon Janowski OFMCap*: W sytuacjach związanych z życiem duchowym, zwłaszcza gdy doświadczamy kryzysu wiary, tracimy zaufanie do Boga lub szukamy głębszego rozwoju duchowego. Przewodnik, kierownik duchowy czy towarzysz – może to być kapłan, siostra zakonna lub osoba świecka – pomaga odnaleźć sens, spojrzeć na trudności z innej perspektywy i towarzyszyć w drodze duchowej. To przestrzeń dla tych, którzy pragną pogłębić swoją relację z Bogiem i lepiej zrozumieć swoje wnętrze.
Zmienić obraz Boga, który mamy w głowach?
To wpływa realnie na nasze życie. Jeżeli żyję w strachu przed Bogiem i myślę, że wszystko w moim życiu zależy od Niego, to znaczy, że On kieruje każdą minutą mojego życia. Z takiego podejścia wynika, że człowiek nie ponosi odpowiedzialności za to, co robi i obwinia Go o wszystko.
Czasem zło dotyka dzieci.
To pytania o tajemnicę zła. Dlaczego go doświadczamy, skoro Pan Bóg nas kocha? To jest misterium, tajemnica. Ja nie znam odpowiedzi na to. To jest pytanie do Pana Boga.
Co ojciec mówi ludziom, kiedy o to pytają?
Mówię im o Chrystusie, który daje nadzieję na nowe życie i możliwości zbliżenia się do Niego, wejścia w przyjaźń z Nim.
Jak Mu zaufać, skoro zawiódł?
Ale skąd wiadomo, że zawiódł? Właśnie może to powinien być temat rozmowy z przewodnikiem duchowym i dotarcie do momentu, w którym człowiek stwierdził, że Bóg go zawiódł, a nie człowiek. Czasami tak się dzieje, że to my podejmujemy decyzje, z których wynika jakieś złe doświadczenie, cierpienia. Albo jesteśmy ofiarami czyjejś decyzji, a obwiniamy Pana Boga. Nie siebie, nie tę osobę, tylko Pan Bóg jest winny. Wiemy z Ewangelii, że odpowiedzią Boga na zło, które dotyka człowieka jest Jego miłosierdzie - Chrystus, który umiera na krzyżu i zmartwychwstaje.
Co jeszcze ojciec mówi osobom, które przychodzą?
Zależy z czym przychodzą. Ja ich słucham przede wszystkim. Nie staram się wytłumaczyć rzeczy, o których nie mam pojęcia. To by było oszustwo, manipulacja z mojej strony i krzywda robiona tym ludziom.
Współcześni guru umieją wpływać na życie ludzi, bo wszystko tłumaczą?
Tak, dlatego jest to sukces wszelkiego rodzaju sekt. Mechanizm ten opiera się na ludzkiej potrzebie jasnych, jednoznacznych wyjaśnień oraz poczucia bezpieczeństwa. Jest to jednak forma nadużycia – jeśli ktoś autorytatywnie oznajmia, że rzeczywistość wygląda tak, a nie inaczej, narzuca zakazy i tłumaczy, że ich źródłem jest grzech czy moralna ułomność, a jednocześnie obiecuje „uzdrowienie”, to manipuluje i wykorzystuje tę potrzebę dla własnych celów.
Ludzie mają dość bólu. W kościele często się słyszy: weź swój krzyż, umartwiaj się.
Kluczowe jest właściwe zrozumienie tej kwestii – bycie szczęśliwym i cieszenie się życiem nie oznacza, że aby osiągnąć świętość, trzeba się umartwiać. Nie o to chodzi. Słyszę w tym wezwaniu coś innego: „Weź swój krzyż” nie oznacza dokładania sobie nowych ciężarów, lecz uświadomienie sobie i dostrzeżenie trudności oraz cierpień, które już są obecne w życiu. Odkrycie ile już ma się w sobie tej biedy.
Biedy?
No biedy, bo nie chcemy być grzesznikami.
