Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Katarzyna Szkarpetowska: Daniel, cieszę się, że zaproponowałeś, byśmy spotkali się w miejscu twojej pracy, bo dzięki temu będę mogła poczuć klimat tego, co robisz.
Daniel Przygoda*: Bardzo lubię to miejsce i to, czym na co dzień się zajmuję, bo uważam, że nie ma nic piękniejszego niż dawać ludziom radość.
A ty, wykonując tatuaże, dajesz ludziom radość?
Kiedy rano wstaję, to wiem, że jadę do pracy właśnie po to. Kiedy przychodzi do mnie młoda osoba, która ma na ciele blizny, na przykład po wypadku, i kryjemy te blizny jakimś pięknym wzorem – kwiatami lub inną grafiką – to jest to realna zmiana w świecie. I nie jest to zmiana, która dotyczy jedynie ciała; tego, co „na zewnątrz” (choć mogłoby się tak wydawać), ale jest to zmiana, która obejmuje również wnętrze człowieka.
Taka osoba staje przed lustrem i akceptuje swoje ciało, którego do tej pory nie akceptowała. Nabiera wewnętrznego blasku, bo odtąd nie ma już blizny – „pamiątki” traumatycznego wydarzenia. I to jest niesamowite, bo tego nie można wycenić. To jest coś, czego nie da się przełożyć na żadne pieniądze.
Daniel Przygoda: Tatuaże to często dzieła sztuki!
Traktujesz swój zawód bardzo serio.
Bo to jest zawód, do którego należy podejść poważnie i który trzeba przede wszystkim zrozumieć. Jeszcze niedawno tatuaż kojarzył się bardziej z więźniami, z grypserą itp.
Miałem jakiś czas temu okazję rozmawiać z paniami, które pracowały jako psycholożki przy jednym z sądów rejonowych. Te starsze już kobiety mówiły, że brały udział w szkoleniach, na których uczyły się symboliki tatuaży; tego, co znaczą poszczególne wzory. Teraz tatuaże ma większość ludzi i – jeśli zostały potraktowane tuszem precyzyjnie i starannie – są to wręcz dzieła sztuki.
Dlaczego tatuaże stały się dziś tak bardzo popularne?
Jeden z powodów to ten, który wymieniłem – ktoś chce zakryć jakiś defekt zewnętrzny, który wpływa na samopoczucie, samoakceptację itd. Czasami za decyzją o wykonaniu tatuażu stoi potrzeba zrobienia czegoś dla siebie, potrzeba sprawienia sobie przyjemności.
Czasami tatuaż ma coś odzwierciedlać – utożsamiamy się z tatuażem, poniekąd tatuaż utożsamia się z nami. A czasami nic nie musi znaczyć.
Uważam, że jeśli człowiek decyduje się na tatuaż, to powinien być określony, wiedzieć, czego chce. Najgorzej, gdy ktoś przychodzi i mówi: „Sylwia ma tatuaż, Paulina ma tatuaż, więc i ja będę miała”. Widać wtedy, że taka osoba, nie rozumie tej sztuki.
Zobacz przykłady prac Daniela:
Daniel Przygoda: Nie wytatuuję diabła na ramieniu
Daniel, umówiliśmy się na wywiad, ale równie dobrze mogłabym tu przyjść w charakterze twojej klientki. Wiem, że gdybym poprosiła, abyś wytatuował mi na ciele wizerunek diabła albo inny mroczny tatuaż, odmówiłbyś. Dlaczego?
Tatuaż jest na całe życie. Często wykonujemy go pod wpływem impulsu. I jeśli jest to dobry impuls – jak zawarcie związku małżeńskiego, narodziny dziecka, przełomowy, ale dobry moment w życiu – to fajnie. To OK.
Ale bywa, że do studia przychodzą osoby po jakichś traumatycznych przeżyciach – gdzieś coś poszło nie tak: ktoś umarł, ktoś się z kimś rozstał – i taki klient mówi: „Poproszę diabła na ramieniu”. Wtedy mówię, że nie tędy droga. Tłumaczę, że tatuaż powinien być symbolem czegoś dobrego, pozytywnego, powinien kojarzyć się z czymś optymistycznym. To po pierwsze.
Po drugie: odmówiłbym, bo przed każdym wykonaniem tatuażu modlę się, po prostu – jako wolny człowiek i osoba wierząca mam do tego prawo, prawda?
