Podobnie jak w naturze, tak i w naszym życiu duchowym następują różne pory roku. Czasami trudne doświadczenia życiowe, duchowa pustynia i zmęczenie pogrążają nas w zimowych ciemnościach. Jak wtedy odnaleźć ogień Ducha Świętego, który ogrzeje chłód naszego serca?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Zima w naszej szerokości geograficznej jest bezwzględną porą roku. W uśpionej naturze ogołocone drzewa wyglądają na pozbawione życiowych soków. Nic nie wskazuje na to, by skuta lodem ziemia miała niedługo wydać plony. Zimno doprowadza do odrętwienia, stanowiąc śmiertelne zagrożenie dla najbardziej bezbronnych. Światło dzienne, zbyt blade, zbyt rzadko się pojawiające, wydaje się być pochłonięte przez noc.
W naszym życiu duchowym również zdarza się taki czas, w którym dusza jest jakby zamrożona, pozbawiona zapału, pogrążona w ciemnościach. Nie znajduje też radości w modlitwie. Są to ponure godziny, w których nagromadzone porażki, rozczarowania i trudne doświadczenia napierają, chcąc zniszczyć nadzieję. To czas samotności, kiedy trudno znaleźć u kogoś zrozumienie.
Czytaj także:
Nawet jeśli idę „ciemną doliną”, On jest cały czas na wyciagnięcie ręki
Ogień Ducha Świętego, który nas „rozmrozi”
Każda pora roku ma swoje znaczenie. Dobrze wiemy, że, wbrew pozorom, przyroda wcale nie śpi zimą. Ona w ukryciu przygotowuje się do tego niebywałego momentu na wiosnę, gdy wszystko nagle wybucha zielenią.
Okres zimna, ciszy, ciemności, oczekiwania, gdy wszystko zdaje się martwe, nie jest łatwy do przeżycia, ale stanowi pewien konieczny etap. Dzięki niemu nasza wiara się oczyszcza, a relacja z Bogiem w ukryciu dojrzewa.
Chodzi jednak o to, by przeżyć ten czas w nadziei (mimo wszystko) i nie dopuścić, by trudności zatwardziły nasze serce. Nie zamykajmy się w nostalgii i rozżaleniu, nie dawajmy się zwodzić pozorom. Wcześniej czy później, być może właśnie wtedy, gdy nie będziemy się tego spodziewać, nadejdzie wiosna! Nowe życie wybuchnie! Znowu będziemy doświadczać radości i światła.
Jak przeżywamy zimę? Szukając miejsca, gdzie możemy się ogrzać, w intymności ogniska domowego. Podobnie też duchowe zimy są zaproszeniem, by wejść w głąb siebie i odnaleźć w sobie ogień Ducha Świętego, który roztopi chłód naszego zamrożonego serca.
Czytaj także:
Cudowna modlitwa, która pomaga wejść w tajemnicę Trójcy Świętej
Nie obawiaj się duchowej zimy
Problem polega na tym, możecie mi powiedzieć, że w takich chwilach nie potrafimy się już modlić. Nie odczuwamy w sobie miłości ani radości. Nic, tylko oblodzona pustynia, na której Bóg zdaje się być nieobecny.
Tymczasem ten Ogień tam jest. Płonąca miłość naszego Boga nie pragnie niczego więcej, jak tylko nas ogrzać. Aby ją odnaleźć, musimy zgodzić się na to, by wejść w nasze ciemności, zranienia, w naszą kruchość. Musimy uznać się za grzeszników i ubogich, bo przecież nimi jesteśmy.
Nie obawiajmy się zimy. Te długie miesiące (czasem nawet lata), gdy każda modlitwa wydaje się płonna, gdy mamy wrażenie, że jesteśmy daleko od Boga, są tak naprawdę czasem decyzji. Jest nam dana możliwość wejścia w jeszcze większą bliskość z Tym, który, z miłości do nas, zstąpił w największe ciemności agonii.
Zimowa noc, jeśli zgodzimy się w nią zanurzyć, to – paradoksalnie – drzwi do Światła. Nawet jeśli nic nie czujemy, jesteśmy tuż obok płonącego ognia Bożej miłości. A pozorny mur, który nas od Niego oddziela, jest tylko osłoną, abyśmy mogli być blisko Niego i nie spłonąć.
Panie, Ty jesteś naszą nadzieją
To właśnie nadzieja nam to podpowiada. Gdyby nadzieja była owocem naszego rozumowania czy odczuć, pewnie nie oparłaby się srogości zimy. Jednak nadzieja jest darem Boga. W najczarniejszą nawet noc, w czasie najgorszego mrozu, możemy niestrudzenie powtarzać: „Panie, Ty jesteś naszą nadzieją”.
Możemy być pewni nadejścia wiosny, bo przecież On jest także „zmartwychwstaniem i życiem”! Zmartwychwstanie, absolutne zwycięstwo Jezusa nad wszelkim złem, nocą i zimą, już jest faktem.
I was, umarłych na skutek występków i «nieobrzezania» waszego [grzesznego] ciała, razem z Nim przywrócił do życia. Darował nam wszystkie występki, jak mówi św. Paweł (Kol 2, 12-13).
Nie ma tu mowy jedynie o przyszłości. Ta rzeczywistość już tu jest, choć nie możemy nią jeszcze żyć w pełni. Bądźmy uważni na znaki, które, w samym środku zimy, są zapowiedzią wiosny. To może być uśmiech przyjaciela, chwila głębokiego pokoju lub niespodziewanej małej radości. Bądźmy za nie wdzięczni. Nic nie przyspieszy nadejścia pięknych dni bardziej niż uwielbienie.
Christine Ponsard
Czytaj także:
Nie czujesz obecności Boga w swoim życiu? Masz coś wspólnego z Matką Teresą!
Czytaj także:
Czym jest doświadczenie „nocy ciemnej” w życiu duchowym (wywiad)