„Kochaj grzesznika, nienawidź grzechu” odnosi się także do nas samych. Pogardzanie naszymi słabościami nie oznacza, że musimy gardzić sobą. Bóg tego nie robi.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Uwielbiam wychodzić z konfesjonału po spowiedzi. Uwielbiam nawet samą spowiedź, ale robienie rachunku sumienia z wyprzedzeniem jest dla mnie tak trudne, że szukam wymówek, by ominąć ten sakrament.
Jestem skrupulantką, a przypominanie sobie grzechów, które ostatnio popełniłam sprawia, że zalewają mnie poczucie winy i wyrzuty sumienia. To przytłaczające.
Czytaj także:
Po każdej spowiedzi kupuję ciasto i świętuję
„Jak mogłam do tego dopuścić? Jak mogłam to powiedzieć? Co ja sobie myślałam?!”. Mówią, że diabeł jest wielkim oskarżycielem, ale w tej dyscyplinie regularnie biję go na głowę. Częściowo to dlatego, że naprawdę mam wyrzuty sumienia. Tak bardzo chcę postępować lepiej – a mam własną teorię, że jeśli tylko sama się porządnie zbesztam, to przestraszę się tak, że następnym razem nie popełnię tego samego grzechu.
Ojciec Pio ma pomysł
Myślę, że wielu z nas, czy to skrupulantów czy nie, ulega pokusie myślenia, że głębia naszej pokuty świadczy o tym, jak strasznie się czujemy z powodu popełnienia grzechu. W końcu po to jest wina: by mówiła nam, kiedy popełniliśmy coś złego. Powinniśmy czuć się źle – a nawet najbardziej wrażliwi spośród nas prawdopodobnie nie mają pojęcia, jak tragiczny jest naprawdę grzech. Nie mamy Bożej perspektywy.
W rzeczywistości jednak cały ten narzucany sobie strach i wściekłość na samego siebie oddala nas od Boga i Jego miłosierdzia, więc w sumie nie jest to żadna świetna strategia.
Ojciec Pio, wielki spowiednik, twierdzi, że cały ten niepokój nie jest konieczny, ani nawet pożądany:
Staraj się jak najlepiej, bez nadmiernego niepokoju, robić doskonale to, co powinieneś i co chciałbyś robić. Jednak kiedy coś zrobiłeś, nie myśl już o tym. Zamiast tego myśl tylko o tym, co musisz jeszcze zrobić, co chcesz zrobić lub co właśnie robisz.
Krocz po drogach Pana z prostotą i nie dręcz się. Powinieneś pogardzać swoimi słabościami, ale raczej ze spokojem niż z lękiem i niepokojem. Z tego powodu bądź cierpliwy wobec nich i naucz się odnosić z nich korzyść w świętym uniżeniu.
Czytaj także:
3 modlitwy o specjalne wstawiennictwo św. ojca Pio
Prawdziwa pokuta
Wiele wyniosłam z tego genialnego cytatu i pomógł mi częściej i gruntowniej robić rachunek sumienia. Prawdziwa pokuta nie musi być przewlekła. Może być prosta. Może być spokojna. A jednak jest rzeczywista.
Nie trzeba pokutować więcej niż raz. Bóg nie skąpi przebaczenia. On bardziej chce nam przebaczać niż my pragniemy otrzymać przebaczenie. Więc pokutujmy raz, a potem skoncentrujmy się na naszych bieżących obowiązkach, zamiast marnować czas na żałowanie czegoś, czego nie można zmienić. Tylko Boże przebaczenie może dotknąć przeszłości i już to robi.
„Kochaj grzesznika, nienawidź grzechu” odnosi się także do nas samych. Pogardzanie naszymi słabościami nie oznacza, że musimy gardzić sobą. Bóg tego nie robi.
A oto najważniejsze przesłanie: dostrzeganie własnych niedociągnięć i cierpliwość wobec nich jest w rzeczywistości o wiele trudniejsze niż popadanie w samoudręczenie. Osobiście zauważyłam, że najbardziej niepokoją mnie moje grzechy, gdy jestem nimi zaskoczona, kiedy już pozwoliłam sobie na myśli, że byłam ostatnio całkiem przyzwoita i święta. A nie powinnam być zaskoczona własną grzesznością.
Tu właśnie jest miejsce na słowa Ojca Pio o świętym uniżeniu. Zaakceptowanie tego, że jestem słaba i grzeszę – choć wciąż staram się stawać lepszą – wymaga cierpliwości i pokory, i zachęca mnie, by pójść do mojego miłosiernego Boga, zamiast bezskutecznie próbować Go unikać. I właśnie tego, bardziej niż czegokolwiek innego, chce od nas Bóg.
Czytaj także:
Niezwykłe zdjęcia: młody ojciec Pio z widocznymi stygmatami