Oczywiście. A jak na wieść o modlitwie poprzedzającej wykonanie tatuażu reagują klienci?
Wiem, że różnie mogłoby to być odebrane, więc klienci zazwyczaj o tym nie wiedzą. Najczęściej po prostu na chwilę wychodzę i się modlę. Jak to wyglądałoby w oczach Pana Boga, gdybym najpierw się pomodlił, a chwilę później tatuował diabła na ludzkim ciele? Wierzę, że nie po to Bóg dał mi talent, abym malował demony.
Daniel Przygoda: Świętych też nie tatuuję
Zamówienia na diabła pod skórą byś nie zrealizował. Ale świętych też nie tatuujesz.
Nie tatuuję. Powiem tak: nie jestem godzien. Bo jak, na przykład, mogę wytatuować Maryję? Święta Bernadetta, która miała osiemnastokrotną wizję Matki Boskiej, powiedziała, że Maryja była tak piękną kobietą, że „chciałoby się umrzeć, aby Ją znowu zobaczyć”. Dotychczas nie widziałem takiego portretu... Nie widziałem zarysu takiej postaci.
Czasami przeglądam social media, bo lubię popatrzeć na fajne tatuaże, czymś się zainspirować. I jakiś czas temu trafiłem w sieci na zdjęcie dziewczyny – pięknej, ale... ubrana była w skąpą bieliznę, przybrała jednoznaczną pozę. Na jednym udzie miała wytatuowaną Matkę Bożą, a na drugiej Jezusa. Same prace zrobione były na bardzo wysokim poziomie, pozazdrościć. Jednak przekaz… Ja, jako odbiorca, zgorszyłem się.
Jak bym się czuł, gdyby to były moje prace? Czy chciałabyś, Kasiu, żebym wytatuował twarz twojej mamy obcemu dla ciebie człowiekowi, który tutaj jutro przyjdzie?
Raczej nie.
Ja też nie. Dlaczego więc miałbym to robić? Znam świetnych, pięknych wewnętrznie i zewnętrznie ludzi, którzy mają wytatuowany wizerunek Matki Boskiej, wizerunek Jezusa, krzyż… To są naprawdę wspaniali ludzie, ale ja, jako wolny człowiek – do wolności wyswobodził nas Chrystus! – mam wolność wyboru.
Daniel Przygoda: Kiedyś byłem ateistą
Mówisz o swojej wierze dość otwarcie.
Wiara wypełnia mnie całego, nie wstydzę się o niej mówić. Możemy o niej rozmawiać do rana. Wszystko, co mam, zawdzięczam Bogu.
Zawsze tak było?
Nie zawsze. Kiedyś byłem ateistą, szydziłem z Kościoła. I w którymś momencie, chyba mogę tak powiedzieć, dorosłem do wiary. Nie odbyło się to na zasadzie: „Jak trwoga to do Boga”, ale – pamiętam – otworzyłem kiedyś Pismo Święte i natrafiłem na słowa z Listu do Tesaloniczan: „W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was” (1 Tes 5,18).
Odkryłem, że jeśli człowiek naprawdę to zrozumie i w pełni zaakceptuje, to tak naprawdę do życia i do tego, by już tu, na ziemi, być szczęśliwym, nie potrzeba nic więcej. Zobacz, jakie to proste – wdzięczność jako droga do raju.
Naprawdę uważasz, że to proste?
I proste, i możliwe. Jeśli robimy coś, co choćby odrobinę przybliża innych do tego, co nazywamy dobrem, to chyba mamy tam, na górze, plus. I nie chodzi o to, żeby budzić się każdego dnia z myślą: co mam zrobić, żeby drugi człowiek był na tyle szczęśliwy, żeby pamiętał to do końca życia. Ale żeby budzić się z intencją: co mogę zrobić, żeby ktoś się dzisiaj uśmiechnął?
Pożyczmy miłego dnia kasjerce w supermarkecie. Powiedzmy „dzień dobry” do samotnie spacerującego człowieka, który mija nas na chodniku. Powinniśmy obdarowywać siebie nawzajem – radością, pomocą, życzliwym słowem. Warto być dalekim od oceniania innych ludzi: „Ty masz tatuaż na szyi, to na pewno jesteś złym człowiekiem”. Być dobrym – to naprawdę proste.
*Daniel Przygoda – artysta, prowadzi w Warszawie swoje Studio Tatuażu Tattoo.