Świat nam mówi, że mamy być ciągle szczęśliwi.
Tak. No i właśnie na tym polega cały ten myk. Powtarzam „Weź swój krzyż” nie oznacza, żeby dołożyć sobie cierpienia i wtedy doświadczysz Bożej miłości. Jest odwrotnie. Papież Franciszek powiedział, że realizm chrześcijański polega na tym, że nie odrzucasz niczego z tego, co istnieje. To znaczy, jeśli coś próbujesz w swoim życiu czegoś nie zauważać, nie brać do siebie co w nim faktycznie jest, no to wpadasz w jakieś kłamstwo. Tak się dzieje, kiedy odcinasz się od rzeczywistości, która cię boli, przygniata.
Wolimy być na emocjonalnym haju, podkręconym światem komercji.
Jezus mówi, że nie musisz uciekać od cierpienia, które już w sobie masz. Nie trzeba go celebrować, bo nie o to chodzi w chrześcijaństwie. Tylko zaakceptować jako część całości naszej historii. Mówi o tym papież Franciszek w kazaniu z 1 stycznia 2022 roku. O trudnościach Matki Bożej. Cóż może być trudniejszego dla matki niż widzieć, jak jej dziecko doznaje nędzy? Są powody, by czuć się nieswojo. Ale Ona nie traci ducha. Nie złości się, lecz milczy. Ona wybiera coś innego niż narzekanie: „lecz Maryja – mówi Ewangelia – zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2, 19). I wtedy to ma sens.
Trzeba umieć słuchać, a ludzie wolą mówić.
Słuchanie jest kluczowe w relacji z Bogiem. W Starym Testamencie wiele razy powtarza się w Księdze Powtórzonego Prawa „słuchaj Izraelu”. Budzenie trwa cały czas, przypomina, żeby słuchać. Tylko trzeba wiedzieć kogo.
Jak znaleźć tego dobrego przewodnika?
Myślę, że warto modlić się w tej intencji, prosząc Boga, aby postawił na naszej drodze odpowiednią osobę. Czasem wystarczy spotkać się z kimś raz czy dwa razy w roku, by otrzymać potrzebne wsparcie. Ważne jest jednak, aby nie popaść w pułapkę uzależnienia od takiej relacji – nie chodzi o to, by ktoś sterował naszym życiem, byśmy co tydzień się z nim widywali i opowiadali o każdym swoim dniu. W Polsce mamy ogromne szczęście, ponieważ istnieje wiele domów rekolekcyjnych oferujących wsparcie dostosowane do różnych potrzeb i problemów.
Jakaś rada dla osób, które czują się zagubione duchowo?
Mam dwie. Pierwsza „nie bój się i szukaj”, a druga „bój się i działaj”. Zależy kto jest w jakim momencie. Myślę, że trzeba zrobić pierwszy krok. Usiąść i pomyśleć, czego ja właściwie chcę, czego oczekuję, czego potrzebuję. Czyli skontaktować się ze sobą. Pomodlić o światło czy kogoś, kto mnie poprowadzi, czy coś podpowie. Nie chodzi, żeby się uzależnić od czyjejś opinii, zdania, a nawet uwiesić na kimś, żeby on mi tłumaczył, jak ja mam żyć. Tylko, żeby wziąć odpowiedzialność za swoje własne życie.
Jak to zrobić?
Podjąć pewne decyzje, zmierzyć z ich konsekwencjami, przeżyć gorycz porażki, ucieszyć się sukcesem. Po prostu tyle. To jest wolność serca. Ja tak ją rozumiem. Jestem o tym przekonany, wierzę w to mocno, że to jest osiągalne dla każdego. Bo w momencie kiedy się z tym zmierzę i zobaczę, że mogę coś osiągnąć, ale nie wszystko musi mi się udać, to czuję się wolny!
Nie wszystko musi mi się udać?
