separateurCreated with Sketch.

Tęsknił za zmarłą żoną. Postanowił przejść 2100 km, by uczcić jej pamięć

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

67-letni Lorenzo Del Tosto co roku odbywa szczególną pielgrzymkę, by uczcić pamięć Rossany, swojej towarzyszki życia, która nie zdołała zrealizować swojego marzenia, jakim było przejście Camino Santiago de Compostela.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Z Canterbury do Rzymu – to cała trasa tzw. via Francigena, którą przeszedł w 2,5 miesiąca z miłości do żony. Rossana zmarła trzy lata temu, w 2015 roku.

„Jej marzeniem było przejście Camino Santiago de Compostela. A ja, który nigdy nie chciałem się na to zgodzić, po jej śmierci postanowiłem uczcić jej pamięć, odbywając co roku taką pielgrzymkę wiary. W tym roku była to cała trasa via Francigena, 2100 km w 76 dni” – wyjaśnia pochodzący z Viterbo, 67-letni Lorenzo Del Tosto, który kilka dni temu dotarł do Watykanu wraz ze swoim przyjacielem Massimo – towarzyszem w czasie tej długiej podróży.

lorenzo del tosto1

Facebook


CAMINO SANTIAGO
Czytaj także:
A może by tak rzucić wszystko i… pójść na Camino? Oni planują przejść 2200 km

 

Gorzki posmak kanału La Manche

Lorenzo i Massimo wyruszyli z Canterbury 26 maja, w dniu św. Augustyna, który tę samą trasę przemierzył 1400 lat temu. Tak zaczęła się trwająca 76 dni przygoda, która wiodła przez cztery różne kraje. Odcinki mierzące po 50 km. Zaledwie 4 dni odpoczynku. Przebyli klify Dover i Pas-de-Calais, a także pełne kurzu wsie w Belgii i północnej Francji.

 

Z ziemi flamandzkiej do Alp

Zasmakowali we flamandzkiej ziemi w Arras, które wciąż nosi w sercu ślady wojny, a także w Reims (na zdjęciu), zmierzając coraz bardziej na południe. Tam pojawiają się słynne białe kalie i krzewy lawendy, których przybywa, w miarę jak zbliżają się do bram alpejskiego miasteczka Besançon.

REIMS CHAMPAGNE

Miki Studio I Shutterstock


PARA NA CAMNO
Czytaj także:
Mąż: Camino zmieniło mnie bardziej, niż miesiące kursów i wiele książek

 

Noc w zamku

Na swojej drodze spotkali niewielu wędrowców. Idą sami przez niemal 1000 km. Po drodze zaznają przywileju, jakim jest noc spędzona na zamku udostępnionym do ich dyspozycji przez dawnego pielgrzyma, który, podobnie jak oni, na swoim koncie ma wiele przebytych kilometrów. Zachęca ich do wytrwałości i do tego, by nie dać się szwajcarskim Alpom, które dopiero przed nimi.

lorenzo del tosto3

Facebook

 

Toskania i Tuscia

Po przejściu przez Alpy docierają na włoskie zbocza, a nowymi towarzyszami drogi stają się kolejne włoskie miasta. Pavia, jej Kartuzja i kryty most. Lucca i jej renesansowe wspomnienia. Siena (na zdjęciu) ze swoją średniowieczną atmosferą. A potem jeszcze Acquapendente, Bolsena, Viterbo. Po to, by dotrzeć w końcu na Plac św. Piotra, gdzie Lorenzo wspominał Rossanę i modlił się w jej intencji.

web-the-university-of-siena-rodrigo-soldon-cc

 

Po Santiago pora na… Jerozolimę!

W 2016 i 2017 roku Lorenzo przebył Camino de Santiago. „W 2016 roku, przed moją pierwszą podróżą, widziałem pewien film. To historia ojca, który wyruszył na Camino Santiago de Compostela z powodu syna, zmarłego na początku swojej drogi” – opowiada Lorenzo, który w przyszłym roku prawdopodobnie dopełni drogę przebytą w czasie trzech swoich poprzednich pielgrzymek wiary i pieszo przejdzie ostatni odcinek długości 400 km, wiodący do Jerozolimy.

gerusalemme-chiesa-moschea-croce-mezzaluna-shutterstock_48580450



Czytaj także:
Camino nad Bałtykiem? Rusz Pomorską Drogą św. Jakuba!

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.