separateurCreated with Sketch.

To nie jest prosta historia nawrócenia. Agnieszka obwiniała Boga o swoje problemy

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Dariusz Dudek - 24.02.25
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Historia nawrócenia i życia Agnieszki nie jest naiwna. Jest trudna. Mimo dotyku Boga i spotykania „aniołów” proces uzdrowienia trwał latami. To świadczy o jej autentyczności oraz o tym, że każdy z nas ma swoją drogę do Boga.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Wykluczające się światy

Agnieszka wychowała się w domu, w którym wiara była praktykowana w tradycyjny sposób. „Nie żyłam w rodzinie, gdzie rodzice błogosławili dzieci czy była wspólna modlitwa. Poznałam przeinaczonego Boga, który tylko czeka na mój upadek, by mnie ukarać” – wspomina. 

Wiązało się to, niestety, z wychowaniem w domu alkoholowym, gdzie nie doświadczała normalnej miłości ze strony ojca. Co więcej, także dwaj z jej trzech braci mocno nadużywali alkoholu. W domu pojawiała się przemoc, groźby oraz brak akceptacji. Z tego powodu Agnieszka wpadła w bulimię i samookaleczanie.

 Mimo wszystko doświadczała też życzliwości ludzi, których nazywa swoimi aniołami. „Jednym z nich była Ola, starsza ode mnie kobieta, która pracowała jako protetyk. Jako 14-latka często ją odwiedzałam i zaczęłam poznawać prawdziwego Boga”.

Świat, który miała w domu i którego doświadczała u Oli były ze sobą sprzeczne. W sercu Agnieszki rodziło to coraz więcej gniewu i niezgody. Zaczęła obwiniać Boga za to, co dzieje się w jej życiu.

Równia pochyła

Gdy miała 17 lat jej tata zmarł. Nie przekreśliło to kłopotów z alkoholem, a co gorsza Agnieszka sama zaczęła nadużywać trunków. Kumulacja trudności doprowadziła do odcięcia się do Boga na pięć lat.

„Z jednej strony bardzo pragnęłam śmierci taty…” – wyznaje Agnieszka. „Przyniosło to jednak katastrofalne skutki”. Bulimia nasila się. Do problemów z jedzeniem doszły toksyczne relacje. „To zawsze były związki toksyczne. To byli mężczyźni nadużywający alkoholu, stosujący przemoc wobec mnie, czy biorący narkotyki. Ale myślałam, że to maksimum tego, co mogę mieć”.

Wchodzenie w tak niezdrowe relacje było kolejnym efektem wychowania w rodzinie alkoholowej. „To od mojej mamy nauczyłam się akceptowania agresji. Myślałam, że to mi się należy, jako kara”. 

Pierwszy przełom

„19 lat temu oglądałam program w telewizji, którego gośćmi były dorosłe dzieci alkoholików. Po raz pierwszy usłyszałam, co to jest DDA. W końcu zrozumiałam, skąd biorą się moje problemy z autoagresją i bulimią”. Agnieszka dołączyła do grupy wsparcia, gdzie poznała kolejnego anioła – Magdę. W czasie pewnego spotkania na kawie zaczęły rozmawiać o Bogu. Zaproponowała, by Agnieszka zaniosła swoje problemy przed Najświętszy Sakrament.

„Miałam z tego ubaw! To był czas, gdy wszystko, o czym usłyszałam o Bogu od Oli, głęboko zakopałam. Magda zaciągnęła mnie jednak na mszę z modlitwą o uzdrowienie” – mówi Agnieszka.

Zgodnie z propozycją księdza pomodliła się w ciszy: „Skoro Panie Boże istniejesz, to naucz mnie, jak mam Ciebie kochać”. Po chwili ksiądz, który prowadził nabożeństwo, powiedział, że ma przekonanie, że jest w kościele kobieta, która prosi Boga o to, by nauczył ją kochać Go. „Poczułam taką radość, że Pan Bóg po prostu to usłyszał, że On mnie zauważył” – wspomina Agnieszka.

