Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Nie będę się obnosił z purpurą na ulicach, bo ona jest jak czerwone światło: raczej zatrzymuje, niż pozwala się zbliżyć. Ja wciąż chcę być blisko ludzi. Tu się nic nie zmienia” – mówi kard. Konrad Krajewski. Papieski jałmużnik wyznaje, że wciąż jest zaskoczony tą nominacją.
Kardynał z peryferii
To pytanie: „Dlaczego wybrał mnie?” za pontyfikatu Franciszka stawiało sobie wielu kardynałów znalezionych przez papieża na najdalszych peryferiach, nawet jeśli znajdują się one w pobliżu Watykanu. Jego nominacje totalnie odchodzą od logiki tradycyjnych karier kościelnych i tego, że „zawsze tak było”. Stąd kolejny rok z rzędu czekają kardynalskie diecezje, za to kardynałami cieszą się kraje uznawane dotąd za „kopciuszków Kościoła”.
Z Franciszkiem skończyła się też popularna w kurii rzymskiej „giełda czarnych koni”. Nie ma żadnych przecieków. Nazwiska nowych kardynałów papież sam ogłasza z okna Pałacu Apostolskiego. Nie uprzedza nawet nuncjuszy w poszczególnych krajach.
„Byłem u Ojca Świętego tuż przed Regina Coeli. Rozmawiał ze mną jak zwykle i nawet słowem nie zdradził, co zamierza” – mówi kard. Krajewski. Po ich rozmowie papież poszedł do Pałacu Apostolskiego, by – jak w każdą niedzielę - z jego okna odmówić z wiernymi modlitwę maryjną, a jałmużnik… wsiadł na rower, by pojechać do jednej z osób, którą się opiekował.
Kard. Krajewski przeprasza papieża
„Zatrzymał mnie telefon z Watykanu. Usłyszałem, że mam wysłuchać papieskiej modlitwy. Totalnie nie wiedziałem, o co chodzi” – mówi kard. Krajewski. Wyznaje, że to zaskoczenie wciąż mu towarzyszy.
Wyznaje, że te dni po nominacji są dla niego bardzo trudne: „Gdy zostajesz kapłanem czy nawet biskupem, to się ciebie pytają, czy chcesz; masz czas, by się do nowej funkcji przygotować, na mnie to spadło nagle. Nawet przedtem, gdy zostałem jałmużnikiem, Ojciec Święty rozmawiał ze mną godzinami o tym, jak wyobraża sobie moją posługę, mówił, jak mają wyglądać moje obowiązki, a teraz nic” – wyznaje kard. Krajewski.
Dwie ręce Kościoła: głoszenie i miłosierdzie
„Gdy dziękowałem wczoraj Ojcu Świętemu za tę nominację, powiedział, że jako papież ma dwie ręce: jedną jest doktryna, a drugą miłosierdzie. Dlatego potrzebował dwóch kardynałów: prefekta Kongregacji Nauki Wiary (kard. Luis Ladaria) i jak podkreślił: prefekta od miłosierdzia” – mówi abp Grzegorz Ryś.
Metropolita archidiecezji łódzkiej, z której pochodzi kardynał, zauważa, że mówiąc o jałmużniku, Franciszek coraz częściej używa właśnie pojęcia prefekt. Wyraźnie chce podnieść znaczenie tego urzędu. „To powiedzenie o dwóch rękach jest bardzo wymowne. Myślę, że każdy z nas w Kościele może to do siebie odnieść. Dwie ręce: głoszenie i Caritas” – podkreśla abp Ryś.
W mojej nominacji najważniejsi są potrzebujący
Jeszcze tego samego wieczoru po ogłoszeniu nominacji papieski jałmużnik pojechał na rzymską stację Termini, gdzie wraz z wolontariuszami rozdawał potrzebującym kanapki. „Ta nominacja jest właśnie dla nich – ubogich i wolontariuszy, ja przez te lata nie robiłem nic innego niż to, co mi kazał Franciszek” – mówi kard. Krajewski, wskazując, że Ojciec Święty mocno odnowił urząd papieskiego jałmużnika.
„Jeśli chodzi o moje obowiązki, nic się nie zmienia. Dalej będę zajmował się potrzebującymi. Taka jest Ewangelia. Cały czas mówi o ludziach potrzebujących – podkreśla pytany o to, co kardynalska purpura zmieni w jego życiu. Wyznaje zarazem: „Jeśli chodzi o świętość, muszę bardziej zapomnieć o sobie, tak żeby Jezus był widoczny, żeby mnie nie było”.
Kardynalskie postanowienie
Ujawnia też swoje kardynalskie postanowienie: „Będę robił dokładnie to, co robi Ojciec Święty, czyli godzina adoracji dziennie. Bo on zawsze adoruje od godz. 19 do 20. Ja nieraz skracałem modlitwę, bo gdzieś musiałem pójść albo coś załatwić. Teraz kupię sobie zegarek z budzikiem i dopóki nie wydzwoni tej godziny, nie wyjdę z kaplicy. Będę starał się więcej opalać przed Najświętszym Sakramentem”.