Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Przełom XVIII i XIX w. to okres gwałtownych przemian nie tylko w Europie. W cieniu rewolucji francuskiej i późniejszych wojen napoleońskich coraz gwałtowniej o swe prawa upominały się również ludy Nowego Świata. Jednym z lądów, gdzie to wrzenie społeczne było szczególnie silne, pozostawała francuska kolonia Saint-Domingue, czyli dzisiejsze Haiti.
Pierwsze wyzwoleńcze zrywy haitańskich niewolników miały miejsce już w połowie XVIII w. Nie miały one jednak szans powodzenia, z uwagi na katastrofalne braki w organizacji i uzbrojeniu wśród uciekinierów z cukrowych plantacji. Czarnoskóra ludność kolonii rękę po władzę wyciągnęła dopiero po opuszczeniu wyspy przez Hiszpanów i Anglików, którzy, w toku pierwszych wojen napoleońskich, czasowo okupowali kolonię wrogich sobie Francuzów.
Polacy na Saint-Domingue
Napoleońska Francja nie zamierzała jednak tak łatwo rezygnować z przynoszącego krociowe zyski lądu. W 1802 r. przybył na wyspę korpus ekspedycyjny pod dowództwem gen. Charles'a Victoire'a Emanuela Leclerca, który chwilowo spacyfikował rebelię. Wraz z Francuzami na Saint-Domingue znalazło się wówczas również... przeszło 5 tys. (dwie półbrygady) Polaków z Legionów Dąbrowskiego, których sojusznik postanowił cynicznie wykorzystać do zaprowadzenia porządku na swym zamorskim terytorium.
Polskim żołnierzom, którzy w pierwszej kolejności pragnęli walczyć o niepodległość własnej, znajdującej się pod zaborami ojczyzny, taka wyprawa za Atlantyk nie była szczególnie w smak. Rozumieli też oni doskonale, tak bliskie im, wolnościowe aspiracje czarnoskórych niewolników, niezwykle okrutnie traktowanych przez białych zarządców wyspy.
Niepodległość Haiti
Nic więc dziwnego, że w ciągu kolejnego roku od ok. 120 do nawet kilkuset legionistów zdezerterowało z francuskiej armii, przystępując do walki po stronie rebeliantów, którzy ostatecznie jesienią 1803 r. wyparli swych prześladowców z Saint-Domingue i 1 stycznia 1804 r. proklamowali drugie w Nowym Świecie niepodległe państwo – Haiti.
Rok później kraj ten ogłosił rasistowską konstytucję, która zakazywała białym osiedlania się i nabywania ziemi na terenie kraju. Wyjątek od tej reguły uczyniono jedynie dla Niemców i Polaków, którzy, jeszcze w czasach służby pod francuskim dowództwem, zdobyli szacunek miejscowych swoim humanitarnym wobec nich podejściem. Po zakończeniu wojny wyzwoleńczej, spośród jeńców i dezerterów z francuskiej armii, na wyspie pozostało ok. 250-400 naszych rodaków.
Polskie wpływy na haitańską kulturę
Co ciekawe, do haitańskiej kultury, stanowiącej mieszankę wierzeń i zwyczajów afrykańskich niewolników, białych kolonistów i żyjących tu wcześniej Indian, przeniknęły również wpływy polskie. Choć może nie zawsze w sposób, jakiego byśmy tu sobie życzyli.
Jak po dziś dzień wspominają czasem posługujący na Karaibach misjonarze, pozostająca pod wpływem szamanizmu miejscowa ludność ma niezwykłą wprost tendencję do łączenia katolickich świętych i postaci biblijnych z bohaterami własnych wierzeń niechrześcijańskich.
Utożsamieniu takiemu uległa również Matka Boża w przybyłym z polskimi żołnierzami wizerunku z Jasnej Góry, który zidentyfikowany został jako podobizna Erzulii Dantor, jednego z najważniejszych bóstw kultu voodoo – bogini płodności i miłości, ale też zazdrości i zemsty. Co o takiej identyfikacji zadecydowało? Blizna na twarzy, tragicznie zmarłe dziecko w objęciach oraz przede wszystkim... ciemny kolor skóry Czarnej Madonny.
Wszyscy jesteśmy Polakami
Znaczna część materialnego dorobku kulturowego potomków polskich żołnierzy uległa zniszczeniu w 1969 r. w rzezi dokonanej na mieszkańcach Cazale przez bojówkarzy krwiożerczego haitańskiego dyktatora, Françoisa Duvaliera.
Gdy 14 lat później ten targany wciąż nieszczęściami kraj odwiedził Jan Paweł II, na lotnisku w Port-au-Prince witała go grupka mieszkańców z polskimi flagami, którzy usłyszeli od niego, że wszyscy jesteśmy Polakami i musimy sobie pomagać (tak, tak, czarnoskórzy Polacy ;-) ). A w północno-zachodnich częściach Haiti wciąż można spotkać się z powiedzeniem M-ap Fe Krakow, czyli robię jak w Krakowie (czyt. bardzo porządnie).