Nie, oczywiście, że nie – i to jest niezwykle wyzwalające. Czasem trzeba po prostu odpuścić. Wiele osób niszczy się myślą, że powinni być tacy albo inni, że muszą spełniać określone oczekiwania. Kluczowe jest jednak odzyskanie zaufania do samego siebie, a w tym pomagają fakty.
Dobrym przykładem jest rola przewodnika duchowego. Gdy ktoś przychodzi z przekonaniem, że jest porażką i że nic mu się nie udaje, przewodnik potrafi wskazać momenty, w których ta osoba coś osiągnęła. Choć może ona skupiać się wyłącznie na swoich niepowodzeniach, przewodnik dostrzega również jej sukcesy – może to być ukończenie projektu, realizacja małych celów czy inne dokonania.
Takie fakty pokazują, że negatywne myślenie o sobie często nie jest zgodne z rzeczywistością. Przewodnik działa jak lustro – pomaga zobaczyć siebie w innym świetle, zmienia perspektywę. Wtedy nagle okazuje się, że to, co wydawało się niemożliwe, jest w zasięgu ręki.
Skąd wiedzieć, że coś jest nie tak w relacji z przewodnikiem.
Problem pojawia się, gdy w takiej relacji spotykają się dwie niedojrzałe osoby – jedna, która chce pełnić rolę przewodnika, i druga, która pragnie się od niego uzależnić. W takiej sytuacji żadna ze stron nie dostrzega zagrożenia, nie zapala się żadna „czerwona lampka”. W efekcie powstaje toksyczna, symbiotyczno-pasożytnicza zależność, w której obie osoby czerpią od siebie energię niezbędną do przetrwania, zamiast wspierać się w zdrowy sposób.
Kiedy jeszcze powinna się zapalić lampka?
Gdy ten niby przewodnik się staje za bardzo ekspansywny, w stosunku do mnie. Mówi mi jakie decyzje mam podjąć. Ocenia mnie, mówi, co on by zrobił na naszym miejscu i stwierdza, że go zawiodzisz.
A kiedy przewodnik robi dobrą robotę?
Człowiek po prostu zaczyna wierzyć, że Bóg go kocha. Jezus nazywa nas przyjaciółmi, a my wciąż tkwimy w mentalności sług, myśląc, że musimy zasłużyć na Jego miłość. Tymczasem Jezus mówi: Chcę, byś był moim przyjacielem.
Jeśli przewodnik duchowy potrafi otworzyć naszą głowę na tę myśl, choćby w najmniejszym stopniu, to już jest dobrze. Gdy podczas spotkania człowiek czuje się przyjęty, wysłuchany, zrozumiany i wsparty – to również znak, że relacja działa właściwie. W gruncie rzeczy nie trzeba wiele oczekiwać od przewodnika poza otwartym uchem, bo jego zadaniem jest przede wszystkim przyjąć cię z tym, z czym przychodzisz.
Chodzi o to, byś zaczął żyć własnym życiem, brał za nie odpowiedzialność i wchodził w prawdziwą relację z Bogiem. Włodzimierz Zatorski, benedyktyn, mówił: „Życie to nie coś, ale żywa relacja z Bogiem.” To właśnie tę relację zniszczył grzech pierworodny – zwątpienie człowieka w bezinteresowną miłość Boga. Dobry przewodnik ma pomóc ją przywrócić.
Na koniec zestaw odpwiedzi od ojca Szymona Janowskiego OFMCap, jeśli postanowiłeś zgłębić temat:
Przewodnictwo duchowe a psychoterapia
Przewodnictwo duchowe a terapia różnią się przede wszystkim punktem wyjścia. W życiu duchowym koncentrujemy się na relacji człowieka z Bogiem, podczas gdy psychoterapia skupia się na pracy nad sobą, wykorzystując różne narzędzia, zazwyczaj bez odniesienia do sfery religijnej. Choć obie te sfery mogą korzystać z podobnych metod, kluczową różnicą jest ich cel. Zarówno w terapii, jak i w przewodnictwie duchowym istotne jest poznanie siebie. Jednak w kontekście duchowym prowadzi ono do odkrycia własnej tożsamości jako osoby stworzonej przez Boga i zaproszonej do relacji z Nim. W relacji z Bogiem, odkrywam swoją prawdziwą tożsamość jako dziecka Bożego, to mi daje możliwość akceptowania pewnych rzeczy.