Trudna droga do uzdrowienia

Doświadczenie Bożej akceptacji nie rozwiązało wszystkich problemów Agnieszki, stało się jednak początkiem kolejnych przełomów. Kobieta rozpoczęła swoją pierwszą psychoterapię. Spotkała kolejnego anioła na drodze życia. „Pani Bożena to cudowna terapeutka. Nie jest wierząca, ale szanowała moje przeżycia”.  

Rozpoczęła się trudna praca nad myśleniem, zachowaniami i podejściem do świata. „Zaczęłam wszystko to, co działo się moim życiu, nazywać po imieniu. I powrócił gniew na Boga: jak mogłeś na to pozwolić?! Ale tym razem nie zniszczyło to naszej relacji, gdyż zabierałam to do Niego”.

Kolejnym ważnym duchowym krokiem było przyjęcie szkaplerza, do którego zachęciła ją Magda. „Nie wiedziałam, co to jest! Pojechałam jednak do Czernej, do karmelitów. W tym czasie nie chodziłam do spowiedzi, Magda o tym nie wiedziała, ale nagle zachęciła mnie, bym z niej skorzystała”.

Agnieszka nie chciała iść. Bała się. Zgodziła się jednak. „To była najpiękniejsza spowiedź mojego życia” – wyznaje wzruszona. „Nikt mi nie powiedział wcześniej słów: Bóg ci przebacza. Te słowa stały się moją tarczą”.

Bóg zabrał bulimię

Terapia i relacja z Bogiem powoli uzdrawiały Agnieszkę. Wciąż zmagała się z bulimią i autoagresją, pojawiały się przypadkowe relacje, ale z tygodnia na tydzień kobieta uczyła się szacunku do samej siebie. 

Po pewnym czasie poznała swojego przyszłego męża. „Niestety on też pochodził z toksycznej rodziny, gdzie była przemoc i alkohol” – wspomina. Choć sam jest niepijący, miał duże problemy z rozmową na temat emocji. Niestety, Agnieszka winę za jego nieokazywanie uczuć, wzięła na siebie.

W ich związku urodziła się córka. Kobieta czuła się nieprzygotowana na rolę matki, czuła się winna, że wciąż wchodzi w bulimię, przez co szkodzi i sobie i dziecku. Miała przekonanie, że zawiodła Boga. „Miałam przekonanie, że jestem mrówką, która haruje, a On się tylko temu przygląda”.

Na nabożeństwie w kościele poprosiła o modlitwę wstawienniczą. Usłyszała tam, że Bóg ją przytula i zabiera to, z czym sobie nie radzi. „Uświadomiłam sobie, że to Bóg, jak mrówka pracuje, a ja mogę Mu pomagać. Bóg uleczył mnie z bulimii, z którą zmagałam się od kilkunastu lat!”

To nie koniec trudności

Terapia i Boża łaska ciągłe uzdrawiały życie Agnieszki. To nie znaczy, że jej codzienność była usłana różami. Po trzech latach od urodzenia córka kobieta rozumiała, że ciągnie za sobą depresję poporodową. Co więcej, nie dogadywali się z mężem i o swoich trudnościach, marzeniach i planach nie rozmawiali ze sobą, ale z ludźmi poza ich związkiem. Kulawa relacja ciągnęła się przez sześć lat.

„Po raz pierwszy usłyszałam wtedy o nowennie pompejańskiej” – wspomina Agnieszka. „Teraz już nie traktuję jej jak talizmanu, ale wtedy uchwyciłam się jak tonący brzytwy”. Także kolejna psychoterapia dała kolejne światło. „Zrozumiałam, że mam ogromny wpływ na moje życie i małżeństwo”.

Wierzę, że Bóg ocalił moje małżeństwo” – mówi z radością Agnieszka. „Jest między nami ogromny szacunek, jest modlitwa rodzinna, mamy już trójkę dzieci. Przechodziliśmy swoje kryzysy, ale wierzę, że Bóg nas z tego wyprowadził”.

Mąż Agnieszki sam przeżył spotkanie z Bogiem. Małżonkowie robią różańce, czytają Słowo Boże, błogosławią swoje dzieci. „Mój mąż rysuje twarz Pana Jezusa w takiej kontemplacji, że ja wiem, że jest z Nim”. 

„Mimo pokiereszowania, jesteśmy naprawdę fajną rodziną!” – podsumowuje.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!