Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że zawsze na papieskim klęczniku był stosik karteczek z prośbami o modlitwę. Papież zawsze te karteczki uważnie czytał, przekładając jedna po drugiej, w głębokiej ciszy. Nigdy nie modlił się ogólnie, tylko bardzo konkretnie i w konkretnej intencji. Jak się później okazywało, wiele z tych modlitw Jana Pawła II było wysłuchiwanych…
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
O życiu i pracy u boku Jana Pawła II opowiada Włodzimierz Rędzioch, polski watykanista, korespondent prasowy, autor bestsellerowej książki „Niezapomniany”, która zawiera świadectwa najbliższych przyjaciół i współpracowników Karola Wojtyły.
Iwona Flisikowska: Jak to się stało, że diametralnie zmienił pan swoje życiowe plany i przeprowadził się do Rzymu?
Włodzimierz Rędzioch: Faktycznie, w Rzymie spędziłem 36 lat mojego życia, chociaż nigdy tego nie planowałem. Tak jak dla wielu z nas, także dla mnie wybór Polaka na papieża w 1978 roku był przełomowym i niezwykłym wydarzeniem. Ale nie przypuszczałem, że ten fakt zmieni całe moje życie.
Kiedy ukończyłem studia inżynierskie w mojej rodzinnej Częstochowie i afrykanistykę na Uniwersytecie Warszawskim, wyjechałem do Paryża, aby tam kontynuować studia z zamiarem wyjazdu do Afryki. Jednak pewnego dnia zaprzyjaźniony jezuita o. Kazimierz Przydatek i ks. Ksawery Sokołowski zaproponowali mi „misję specjalną”.
Czytaj także:
Pobudka o piątej i zawsze zimny prysznic. Jak wyglądał dzień św. Jana Pawła II?
Na czym miała polegać?
Chodziło o współpracę przy organizowaniu centrum dla polskich pielgrzymów w Rzymie, w pobliżu słynnej Via della Conciliazione. Na początku wahałem się, ale po kilku miesiącach podjąłem to swoiste wyzwanie i pojechałem prosto z Paryża do Rzymu…
Dlaczego się pan zdecydował?
Bo już wtedy Jan Paweł II podbijał ludzkie serca. Moje także.
Jak właściwie wyglądała pana praca u boku Ojca Świętego?
W pierwszym roku pomagałem i towarzyszyłem pielgrzymom z Polski, którzy – oprócz zwiedzania Wiecznego Miasta – uczestniczyli w oficjalnych lub prywatnych audiencjach u Jana Pawła II. A od 1981 roku pracowałem przez 32 lata w biurze watykańskiej gazety „L’Osservatore Romano”.
Miałem wtedy szczęście często uczestniczyć w mszach sprawowanych przez Ojca Świętego w jego prywatnej kaplicy. Było to wielkie przeżycie duchowe. Nigdy nie widziałem nikogo, kto z takim zaangażowaniem odprawiałby Eucharystię.
Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że zawsze na papieskim klęczniku był stosik karteczek z prośbami o modlitwę. Papież zawsze te karteczki uważnie czytał, przekładając jedna po drugiej, w głębokiej ciszy. Nigdy nie modlił się ogólnie, tylko bardzo konkretnie i w konkretnej intencji. Jak się później okazywało, wiele z tych modlitw Jana Pawła II było wysłuchiwanych…
Skąd zrodził się pomysł opisania w książce ponad dwudziestu wspomnień-świadectw najbliższych przyjaciół i osób towarzyszących Janowi Pawłowi w jego pontyfikacie?
Z potrzeby serca i ze świadomości, że Jan Paweł II to osoba niezwykła, która podczas dwudziestu siedmiu lat pontyfikatu przyczyniła się do wielu zmian w świecie, ale nie dzięki jakiejś przemyślanej strategii politycznej, ale dlatego, że potrafiła poruszyć sumienia i serca ludzi. A prawdziwe i trwałe przemiany pochodzą właśnie z głębi serca człowieka. Myślę, że w opowieściach zawartych w mojej książce każdy odnajdzie także te nieznane szerzej historie czy anegdoty związane z Karolem Wojtyłą.
Jedną ze szczególnych opowieści w książce „Niezapomniany” jest wywiad, który przeprowadził pan z Benedyktem XVI.
Rzeczywiście papież senior po raz pierwszy odstąpił od reguły nieudzielania wywiadów, przekroczył „silentium” [ciszę] – i całe szczęście – ponieważ w sposób niezwykły opowiada o pracy z Janem Pawłem, zwłaszcza o wyzwaniach związanych choćby z Ameryką Łacińską i teologią wyzwolenia.
Benedykt XVI wspominał też o zupełnie prywatnych spotkaniach z naszym rodakiem. Dla mnie poruszające były te słowa: „Stawało się dla mnie coraz bardziej oczywiste, że Jan Paweł II był świętym”. Co ciekawe, pytania do wywiadu przygotowałem w języku włoskim, natomiast papież senior odpowiedział mi w języku niemieckim. Arcybiskup Georg Gänswein wyjaśnił mi, że Benedykt XVI używa niemieckiego zawsze wtedy, kiedy chce wyrazić swoje najgłębsze przemyślenia i emocje.
Poruszające i bardzo wymowne jest też świadectwo kard. Andrzeja Marii Deskura.
Ono jest szczególnie ważne, ponieważ kard. Deskur był najbliższym przyjacielem Jana Pawła II w Watykanie. Pierwszy wyjazd papieża poza Watykan i wizyta w Klinice im. Gemellego były związane właśnie z osobą Deskura, wówczas przewodniczącego papieskiej Komisji ds. Środków Społecznego Przekazu, który w przeddzień konklawe miał udar i był w ciężkim stanie.
Czytaj także:
“To moje szczególne zadanie. Wyznaczyła mi je Opatrzność”. Misja św. Jana Pawła II
Jednak ta przyjaźń zaczęła się dużo wcześniej.
Karol i Andrzej poznali się w 1945 roku w Krakowie, w seminarium. Wojtyła był na czwartym, a Deskur na pierwszym roku. Kardynał wspomina, że już wtedy młody Karol dał się poznać wszystkim jako ktoś wyjątkowy. Gdy rok później rozeszła się w seminarium wiadomość, że Wojtyła ma być wyświęcony na kapłana i wysłany na studia do Rzymu, nikt mu nie zazdrościł, ponieważ wszyscy seminarzyści i wykładowcy bardzo go lubili i byli pod wielkim wrażeniem jego inteligencji, solidnej wiedzy i głębokiej duchowości.
„Pewnego dnia ktoś z kolegów umieścił na drzwiach jego pokoju kartkę z napisem: Karol Wojtyła – przyszły święty” – wspominał Deskur. Po siedemdziesięciu latach od tego wydarzenia, w 2013 roku, napis na drzwiach seminaryjnego pokoju stał się o faktem, gdy papież Franciszek ogłosił wiernym na całym świecie, że mamy nowego świętego – Jana Pawła II.