Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kilkuletni Gabriel napisał do papieża w liście: „Nie mogę chodzić ani mówić. Bardzo chciałbym cię poznać”. Franciszek pojechał go odwiedzić.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W pewne piątkowe popołudnie papież niespodziewanie opuścił Watykan i pojechał na południe Rzymu, gdzie znajduje się klinika rehabilitacyjna Świętej Łucji. Właśnie w tym miejscu przebywał wówczas sześcioletni Gabriel, który w maju 2017 r. napisał do Franciszka list.
Czytaj także:
Franciszek: Szpitale są prawdziwymi „katedrami cierpienia”, gdzie ujawnia się moc miłości
Terapia z udziałem Franciszka
Korespondencja była częścią terapii prowadzonej z dziećmi, które mają trudności z komunikacją. Gabriel na skutek wrodzonej choroby neurologicznej ma całkowicie porażone nogi i w znacznej mierze ręce, a także poważne trudności z mówieniem.
Tak jak i inne dzieci w podobnej sytuacji, uczy się komunikować za pomocą gestów i rysunków. I taki właśnie pisany malowanymi literkami list wysłał do ojca świętego:
„Nie mogę chodzić ani mówić. Bardzo chciałbym cię poznać. Wiem, że się za nas modlisz, my także pamiętamy o tobie w naszych modlitwach”.
Normalny papież
Gdy w drzwiach sali rehabilitacyjnej chłopiec zobaczył papieża, nie krył ogromnego zaskoczenia, a jeden z jego kolegów wręcz wypalił: „Niemożliwe, żebyś był prawdziwym papieżem!” i… rozpłakał się.
Czytaj także:
Pralnia papieża Franciszka już służy ubogim
„Godzinna wizyta była pełna wzruszeń i niesamowitych emocji” – mówił Antonio Salvia, dyrektor sanitarny Fundacji Świętej Łucji.
Najmocniejsze było spotkanie z dziećmi na oddziale rehabilitacji pediatrycznej. Papież każdemu chciał uścisnąć rękę, objąć małych pacjentów i ich wzruszonych rodziców, którzy wspierają swe pociechy w czasie często niełatwych i bolesnych ćwiczeń. Ja osobiście jestem pod wrażeniem normalności i prostoty papieża – podkreślił lekarz.
Wlewać nadzieję na lepsze życie
Doktor opowiada, że wizycie towarzyszyło wiele zabawnych sytuacji. „Jedna z matek próbowała przekonać synka, którego trzymała na rękach, by pozdrowił Franciszka, a ten uparcie powtarzał: „Nie chcę, nie chcę”.
Co papież skwitował ze śmiechem: „Mamy tu małego antyklerykała”. Salwa śmiechu zebranych sprawiła, że maluch w końcu nawet ucałował Franciszka” – wspomina lekarz.
Papież prosił nas, byśmy jako personel przywracali tym dzieciom uśmiech i wspierali rodziców, wlewając w ich serca nadzieję na lepsze życie ich dzieci, którym choroba mocno ogranicza codzienność. Zachęcał także do prowadzania dalszych badań naukowych – mówi doktor Salvia.
Kolejny piątek miłosierdzia
Wielu ćwiczeń papież nie zobaczył, ponieważ na jego widok nasi podopieczni od razu je przerwali i chcieli z nim spędzić chociaż chwilę. Na zakończenie powiedział nam, byśmy nie tylko byli odważni w swej pracy, ale przede wszystkim kochali naszych pacjentów – dodaje lekarz.
Jak wyznała mama Gabriela, jej syn do końca nie mógł uwierzyć, że papież przyjechał do ośrodka właśnie w odpowiedzi na jego zapraszający list.
Franciszek był też na oddziale, na którym przebywa młodzież częściowo lub całkowicie sparaliżowana w wyniku m.in. wypadków drogowych. Był także w sali gimnastycznej, gdzie odbywały się zajęcia dla osób w podeszłym wieku. Fundacja Świętej Łucji, do której należy ośrodek, prowadzi także działalność naukowo-badawczą i zatrudnia – obok 126 lekarzy – 142 naukowców pracujących w 61 laboratoriach. Co roku z pomocy ośrodka korzysta ponad 2 tys. pacjentów, z czego połowę stanowią dzieci.
Papieska wizyta w rzymskiej klinice rehabilitacyjnej była kontynuacją „piątków miłosierdzia”, podczas których w czasie Jubileuszu Miłosierdzia Franciszek odwiedzał chorych, potrzebujących i ludzi często zapomnianych przez społeczeństwo.
Czytaj także:
Narkomani, prostytutki, byli księża… Najbardziej zaskakujące papieskie „piątki miłosierdzia”