Spowiedź a kierownictwo duchowe – różnice i istota
Spowiedź to sakrament uzdrowienia, czyli sakrament pokuty i pojednania. Kapłan, który udziela tego sakramentu, działa in persona Christi, czyli w osobie Chrystusa, a jego głównym celem jest odpuszczenie grzechów. Sakrament ten nie koncentruje się na dogłębnej pracy nad sobą ani na szczegółowej analizie życiowych problemów – jego istotą jest sakramentalne przebaczenie grzechów.
Kierownictwo duchowe, zwane także przewodnictwem lub towarzyszeniem duchowym, to proces oparty na dialogu, w którym osoba dzieli się swoim życiem i doświadczeniami, niekoniecznie grzechami. Przewodnik duchowy pomaga spojrzeć na te kwestie z innej perspektywy, wspierając w rozwoju duchowym i w pogłębianiu relacji z Bogiem.
Czy przewodnik duchowy jest jednocześnie spowiednikiem?
Niekoniecznie. To zależy od przyjętej metody towarzyszenia duchowego. Przewodnikiem duchowym może być kapłan, ale także siostra zakonna lub osoba świecka – mężczyzna czy kobieta – posiadająca własne, głębokie doświadczenie duchowe.
Najlepsze towarzyszenie duchowe często wynika z osobistych przeżyć i mądrości życiowej przewodnika. To właśnie z tego doświadczenia czerpie on, aby wspierać innych. Dlatego określenie towarzyszenie duchowe wydaje się szczególnie trafne, podkreślając bliskość i indywidualny charakter tej relacji.
Czy przewodnik duchowy musi mieć przygotowanie psychologiczne?
Byłoby to bardzo wskazane, choć nie zawsze konieczne. Istnieją osoby, które mimo braku formalnego wykształcenia psychologicznego mają wyjątkowe wyczucie ludzi – potrafią nawiązać relację opartą na zaufaniu i poczuciu bezpieczeństwa. Kluczową umiejętnością przewodnika duchowego jest przede wszystkim sztuka słuchania, która odgrywa istotną rolę zarówno w spowiedzi, jak i w towarzyszeniu duchowym oraz w terapii.
Czy z nerwicą można przyjść do przewodnika duchowego?
To zależy od sytuacji. Jeśli ktoś intensywnie przeżywa wszystko w sferze duchowej i ma skrajną nieufność wobec psychoterapii, lekarzy czy psychiatrii, próbując leczyć swoje trudności wyłącznie poprzez kontakt z księdzem, może się rozczarować. Przewodnictwo duchowe może być cennym wsparciem, ale w przypadku zaburzeń takich jak nerwica konieczna może być również pomoc specjalistyczna – psychoterapeuty lub lekarza. Ważne jest, aby nie zamykać się na różne formy wsparcia, które mogą się wzajemnie uzupełniać.
*Szymon Janowski OFMCap (ur. 1984 na Mazurach). Po maturze wstąpił do Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. W 2012 r. przyjął święcenia kapłańskie. Rekolekcjonista, duszpasterz młodych. Razem z braćmi organizuje spotkanie Golgota Młodych w Serpelicach. Pisze, nagrywa filmy i podcasty, którymi dzieli się na stronie "Proste słowa".
![Jak cenić i kochać człowieka według św. Jana Pawła II](https://wp.pl.aleteia.org/wp-content/uploads/sites/9/2018/10/web-meme-en-pope-saint-john-paul-ii-rob-croes-cc.jpg?resize=300,150&q=75)