separateurCreated with Sketch.

Adwent Maryi – 9 miesięcy radości, wahań, wątpliwości. Zupełnie jak w naszym życiu

NAWIEDZENIE ŚWIĘTEJ ELŻBIETY
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Łukasz Kobeszko - 03.12.16
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
A może by tak spojrzeć na tygodnie i dni poprzedzające wieczór wigilijny jak na czas oczekiwania Matki Bożej na rozwiązanie?
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Na Adwent warto spojrzeć jako na szczególny czas oczekiwania Matki Bożej na przyjście na świat Jej Syna. W tym aspekcie Maryja staje się niezwykle bliska wszystkim kobietom i rodzicom szykującym się na przyjście na świat swojego dziecka.

Adwent - czas oczekiwania

Od kilku dni czytamy sporo o propozycjach owocnego przeżycia okresu przygotowującego nas do świąt Narodzenia Pańskiego. Można uczęszczać na roraty, modlić się Liturgią Godzin, poświęcić więcej czasu na refleksję nad sobą i próbę zmiany życia, szykować wieniec adwentowy lub zapalać wieczorem świecę, symbolizującą postawę czuwania.

Wierni ze Wschodu, oczekując na przyjście na świat Chrystusa, podejmują 40-dniowy, dosyć surowy post. Rzadko jednak patrzymy na tygodnie i dni poprzedzające wieczór wigilijny i bożonarodzeniową radość jako na czas oczekiwania Matki Bożej na rozwiązanie.

Trwało ono dłużej niż cztery adwentowe tygodnie, bo przecież cały dziewięciomiesięczny okres ciąży. Czas, w którym zapewne towarzyszyły Maryi potężne, czasem sprzeczne uczucia, tak dobrze znane kobietom i rodzicom spodziewającym się dziecka lub długo wyczekującym jego poczęcia.

Radosna cisza

O czasie swoistego „maryjnego Adwentu” Ewangelie mówią nam w zasadzie niewiele. Opisując zwiastowanie, Święty Łukasz Ewangelista zwraca uwagę, że przyszła Matka Zbawiciela, słysząc słowa Archanioła Gabriela, „zmieszała się i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie” (Łk 1, 29).

Po wyjaśnieniach anioła o wypełnieniu za jej pośrednictwem obietnic mesjańskich wobec Izraela, Maryja zadaje logiczne pytanie: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1, 34). Zakończenie dialogu, podczas którego Boży posłaniec - Gabriel powiedział Maryi, że jej niepłodna krewna poczęła dziecko i jest już w szóstym miesiącu ciąży, zwieńczone deklaracją pokornej zgody Maryi na wypełnienie misji od Pana nie rozwiązuje jednak od razu wszystkich wątpliwości rodziny z Nazaretu.

Święty Ewangelista Mateusz lakonicznie i subtelnie, ale obiektywnie opisuje w pierwszym rozdziale swojej Ewangelii wątpliwości Świętego Józefa, który jako człowiek prawy i odpowiedzialny nie chce narazić małżonki na skandal obyczajowy i zastanawia się nad oddaleniem jej zgodnie z prawem mojżeszowym. Anioł, który przychodzi do niego we śnie, przekonuje jednak przyszłego opiekuna Jezusa, że „z Ducha Świętego jest to, co się w niej poczęło” (Mt 1, 20).

Ocean emocji, wahań lub wątpliwości, które przeżywali w tej sytuacji Maryja i Józef, nie jest zapewne możliwy do opisania w kilku ewangelicznych zdaniach. Ta zagadkowa cisza Ewangelii jest jednak niezwykle bliska kobietom, które znalazły się w stanie błogosławionym. Czy będę dobrą matką? Czy ciąża przebiegnie bez komplikacji? Jak zachowa się mój mąż? Czy spisze się w roli ojca, zapewniając nam bezpieczeństwo?

 

Czas pytań i radzenia sobie z lękiem

Wbrew pozorom odpowiada też sytuacjom bardziej dramatycznym: lękowi kobiety opuszczonej podczas ciąży przez męża lub partnera czy tej, która dowiaduje się o swoim stanie w trakcie poważnej choroby lub nosi w sobie dziecko ze schorzeniami wykrytymi w okresie prenatalnym. Takie milczenie koresponduje z bólem rodziców nie mogących począć potomstwa, a także tych, którzy decydują się na adopcję nieznanego dziecka.

Święty Łukasz pokazuje jednak od razu pewną receptę na poradzenie sobie – przynajmniej częściowe – z tego rodzaju burzą uczuć. Bezpośrednio po zwiastowaniu opisuje scenę nawiedzenia Świętej Elżbiety. Brzemienna Maryja podejmuje wysiłek dotarcia do swojej krewnej, którą Bóg obdarzył łaską macierzyństwa.

Przychodzi do niej i dzieli się z radością, wygłaszając w finale piękny hymn "Magnificat" sławiący Boga za wypełnianie danych człowiekowi obietnic i przerywający radością dotychczasową ciszę Ewangelii.

Co mogę zrobić?

Jest w tej scenie jakaś nauka dla nas, oczekujących na Boże Narodzenie? Może wśród naszych koleżanek znajduje się osoba w ciąży? Warto się z nią spotkać, niekoniecznie nawet na wspólnej modlitwie, ale choćby idąc razem na grudniową kawę? Zapewnić o wsparciu i wspólnie cieszyć się z nowego życia?

Czy my, mężczyźni, nie mamy obok siebie kolegi, który wkrótce zostanie ojcem? Czy nie potrzebuje on naszej rozmowy, przyjaznego i życzliwego gestu? A może jest też obok nas para od lat nosząca krzyż niepłodności i moglibyśmy zaproponować im wspólną kolację? W końcu, może słyszeliśmy o kimś, kto rozważa podjęcie adopcji, ale obawia się, że nie podoła jej ze względów psychologicznych lub finansowych? Czy potrzebuje naszej pomocy lub współobecności?

Wizerunek Matki Bożej - gdzie ta ciąża?

Zastanawiająca jest duża wstrzemięźliwość, z jaką sztuka sakralna na Zachodzie i Wschodzie starała się pokazywać Matkę Bożą w stanie brzemiennym. Wierząc w cudowność poczęcia Chrystusa, być może nie chciano sprowadzać tego aktu do cech ściśle fizycznych.

Czas oczekiwania na Boże Narodzenie to szczególny moment nadziei rozpostartej pomiędzy teraźniejszością a przyszłością, podobny do ciąży i oczekiwania na pojawienie się dziecka. Czas, w którym wszyscy powinniśmy być bliżej siebie i pielęgnować łaskę kochania bliźnich, w których zawsze tli się płomień Bożego światła.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.